Ekonomiści o projekcie budżetu: realistyczny i lepszy od oczekiwań

Ekonomiści o projekcie budżetu: realistyczny i lepszy od oczekiwań
Fot. Adobe Stock. Data dodania: 20 września 2022

Projekt budżetu jest realistyczny i lepszy od oczekiwań, wręcz konserwatywny - ocenił w rozmowie z PAP główny ekonomista PKO BP Piotr Bujak. Jego zdaniem niewykluczone, że będziemy pozytywnie zaskoczeni jego wykonaniem.

Rząd przyjął w czwartek wstępny projekt budżetu na 2018 r. Zaplanowano dochody w wysokości 355,7 mld zł, wydatki budżetu państwa w wysokości 397,2 mld zł, co oznacza, że deficyt budżetu będzie nie większy niż 41,5 mld zł. Natomiast deficyt sektora finansów publicznych (według metodologii UE) ma wynieść 2,7 proc. PKB. Ponadto, założono, że PKB wzrośnie w ujęciu realnym o 3,8 proc., a średnioroczna inflacja wyniesie 2,3 proc. Rząd założył też wzrost przeciętnego rocznego funduszu wynagrodzeń w gospodarce narodowej oraz emerytur i rent w wysokości 6,3 proc., wzrost spożycia prywatnego w ujęciu nominalnym o 5,9 proc.
Czytaj więcej: Projekt budżetu 2018: deficyt nie przekroczy 41,5 mld zł

Deficyt może być jeszcze niższy


Główny ekonomista PKO BP Piotr Bujak powiedział, że projekt jest lepszy niż można się było spodziewać. Ekonomista zakładał, że deficyt budżetu centralnego w przyszłym roku może wynieść 2,3 proc. PKB, tymczasem - jak wskazał - z projektu wynika, że będzie to nie więcej niż 2,1 proc. PKB.

Jego zdaniem trzeba jednak wziąć pod uwagę rozwój sytuacji gospodarczej i rosnące prawdopodobieństwo, że wzrost gospodarczy w przyszłym roku będzie wyższy niż 3,8 proc. założone, a wzrost konsumpcji nominalnej będzie wyższy niż 5,9 proc. założone w projekcie.

"Wydaje się, że faktyczny deficyt (budżetu - PAP) w przyszłym roku będzie niższy niż te 41,5 mld zł, niższy niż 2,1 proc. PKB" - uważa Bujak.

Zaznaczył, że to oznacza, iż nawet jeśli w sektorze samorządowym będziemy mieli do czynienia z dużym wzrostem inwestycji publicznych i znacznym pogorszeniem wyniku finansowego, po niewielkiej nadwyżce w tym roku, to przy nadal dobrym wyniku w podsektorze ubezpieczeń społecznych - bowiem ZUS powinien odnotować znaczny wzrost składek przy dalszej poprawie sytuacji na rynku pracy - łączny deficyt całego sektora finansów publicznych nie powinien przekroczyć 2,5 proc. PKB w 2018 r.

"Jest prawdopodobne coraz mocniej, patrząc na tendencję w gospodarce (...), że to będzie mniej" - dodał. Według niego jest to możliwe zwłaszcza, że wykonanie tegorocznego budżetu centralnego może być bardzo dobre - deficyt może wynieść poniżej 30 mld zł, wobec dopuszczonego w wysokości prawie 60 mld zł. Bujak zaznaczył, że deficyt sektora finansów publicznych może wynieść ok. 2 proc. PKB lub mniej.

Podkreślił, że projekt jest więc jak najbardziej realny. "Ambitny względem tego, czego niektórzy się obawiali. Natomiast względem tego, co jest wykonalne, realne, biorąc pod uwagę postępy w poprawie ściągalności podatku, biorąc pod uwagę dobrą koniunkturę, biorąc pod uwagę to, co jest wykonalne, to jest dosyć konserwatywny budżet" - ocenił.

"Myślę, że jesteśmy pozytywnie zaskoczeni projektem. Możemy być nadal zaskakiwani w tej chwili wykonaniem. Kolejny, trzeci rok z rzędu (...) jest możliwe, że nadal będziemy zaskakiwani pozytywnie wykonaniem planu. Chociaż pewnie skala nie będzie już tak duża jak w tym roku" - dodał. "To dobry budżet, realny, wykonalny z bardzo mocną stroną dochodową" - powiedział. Zaznaczył, że po stronie dochodowej projekt jest jak najbardziej realistyczny.

Efektywniej byłoby mieć wyższy deficyt?


W sytuacji, gdy kraj ma bardzo długi okres procesu konwergencji, a więc doganiania państw wyżej rozwiniętych, efektywniej byłoby mieć wyższy deficyt, o ile byłby przeznaczony na wyższe inwestycje prorozwojowe, a więc doganiające inne kraje - powiedział były wiceminister finansów Cezary Mech w komentarzu dot. założeń budżetu na 2018 r.

Jak zaznaczył ekspert, na taki kształt budżetu złożyły się dwa kluczowe czynniki wynikające z dobrej koniunktury gospodarczej i z poprawy ściągalności podatku VAT. "Przy czym ma ona też taką tendencję, że bardzo dobre wyniki, jeśli chodzi o ściągalność VAT w tym roku w części będzie można przerzucić na budżet przyszłoroczny" - powiedział Mech.

Ekspert podkreślił, że spadek zapotrzebowania kredytowego (czyli dziury budżetowej, którą trzeba sfinansować z pożyczek) mógłby być jeszcze niższy, gdyby nie reforma związana z przywróceniem wieku emerytalnego.

"Gdy patrzymy na zapotrzebowanie kredytowe to widać wyraźnie, że ono maleje, co jest związane z charakterystyką tego budżetu. Niemniej trzeba pamiętać, że jednocześnie brakuje informacji o czynnikach bardzo istotnych, a związanych z tym, że wykorzysta się ten okres na odejście od finansowania w obcych walutach" - zaznaczył. Dodał, że będzie to powodowało z jednej strony powiększanie ryzyka finansowego związanego "z frankizacją gospodarki polskiej", czyli związaną z kredytami frankowymi, a z drugiej strony z planowanym "aż 30-proc. udziałem finansowania w obcych walutach ze strony budżetu".

Natomiast w ocenie Mecha, budżet na 2018 r. jest rozczarowujący z punktu widzenia rozwoju gospodarczego. "W sytuacji, gdy Polska potrzebuje nakładów inwestycyjnych w środki trwałe w wysokości 5 bln zł, w procesie konwergencji do dogonienia krajów o wyższym poziomie rozwoju i wyższym poziomie wynagrodzeń niewykorzystanie możliwości, które tkwią w budżecie, żeby zwiększyć wydatki prorozwojowe tam, gdzie dają one najwyższe przyspieszenie świadczy o tym, że struktura państwa nie do końca orientuje się, gdzie mogłaby te środki umieścić, żeby przyspieszyć proces konwergencji" - ocenił ekonomista.

"Potrzebujemy 5 bln zł na dogonienie tych państw. Jeżeli nie dokonujemy nakładów rozwojowych, to tak naprawdę redukujemy nasz proces doganiania owych państw. Takie rozwiązanie byłoby bardzo korzystne, gdyby dotyczyło kraju, który ma najwyższy poziom gospodarczy. Te państwa mają infrastrukturę wzrostu na bardzo wysokim poziomie - optymalnym" - zaznaczył rozmówca PAP.

Jego zdaniem, w tym kontekście wzrost PKB 3,8 proc. przy bardzo dobrych założeniach, co do koniunktury zagranicznej jest "wzrostem stagnacyjnym", w którym zobowiązania pozabudżetowe będą rosły szybciej "wyhamowując perspektywy wzrostu długoterminowego". "Jest to związane z tym, że zakładany jest bardzo powolny proces konwergencji, o czym świadczy niski zakładany wzrost wynagrodzeń, bo zaledwie o 4,5 proc." - wskazał.

Mech podkreślił, że w sytuacji, gdy występuje w Polsce załamanie demograficzne i związany z nim spadek bezrobocia wskazuje to na kontunuowanie "błędnej polityki". "A mianowicie dalszego schładzania wzrostu wynagrodzeń poprzez wspieranie masowej imigracji z Ukrainy w sytuacji, gdy mamy 2,2 mln emigracji Polaków, których powrót do kraju jest w znacznym stopniu uzależniony od wynagrodzeń w Polsce" - wyjaśnił Mech.

W tym kontekście, jak podkreślił, zakładane oparcie wzrostu, zapisane w propozycjach, nie tylko na inwestycjach unijnych, ale również prywatnych jest zbyt optymistyczne. "Pozwalając pracodawcom na to, żeby oszczędzali na funduszu płac nie skłania się ich do wdrażania inwestycji, innowacji, doszkalania pracowników" - ocenił. Dodał, że tego typu polityka jest związana z brakiem spojrzenia budżetowego z punktu widzenia poszerzenia bazy podatkowej w przyszłości poprzez "dokonanie inwestycji aktualnych, pozwalających na szybszy proces konwergencji i przyspieszenie wzrostu wynagrodzeń".

"Ten brak jest bardzo widoczny w komentarzach mówiących o tym, że największą pozycją wydatkową dodatkową jest 10-miliardowy wydatek związany z wcześniejszym przejściem na emeryturę, co wiąże się z obniżeniem wieku emerytalnego" - wyjaśnił były wiceminister finansów.

I dodał: "Posiadanie rachunkowości dotyczącej aktywów i pasywów państwa pozwoliłoby na to, żeby uformować budżet bardziej prorozwojowy, a więc taki, w którym dokonuje się niezbędnych inwestycji w przyszłości, spłacających się wyższą bazą podatkową (...).

"Należałoby zatem postulować wprowadzenie rachunkowości zadaniowej opartej o patrzenie na budżet państwa z perspektywy przyszłej bazy podatkowej, przyspieszenia procesu konwergencji, jak też i na patrzenie na wydatki, które są wegetatywne, jak i też te, które pomniejszają przyszłe zobowiązania państwa" - ocenił Mech.

Jego zdaniem brak tego typu spojrzenia sprawia, że obecnie koncentrujemy się na tym, że redukujemy zapotrzebowanie kredytowe budżetu (czyli deficyt budżetowy), nie zwracając uwagi na to, że powiększamy ryzyko spłaty jego zobowiązań. "Jednocześnie redukujemy wzrost gospodarczy, bazę podatkową, jak też nie zwracamy uwagi na efektywne zarządzanie aktywami i pasywami skarbu państwa" - podsumował ekspert.
×

DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU JEST DOSTĘPNA DLA SUBSKRYBENTÓW STREFY PREMIUM PORTALU WNP.PL

lub poznaj nasze plany abonamentowe i wybierz odpowiedni dla siebie. Nie masz konta? Kliknij i załóż konto!

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu

Podaj poprawny adres e-mail
W związku z bezpłatną subskrypcją zgadzam się na otrzymywanie na podany adres email informacji handlowych.
Informujemy, że dane przekazane w związku z zamówieniem newslettera będą przetwarzane zgodnie z Polityką Prywatności PTWP Online Sp. z o.o.

Usługa zostanie uruchomiania po kliknięciu w link aktywacyjny przesłany na podany adres email.

W każdej chwili możesz zrezygnować z otrzymywania newslettera i innych informacji.
Musisz zaznaczyć wymaganą zgodę

KOMENTARZE (0)

Do artykułu: Ekonomiści o projekcie budżetu: realistyczny i lepszy od oczekiwań

NEWSLETTER

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

Polityka prywatności portali Grupy PTWP

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!