Na to pytanie, będące też tytułem debaty, próbowali odpowiedzieć eksperci dyskutujący w ramach VI Europejskiego Kongresu Gospodarczego. Tło żywej i aktualnej debaty tworzyły dramatyczne doniesienia z Ukrainy...
Konfrontacja Rosji i Ukrainy, zdaniem Stanisława Cioska, ambasadora RP w ZSRR i Rosji w latach 1989-1996, wykracza poza wymiar konfliktu dwustronnego, ponieważ grozi "opuszczeniem żelaznej kurtyny" z wszystkimi potencjalnymi gospodarczymi skutkami tego faktu - zerwaniem kontaktów, wstrzymaniem obrotu handlowego.
- Trwa dialog - zauważył Ciosek. - To napawa mnie otuchą, że znajdzie się polityczne rozwiązanie kryzysu. Muszą jednak chcieć tego USA i UE, ale przede wszystkim sama Rosja.
Europa, która pozostawiła Rosję samej sobie, nie zachęcając w żaden sposób do reform wewnętrznych, jest współwinna obecnemu kryzysowi godzącemu w jej interesy i bezpieczeństwo - brzmiała jedna z diagnoz.
Zabrakło nie tylko nowego "Planu Marshalla" dla Rosji czy Planu Balcerowicza dla Ukrainy, ale przede wszystkim ośrodków politycznych wewnątrz tych państw, które wziąłby na siebie ciężar reform. Rozważano warianty skutecznej strategii "eksportu reform" na wschód oraz skomplikowane uwarunkowania ich powodzenia.
- Nie zmienimy Rosji. Możemy jednak tworzyć warunki, by zmieniła się sama - ocenił Adam K. Prokopowicz, prezydent Institute on Global Innovation and Logistics.
Ważnym aspektem dyskusji były kwestie gospodarcze - przede wszystkim związane z bezpieczeństwem
- Eksploatacja złóż gazu łupkowego i tzw. ropy zamkniętej zmienią światowy rynek energii. Jeśli do takich głębokich zmian dojdzie, to będą one oznaczać między innymi deficyt w handlu zagranicznym Rosji. W bilansie tym są obecnie spore rezerwy, które jednak przy ostrym kryzysie znikną w ciągu 2-2,5 roku - ocenił Rafał Antczak, członek zarządu, Deloitte Business Consulting SA.
Kraje zachodnie wobec tej perspektywy, oznaczającej przecież dalszą destabilizację w tym rejonie świata, zachowują postawę "poczekamy, zobaczymy, będziemy negocjować". To, zdaniem Antczaka, nie jest korzystna sytuacja dla Polski, która w tym scenariuszu zostaje obarczona rolę bufora. Tymczasem to my chcielibyśmy, by Ukraina pełniła taką rolę. Trzeba pamiętać, że Polski stać nas na ponoszenie kosztów ryzyka inwestycyjnego na Wschodzie.
Jak stwierdzono w konkluzjach dyskusji, Europa i Polska muszą podejmować decyzje adekwatne nie do obecnej, szybko zmieniającej się sytuacji, lecz do długofalowych zagrożeń związanych z potencjalną eskalacją wschodnioeuropejskiego kryzysu. Polska musi jednak pamiętać, że politykę wschodnią może realizować skutecznie nie w pojedynkę, lecz niejako "rękami Unii Europejskiej".
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Co dalej na Wschodzie?