Czy zapowiedzi premiera pomogą gospodarce?

Czy zapowiedzi premiera pomogą gospodarce?
Fot. Adobe Stock. Data dodania: 20 września 2022

Premier Donald Tusk w środę w Sejmie przedstawił kluczowe priorytety rządu wyznaczone na najbliższe miesiące jego pracy. Opinie ekspertów na temat wystąpienia premiera są podzielone - "to zwykła kiełbasa wyborcza" - mówią jedni, "zapowiedziane decyzje (...) są sensowne, bo docelowo pomogą gospodarce" - twierdzą inni.

Zobacz: Tusk w Sejmie: wyższe emerytury i renty oraz ulgi dla wielodzietnych rodzin

Piotr Kuczyński, główny analityk Xelion

"Zapowiedziane decyzje (...) są sensowne, bo docelowo pomogą gospodarce. Bowiem więcej pieniędzy pójdzie do kieszeni tych, którzy mają większą liczbę dzieci oraz osób o niskich emeryturach. A więc trafi do grup uboższych, które wszystkie dochody przeznaczają na konsumpcję - zatem te pieniądze wrócą do gospodarki. To z kolei na pewno nieco pomoże gospodarce" - mówił Kuczyński PAP.

"Także to pomaga ludziom, ale pomaga także gospodarce" - dodał.

Jak ocenił, propozycje te są sensowne także dlatego, że dotąd na ulgach na dzieci zyskiwały osoby osiągające lepsze zarobki, które miały z czego te ulgi odliczyć.

Według niego obciążenie budżetu wskutek zmian w ulgach prorodzinnych oraz zasilenia emerytów będzie wynosiło niespełna 5 mld zł. Jak mówił, to, że w OFE pozostało znacznie mniej osób niż 50 proc. - czego oczekiwał rząd - oznacza oszczędność dla przyszłorocznego budżetu w wysokości ok. 4 mld zł. "Więc niemal się to wyrównuje" - konkludował.

Przypomniał też, że minister finansów Mateusz Szczurek zapowiedział w środę, że w 2015 r. deficyt finansów publicznych liczony według europejskich standardów nie przekroczy 3 proc. PKB.

Ekspert ocenił, że cele wyznaczone przez premiera są "umiarkowanie ambitne", ale za to realne i nie nadmiernie kosztowne. Jednak bardzo ambitne zamierzenia - mówił - np. wzrost kwoty wolnej od podatku, o której mówił niedawno wicepremier Janusz Piechociński - mogłyby być zbyt kosztowne dla finansów państwa.

Premier Donald Tusk ogłosił w środę w Sejmie "dwa kluczowe priorytety" na najbliższe miesiące - zapowiedział wzrost minimalnych emerytur i rent oraz zwiększenie ulg podatkowych dla dzieci i stworzenie możliwości skorzystania z nich niezależnie od dochodów.

Marek Goliszewski, prezes Business Centre Club

Dzisiejsze wystąpienie premiera w Sejmie nie dawało podstaw, by oprzeć się wrażeniu, że prezes Rady Ministrów omawiał „kiełbasę wyborczą”. Dość szumnie zapowiadane jako „Priorytety rządu do końca kadencji obecnego Sejmu”, deklaracje premiera nie odpowiedziały na pytanie „skąd?” ale „co” – co ofiarujemy rodzinom, dzieciom, rencistom, emerytom. A więc rząd utrzyma procentową waloryzację emerytur, dwukrotnie podniesie ich wysokość, wprowadzi ulgi podatkowe dla rodzin wielodzietnych, które zyskałyby kilka tysięcy złotych rocznie. Premier zapowiedział wzrost wysokości ulg podatkowych na dzieci.

Oczywiście, biorąc pod uwagę złą sytuację demograficzną i ubóstwo w Polsce, takie posunięcia są potrzebne. Ale premier nie powiedział czy nas na nie stać, w jakim stopniu obciążą budżet (wszystkich Polaków), zwiększą deficyt i dług publiczny. Sytuację próbował ratować wicepremier Janusz Piechociński, zapewniając o priorytecie gospodarki nad polityką, o potrzebie wprowadzania zachęt dla inwestorów, tworzących nowe miejsca pracy. Wskazywał na potrzebę podtrzymania ożywienia w gospodarce i poszukiwania nowych rynków. To pozytywne nastawienie, ale czy słowa znajdą pokrycie w czynach, to wątpliwe. PSL jest tylko koalicjantem.

Tymczasem nastroje przedsiębiorców, w porównaniu z I kwartałem br., znacznie się obniżyły. Jest to z pewnością rezultat konfliktu Rosja-Ukraina i wyniku trudności handlowych na „linii wschodniej” (embarga), także „afery podsłuchowej”, która pogłębiła tylko nieufność społeczną do polityków i rządu, a wraz z nią niechęć i obawy związane z inwestowaniem, czyli zwiększaniem liczby miejsc pracy i wpływów podatkowych do budżetu państwa.

Dr Wojciech Jabłoński, specjalista ds. marketingu medialnego

Ekspert z Uniwersytetu Warszawskiego określił jako "wielką wpadkę retoryczną" Tuska rozciągnięcie programu dotyczącego dofinansowania rodzin na 50 lat. "Premier sam dość niezgrabnie zaznaczył w przemówieniu, być może chodziło o jakąś formę asekuracji, że on myśli o programie rozciągniętym na 50 lat. A wówczas przecież nie będzie już tych emerytów, a obecne dzieci będą w bardzo zaawansowanym wieku" - zaznaczył. "Wyszło tak, że oto po siedmiu latach Platforma ma kompleksowy program sięgający aż do drugiej połowy XXI w." - dodał Jabłoński.

W jego ocenie zapowiedzi premiera nie wystarczą, by zapewnić zwycięstwo Platformie w kolejnych wyborach parlamentarnych. "PO miała siedem lat na wprowadzenie tych zmian, których wprowadzenie zapowiada obecnie" - podkreślił.

"To kolejne już expose Tuska było napisane bardzo szybko i niekoniecznie przez dobrych profesjonalistów. Tam się pojawiły np. wątki spłacania kolejnej raty za przestarzałe, psujące się samoloty F16" - mówił Jabłoński.

Jak mówił, "jeśli już premier wychodzi na scenę, by rozpocząć nowy sezon w dobrym stylu, to powinien w sposób znacznie bardziej przemyślany zaprezentować zagadnienia, które nie będą tłumieniem kryzysu, ale które stanowią nową propozycję, zapowiedź czegoś nowego, i to nie w perspektywie 50 lat". "To powinno być coś, co wyborcy realnie, jeszcze przed wyborami odczują. To się zupełnie nie pojawiło" - uznał Jabłoński. W jego ocenie "pomysły Platformie się skończyły i niewiele tak naprawdę uda się przeprowadzić".

Według niego premierowi nie zależało na realnych propozycjach, a na "zajęciu miejsca na scenie". "Chodziło o to, by narzucić po sezonie wakacyjnym temat debaty publicznej, by teraz roztrząsane w mediach było to, co sam zaproponował. "Program Platformy na wybory parlamentarne zostanie pewnie przedstawiony najwcześniej za dziewięć miesięcy. Wystąpienie Tuska miało więc na celu zajęcie miejsca na scenie po to, by nie weszli na nią wcześniej PiS czy SLD" - uznał ekspert.

Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan

Starczewska-Krzysztoszek wskazała w rozmowie z PAP, iż waloryzacja mieszana miałaby polegać na tym, że renty i emerytury byłyby podwyższane według obecnie obowiązującej metodologii. Jeśli jednak podwyżka ta byłaby mniejsza niż 36 zł, to rząd "dokładałby" brakującą kwotę do tej wartości.

"Jeśli z waloryzacji według obecnie istniejącego systemu wynika, że dana osoba ma mieć podwyższoną rentę lub emeryturę o 10 zł, to dostanie 26 zł ekstra, tak aby podwyżka nie była mniejsza niż 36 zł" - wskazała.

"Musimy jednak poczekać na projekt ustawy, aby przekonać się, jak dokładnie będzie to wyliczane" - zaznaczyła ekonomistka.

Starczewska-Krzysztoszek negatywnie oceniła pomysł na zmianę sposobu waloryzacji. "Jest to propozycja, która spowoduje, że wydamy więcej pieniędzy, niż stosując obecną metodologię wyliczania waloryzacji, a jest to dość pokaźny wydatek, bo według słów ministra pracy sięgnie on 1,7 mld zł ekstra" - mówiła.

"Jednocześnie nikt nie wskazał, skąd miałyby pochodzić środki na tę zmianę, czyli gdzie wydatki zostaną ograniczone, by można było wypłacić wyższe renty i emerytury" - podkreśliła.

Jak wskazywała, podczas środowego wystąpienia w Sejmie premiera oraz ministrów dowiedzieliśmy się, że Polska ciągle znajduje się w procedurze nadmiernego deficytu oraz, że nastąpi korekta założeń makroekonomicznych, jeśli chodzi o przyszłoroczny budżet. Mimo to deficyt budżetowy ma nie przekroczyć w 2015 r. 3 proc. PKB.

"Jeśli mamy mieć korektę założeń - niższy niż rząd planował jeszcze na wiosnę wzrost PKB i inflacji - oznacza to, że wpływy do budżetu będą mniejsze niż wcześniej zakładano. Nadal mamy jednak utrzymać deficyt nie wyższy niż 3 proc. PKB, ale jednocześnie zwiększą się wydatki - na wyższe emerytury i renty i na pełne wykorzystanie ulgi na dzieci. Zastanawiam się więc, jak zostaną sfinansowane te wydatki, a szczególnie nowa metoda waloryzacji rent i emerytur" - mówiła ekonomistka.

"Gdyby premier zapowiedział, że będą ograniczane przywileje emerytalne, czyli będziemy zmierzać w kierunku jednolitego powszechnego systemu emerytalnego, to znalibyśmy źródło środków na kwotowo-procentową waloryzację rent i emerytur. Takie zapewnienia jednak nie padły" - dodała.
×

DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU JEST DOSTĘPNA DLA SUBSKRYBENTÓW STREFY PREMIUM PORTALU WNP.PL

lub poznaj nasze plany abonamentowe i wybierz odpowiedni dla siebie. Nie masz konta? Kliknij i załóż konto!

SŁOWA KLUCZOWE I ALERTY

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu

Podaj poprawny adres e-mail
W związku z bezpłatną subskrypcją zgadzam się na otrzymywanie na podany adres email informacji handlowych.
Informujemy, że dane przekazane w związku z zamówieniem newslettera będą przetwarzane zgodnie z Polityką Prywatności PTWP Online Sp. z o.o.

Usługa zostanie uruchomiania po kliknięciu w link aktywacyjny przesłany na podany adres email.

W każdej chwili możesz zrezygnować z otrzymywania newslettera i innych informacji.
Musisz zaznaczyć wymaganą zgodę

KOMENTARZE (0)

Do artykułu: Czy zapowiedzi premiera pomogą gospodarce?

NEWSLETTER

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

Polityka prywatności portali Grupy PTWP

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!