Czy europejskie marki czeka los Nokii?

Czy europejskie marki czeka los Nokii?
Fot. Adobe Stock. Data dodania: 20 września 2022

Przez lata przemysł w Europie był synonimem postępu, prestiżu i innych cech, budzących w świecie zazdrość. Skoro jednak jego rola w gospodarce maleje, czy nadal może być latarnią wskazującą przyszłość, czy tylko redutą broniącą się przed agresywną konkurencją?

  • Niemcy produkują auta z eleganckim wzornictwem, o przestronnym wnętrzu, z technologicznymi gadżetami. Nadal zajmują wiodącą rolę w górnym segmencie rynku. A jednak poślizgnęli się na dieselgate - pisał niedawno "The Economist".
  • Wiele w tym brytyjskiej uszczypliwości, lecz sedno wydaje się istotne: rozpieszczany przez kolejne rządy niemiecki przemysł automotive pozostał w blokach startowych wobec produkcji pojazdów elektrycznych przez konkurentów azjatyckich i amerykańskich.
  • Jeżeli niemiecka motoryzacja - symbol witalności europejskiego przemysłu - okazuje się przemysłem mało perspektywicznym, to co mają powiedzieć ludzie z branży automotive w Polsce i w innych krajach Europy Środkowej, tak czy inaczej zależni od markowych producentów zza Odry?


Czy europejskie marki czeka los Nokii? Przypomnijmy: tuż na początku stulecia zlekceważyła nowe trendy i mody, nie doceniła perspektyw smartfonów z dotykowymi ekranami. Gwoździem do trumny była wpadka - wadliwe baterie. Teraz mozolnie odbudowuje swą pozycję…

Siły napędowe

Fundamentem zamożności i dobrobytu Europejczyków "od zawsze" był przemysł - stwierdza Jean-Claude Juncker, przewodniczący Komisji Europejskiej w analizie z końca ub.r. "Przemysł w Europie". Tak się działo już na długo przed powstaniem Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali (1951 r.).

Choć od tamtego czasu społeczeństwo i gospodarka Starego Kontynentu przekształciły się niemal nie do poznania, jedna rzecz nie uległa zmianie - podkreśla przewodniczący: "przemysł europejski pozostaje katalizatorem postępu i siłą napędową naszej przyszłości".

Unijny przemysł zapewnia zatrudnienie 50 mln osób, czyli co piątemu spośród pracujących, jest źródłem ponad połowy wartości eksportu, ma 24-procentowy udział w tworzeniu unijnego PKB.

Pomimo tego, że w ciągu ostatnich 10 lat ubyło w przemyśle wiele miejsc pracy, a w niektórych krajach UE doszło do dezindustrializacji (przemysł ma tam mniej niż 15 proc. udziału w PKB), to jednak rośnie zatrudnienie w sektorze produktów wysoko-i średnio zaawansowanych technologii. W 2008 r. stanowiły one 35 proc. udziału w unijnym przemyśle, w 2017 r. - ponad 38 proc.

Europa ciągle pozostaje światowym liderem w gałęziach będących źródłem zatrudnienia wysokiej jakości. Należą do nich branże: motoryzacyjna, aeronautyczna, inżynieryjna, chemiczna i farmaceutyczna, technologie medyczne czy cyfrowe. Dodajmy, że najwięcej miejsc pracy w I połowie ub.r. w przemyśle unijnym powstało w Polsce, w tym także w tych nowoczesnych sektorach.

"Wyniki zgłoszeń patentowych potwierdzają atrakcyjność Europy jako wiodącego globalnego rynku innowacji. W marcu do 44 zwiększyła się liczba państw, w których można go zatwierdzać" - pisze na blogu Benoît Battistelli, szef Europejskiego Urzędu Patentowego (EPO) w Brukseli.

Na całym świecie jest doceniana "europejska jakość" produktów - niezależnie od tego, czy jego wytwórcą jest lokalna, rodzinna firma czy wielkie zakłady przemysłowe.

Doświadczają tego już polscy eksporterzy, lokujący wyroby poza Starym Kontynentem. Karol Zarajczyk podkreślał w rozmowach z nami, że ursusy ceni się m.in. w Etiopii lub Tanzanii właśnie za "europejskość", bo ta kojarzy się z dobrą jakością, z zapewnieniem serwisu, szkoleń. Europa daje premię, choć polskie ciągniki są droższe od traktorów chińskich lub indyjskich.

Drogowskazy, dylematy

Eurosceptycy swoje wiedzą. Atuty, które Europa i jej przemysł wypracowywały latami, są wystawione na wiele wyzwań i ryzyk. Począwszy od niekorzystnych przemian demograficznych (w latach 2005-20 w Europie powstanie łącznie netto ok. 8,4 mln miejsc pracy wobec 316 mln w Azji, 45 mln w Ameryce Południowej i 12,5 mln w USA), przez rosnącą konkurencję azjatycką (do 2020 r. prawie 40 proc. wartości produkcji przypadnie na Azję) aż po rewolucję cyfrową.

Wiele regionów i państw rozwija się znacznie dynamiczniej niż UE. W niebyt odchodzi wielki cel, przyjęty w 2000 roku w Strategii Lizbońskiej, że to Unia będzie najszybciej rozwijającym się regionem i pod względem dynamiki PKB przegoni na przykład Stany Zjednoczone.

Z unijnej tablicy nakładów na badania i rozwój przemysłu w 2017 r. wynika, że 2500 analizowanych przedsiębiorstw z 43 krajów zainwestowało w ten cel łącznie 741,6 mld euro (ujęto te, które wydały ponad 24 mln euro), co stanowi 90 proc. nakładów na B+R na świecie.

Kto wiedzie prym? Firmy amerykańskie: było ich 822 i miały 39 proc. udziału w łącznych nakładach ujętych w zestawieniu, przed unijnymi - 576 (26 proc.), japońskimi - 365 (14 proc.) i chińskimi - 370 (8 proc.).

W pierwszej dziesiątce spółek pod względem wielkości przychodów w 2017 r. są już tylko dwie europejskie (VW i Royal Dutch Shell), za to pięć amerykańskich, jedna japońska i trzy chińskie. Na liście Top 500 - znalazło się już 115 koncernów z Chin.

Pojawia się pytanie: czy utrzymamy przewagi konkurencyjne? Nie - i to w wielu segmentach. Przykład? O ile w 2005 r. czwarta część sprzedaży przemysłu motoryzacyjnego i 35 proc. produkcji powstawała w Azji, o tyle w 2020 r. będzie to odpowiednio: 40 i 55 proc. (szacunki: Economist Intelligence Unit).

Europejskie tradycyjne branże przemysłu raczej więc nadal będą karleć na światowym tle. Także z powodu błędów w polityce unijnej - np. nadmiernych regulacji i ograniczeń w działalności, co wyprowadziło pewne branże poza Europę.

Dlatego ważniejsza jest kwestia, co się stanie z tzw. kluczowymi technologiami wspomagającymi (KTW): nano- i biotechnologią, mikro- i makroelektroniką, fotoniką i produkcją zaawansowanych materiałów? To nowe technologie tworzą przecież nowe rynki. I decydują o "być albo nie być" liderem w globalnej gospodarce, o pozycji w łańcuchu wartości, o tworzeniu wzorców i standardów.

Jean-Claude Juncker stara się uspokajać, stwierdzając w słowie wstępnym do cytowanej analizy, że te rewolucyjne zmiany są wyzwaniem, lecz "należy w nich również upatrywać szans". Pierwszy przykład - z tradycyjnej branży. Trzeba się dostosować do reguł energooszczędnej gospodarki. To trudne i kosztowne, lecz daje szansę na specjalizację i w produkcji materiałów, i usług modernizacji energetycznej budynków. Według ocen Komisji Europejskiej, oba te segmenty mogą odpowiadać za 2/3 zatrudnienia w sektorze budowlanym, głównie w MŚP.

Europa jest najbardziej zaangażowana w proces dekarbonizacji gospodarki i ograniczania szkodliwych emisji. Konieczne będą zmiany w prowadzeniu działalności i wykorzystywaniu energii, m.in. przez przemysł. Ale dzięki temu już obecnie europejskie firmy "dorobiły się" 40 proc. światowych patentów technologii energii odnawialnej.

Nowy horyzont

Chcąc utrzymać miejsce w czołówce, przemysł europejski musi szybciej wprowadzać innowacje i podnosić konkurencyjność. Przedsiębiorstwa mogą tu liczyć na wsparcie będące elementem unijnej polityki gospodarczej - ale czy to wystarczy?

Ożywienie gospodarki, szczególnie przemysłu, zakłada przedstawiony przez Komisję Europejską w 2016 r. plan inwestycyjny, zwany także Planem Junckera. Opiera się na trzech filarach. W wielkim skrócie sprowadzają się one do pozyskania w ciągu trzech lat dodatkowych środków na inwestycje (na kwotę co najmniej 315 mld euro), wspierania inwestycji w gospodarkę oraz stworzenia warunków sprzyjających inwestycjom.

KE nie przedstawiła jeszcze efektów realizacji planu po 2017 r., ale na początku ub.r. entuzjastycznie informowała, że Grupa Europejskiego Banku Inwestycyjnego zatwierdziła 420 transakcji współfinansowanych ze środków Europejskiego Funduszu Inwestycji Strategicznych (EFSI) na kwotę 168,8 mld euro. To już 54 proc. docelowej wartości, przyjętej na połowę 2018 r. W części przełożyło się na ożywienie przemysłu, szczególnie w strefie euro.

Krytycy mówią, że są to działania spóźnione o co najmniej dekadę, Komisja wykazuje, że przemysł europejski aktywnie i chętnie korzysta z tamtych i wielu innych form wsparcia. Ważny jest m.in. największy na świecie, wielonarodowy program badawczy "Horyzont 2020" (ma umożliwiać przemysłowi utrzymanie się w czołówce innowacji). Podobnie europejska platforma łącząca krajowe inicjatywy cyfryzacji. Do 2020 r. na centra innowacji cyfrowych i ułatwienie swobodnego przepływu danych Unia przeznaczy 500 mln euro. W sześciu sektorach: motoryzacyjnym, kosmicznym, obronnym, włókienniczym, technologii morskiej i sektorze turystycznym wspierany jest rozwój umiejętności, na czym korzystają i polskie przedsiębiorstwa.

- Nie ma drugiego obszaru w naszym przemyśle, w którym przyjeżdżają do nas eksperci przemysłu kosmicznego i uczą polskie firmy, jak realizować zlecenia na ten rynek - powiedział nam Grzegorz Brona, prezes zarządu Creotech Instruments, nim w lutym br. został prezesem Polskiej Agencji Kosmicznej.

Jeszcze w 2011 r. zaledwie kilka polskich podmiotów uczestniczyło - i to raczej sporadycznie - w projektach kosmicznych realizowanych przez wielkie koncerny czy agencje kosmiczne. W tym roku kilkadziesiąt przedsiębiorstw pozyska zlecenia wartości około 20 mln euro.

Czas szybkich koni

Sceptycyzmu nie brakuje, choćby dlatego, że przykłady na "nie" łatwiej rzucają się w oczy. Sam Juncker podaje jeden z nich. W 2014 r. tylko 19 proc. przedsiębiorstw z UE korzystało z usług przetwarzania w chmurze. Dwa lata później odsetek ten wzrósł do zaledwie 21 proc…

W kwietniu to ministrowie ds. cyfryzacji z Grupy Wyszehradzkiej zwrócili uwagę, że duża część świata wyprzedziła Unię w kwestii cyfryzacji. Apelowali, by większe zaangażowanie Wspólnoty w tej mierze znalazło odzwierciedlenie w kolejnym budżecie unijnym.

Groźne jest psucie wartości. W połowie kwietnia ambasadorowie państw członkowskich UE zebrani w Komitecie Stałych Przedstawicieli przegłosowali tekst rewizji dyrektywy o delegowaniu pracowników. Mimo silnego głosu polskich przedstawicieli, zaakceptowano wyłom w jednej z czterech podstawowych swobód, otwierając drogę do obrony "swojego" rynku i zamykanie się na konkurencję.

Trzeba liczyć na instynkt i rozsądek europejskich przedsiębiorców. Być może niemieckie koncerny motoryzacyjne nie są w czołówce technologii napędu elektrycznego, ale zaczynają deptać Japończykom po piętach w technologii wodorowych ogniw paliwowych. A ona może się okazać bardziej perspektywiczna.

Rzeczywistość pokaże, czy ludzie przemysłu z Europy mogą już być jak Henry Ford. Przypomnimy założycielską anegdotę masowej motoryzacji - "Nie pytałem klientów, czego chcą" - miał powiedzieć przemysłowiec innowator. Dlaczego? "Bo wszyscy byliby zgodni: chcemy szybszych koni".
×

DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU JEST DOSTĘPNA DLA SUBSKRYBENTÓW STREFY PREMIUM PORTALU WNP.PL

lub poznaj nasze plany abonamentowe i wybierz odpowiedni dla siebie. Nie masz konta? Kliknij i załóż konto!

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu

Podaj poprawny adres e-mail
W związku z bezpłatną subskrypcją zgadzam się na otrzymywanie na podany adres email informacji handlowych.
Informujemy, że dane przekazane w związku z zamówieniem newslettera będą przetwarzane zgodnie z Polityką Prywatności PTWP Online Sp. z o.o.

Usługa zostanie uruchomiania po kliknięciu w link aktywacyjny przesłany na podany adres email.

W każdej chwili możesz zrezygnować z otrzymywania newslettera i innych informacji.
Musisz zaznaczyć wymaganą zgodę

KOMENTARZE (0)

Do artykułu: Czy europejskie marki czeka los Nokii?

NEWSLETTER

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

Polityka prywatności portali Grupy PTWP

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!