Czy Unia Europejska się rozpada? Dlaczego i czy sprawiedliwie jest tak krytykowana? Czy warto o nią walczyć? "Warto!" - przekonuje prof. Jerzy Buzek, europarlamentarzysta, przewodniczący Rady Europejskiego Kongresu Gospodarczego, w rozmowie ze Zbigniewem Konarskim - w przeddzień inauguracji jego IX edycji.
Czy mamy Unię Europejską w ruinie?
- To na pewno nie jest właściwa ocena. Dwa lata temu ci, którzy teraz rządzą, mówili tak o Polsce. Dzisiaj twierdzą, że jest ona pięknym, rozwijającym się krajem. Może za dwa lata to samo powiemy o Unii...Powiedział mi pan przed rokiem, że Unia to wielkie przedsięwzięcie, którego urzeczywistnienie zapewniło Europie dekady pokoju. Mówił pan: "Taki wydawałoby się abstrakcyjny plan - dość, koniec z wojną - udał się!". Odnoszę wrażenie, że teraz te słowa mają wagę jeszcze większą niż rok temu. Niestety...
- No tak. Rok temu rozmawialiśmy o kryzysie migracyjnym, o problemach z Grecją, mówiliśmy o agresywnej polityce Rosji, a teraz doszedł do tego jeszcze Brexit i niepewna polityka Stanów Zjednoczonych. To zupełnie nowa sytuacja, której sobie nie wyobrażaliśmy. Starych zagrożeń wcale nie zażegnaliśmy, a pojawiają się nowe.
Spojrzałbym na to szerzej: wygląda na to, że w kryzysie znalazła się - fundamentalna przecież w katalogu unijnych wartości - sama idea demokracji i wolnego rynku. Dlaczego? Może powinniśmy uważniej wsłuchiwać się w to, co mówią ci politycy, którzy stanowczej krytyce poddają cały obecny porządek rzeczy?
- Powiedział pan: demokracja i wolny rynek... To rzeczywiście najlepsze założenia naszej cywilizacji, choć teraz pozostające w kryzysie. Ale jest jeszcze trzecia rzecz, która je dopełnia: postęp technologiczny, poprzez który wszystko się zmienia. Mamy przed sobą kolejną rewolucję przemysłową, związaną z technikami cyfrowymi, z robotyzacją. Cały świat ma w każdej chwili dostęp do każdej informacji. Globalizacja! I to najbardziej kształtuje obecną sytuację. Stało się jasne dla wszystkich na wszystkich kontynentach, jakie ogromne różnice w dostępie do dóbr, w sposobie życia panują pomiędzy na przykład Czarną Afryką a USA czy Europą. To podsyca uzasadnione globalne napięcia, podważa zaufanie do wolnego rynku, do kapitalizmu.
Druga sprawa: poprzez internet docierają do nas wiadomości często nieprawdziwe, ale akceptowane, jeśli odpowiadają naszym przekonaniom. Technologia dała nam więc także nowe źródła informacji, z którymi sobie nie radzimy. Królują emocje, często fałsz i zakłamanie. To między innymi zagraża rozsądnemu podejmowaniu decyzji wyborczych - tak ważnych w demokracji. Także temu, co nazywamy "kapitalizmem".
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Być czy nie (w) Unii