Wydaje się, że Polska robiła trochę za mało, by wesprzeć ekspansję zagraniczną polskich firm - mówił Tomasz Pisula, prezes Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu, podczas sesji „Dyplomacja ekonomiczna – nowe otwarcie?” w trakcie Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Znacznie większej pomocy wymagają jednak firmy, które planują odleglejszą ekspansję biznesową. - Z naszych obserwacji wynika, że nasi przedsiębiorcy czują się już w miarę komfortowo jeśli chodzi o rynki UE. Staramy się więc zachęcać firmy by wychodziły poza tę biznesową, europejską oczywistość - powiedział Cezariusz Kwaterski, naczelnik w Departamencie Współpracy Ekonomicznej MSZ. - To znacznie trudniejsze rynki, chociażby ze względu na większe odległości i trudniejszy dostęp do informacji - stwierdził urzędnik MSZ, dodając że dodatkowymi trudnościami są odmienne systemy prawne i - niekiedy - „nie dość ortodoksyjne przestrzeganie zasad gospodarki rynkowej”. - To wszystko sprawia, że działalność na tych rynkach wiąże się ze znacznie większym ryzykiem, a więc i przedsiębiorcy oczekują zupełnie innego wsparcia niż w Europie - podkreślił Cezariusz Kwaterski.
O tym, jak istotna może być pomoc nawet na podstawowym poziomie, mówił Jerzy Pietrucha, prezes Grupy Pietrucha. - Rozpoczęcie działalności na rynkach wschodzących niesie ze sobą dość duże koszty dla firm. To nie tylko koszty wyjazdów, ale przede wszystkim czas potrzebny na znalezienie i weryfikację kontrahentów - ocenił Jerzy Pietrucha, dodając, że wsparcie przedsiębiorców w tych działaniach przynosi wymierne korzyści dla firm. - W przypadku naszej firmy wypracowanie odpowiednich relacji biznesowych w Rwandzie trwało dwa lata - podkreślił prezes Grupy Pietrucha.