Mieliśmy bardzo tłusty 2017 r., wysoki wzrost gospodarczy, wyższe dochody z VAT, mimo to zakończył się deficytem - mówi główny ekonomista banku Pekao Marcin Mrowiec. Chwali resort finansów za ograniczenie w zeszłym roku emisji obligacji, zwłaszcza w walutach.
- - Grudzień potwierdził to, o czym rozmawialiśmy przez cały zeszły rok, czyli znaczną poprawę wpływów z VAT, o około 30 mld zł względem poprzedniego roku - zauważył ekonomista.
- - Musimy jednak pamiętać, że w tej kwocie mamy trzy istotne kategorie (...). Pierwsza to poprawa koniunktury, druga to uszczelnienie systemu podatkowego, a trzecia to zmiany w sposobie naliczania VAT, czyli na przykład ograniczenie kwartalnych rozliczeń, czy odwrócony VAT w budownictwie - powiedział ekonomista.
- Ekonomista zwrócił uwagę, że wyższe dochody budżetu i niższe wydatki miały miejsce w sytuacji wzrostu gospodarczego w wysokości 4,6 proc. (takie dane podał GUS we wtorek), czego - jego zdaniem - raczej już nie uda się powtórzyć przez dłuższy czas.
Mrowiec uważa, że wzrost dochodów z VAT to niewątpliwy sukces resortu finansów i rządu, istotny wpływ na to miało uszczelnienie systemu podatkowego. Niemniej, jego zdaniem, z tego tytułu mogło pochodzić dodatkowe kilkanaście miliardów złotych z VAT, między 12-15 mld zł.
- Na pewno uszczelnienie VAT nie dało 30 mld zł. Na tę kwotę co najmniej w połowie składa się poprawa koniunktury. Mamy przecież znacznie wyższy wzrost PKB niż zakładano, poza tym PKB rośnie w takich kategoriach, które są "podatkotwórcze", jak konsumpcja prywatna, która okazała się bardzo mocna. Także inwestycje są opodatkowane 23 proc. VAT-em - dodał ekonomista.
Według niego zmiany w sposobie rozliczania VAT spowodowały, że część środków, którymi wcześniej obracały firmy, teraz trafiły lub znajdują się przez dłuższy czas na kontach budżetowych. Mogło to dać budżetowi dodatkową kwotę w wysokości ok. 4-6 mld zł.
Zobacz: Deficyt budżetowy w 2017 roku nieco powyżej 25 mld zł
Ekonomista wskazał, że dochody z akcyzy były na poziomie podobnym do osiągniętych rok wcześniej, poprawiły się natomiast o kilka miliardów złotych dochody budżetu z podatków PIT i CIT, ale w tym przypadku poprawa nie była tak spektakularna, jak w VAT.
Mrowiec zauważył, że poziom wydatków był natomiast zbliżony do 2016 r. - Wydawało się, że dotacja do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych będzie jeszcze mniejsza, niż w rzeczywistości była na koniec roku (okazała się niższa o ok. 2 mld zł od planu - red.). W grudniu prawdopodobnie mieliśmy tu do czynienia z istotnym przesunięciem, bowiem w listopadzie i październiku "oszczędności" były znacznie większe. Możemy przypuszczać, że dzięki temu lepiej będą wyglądały liczby tegoroczne, to pragmatyka działań budżetowych - ocenił.
Ekonomista zwrócił uwagę, że wyższe dochody budżetu i niższe wydatki miały miejsce w sytuacji wzrostu gospodarczego w wysokości 4,6 proc. (takie dane podał GUS we wtorek), czego - jego zdaniem - raczej już nie uda się powtórzyć przez dłuższy czas. - Czyli mieliśmy bardzo dobry rok, a pomimo tego musieliśmy się zapożyczyć na 25,4 mld. W przeciwnym razie budżet by nam się nie złożył - powiedział Mrowiec.
Porównał sytuację do firmy, która mimo jednego z najlepszych lat w historii ma stratę, ale cieszy się, że ona jest mniejsza niż wcześniej zakładano. - Wydaje mi się, że tak dobre czasy to okazja, żeby porozmawiać o tym, iż w sytuacji silnego wzrostu gospodarczego powinniśmy mieć nadwyżkę w budżecie, a co najmniej równowagę budżetową - powiedział.
Według niego wypracowana nadwyżka powinna zostać odłożona na lata chude. - Tymczasem mieliśmy bardzo tłusty rok, a i tak mamy deficyt. To oznacza, że jeżeli będą lata chudsze - nie 2018 r., ale w 2019 r. i 2020 r. jest znacznie większa liczba niebezpieczeństw - to deficyt będzie jeszcze większy - dodał.
Ekonomista pochwalił resort finansów za wyraźny spadek wielkości emisji obligacji złotowych (z ponad 60 mld zł na ok. 24 mld zł) i niższe finansowanie zagranicznie długu (spadek z prawie 11 mld zł na ok. 600 mln zł). - To też należy odnotować na plus, bowiem oznacza, że nie zwiększamy komponentu zagranicznego w łącznym zadłużeniu. Może mieć to znacznie np. w sytuacji osłabienia złotego - dodał.
Zgodnie z opublikowanymi w środę danymi resortu finansów w sprawie szacunkowego wykonania budżetu państwa w 2017 r., zeszły rok zakończył się deficytem w wysokości 25,4 mld zł, wobec dopuszczonego w ustawie budżetowej w wysokości ponad 59,3 mld zł (42,7 proc. dopuszczonej wysokości). Tym samym deficyt w 2017 r. był niższy o 20,8 mld zł w stosunku do deficytu zrealizowanego w 2016 r., kiedy sięgnął 46,2 mld zł.
Wiceminister finansów Teresa Czerwińska zwróciła uwagę, że zeszłoroczny deficyt okazał się jednym z najniższych w ostatnich latach. - Tak niski deficyt nie jest zaskoczeniem i ukształtował się na oczekiwanym poziomie. Jest on efektem, co należy podkreślić, m.in. bardzo dobrej ściągalności dochodów budżetowych, w szczególności podatku VAT - zaznaczyła Czerwińska.
Według danych MF dochody budżetu państwa w 2017 r. wyniosły 350,5 mld zł i były wyższe, niż prognozowano w ustawie budżetowej o 25,1 mld zł. W stosunku do 2016 r. dochody w 2017 r. były wyższe o 11,4 proc. Natomiast wydatki, według szacunkowych danych, wyniosły 375,9 mld zł, tj. 97,7 proc. planu. W 2016 r. przekazano na wydatki 360,8 mld zł, czyli 97,9 proc.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Ekonomista Pekao: wysoki wzrost gospodarczy, wyższe dochody z VAT, a jednak był deficyt