Eksportując do Azji nie możemy zapomnieć o Rosji

Eksportując do Azji nie możemy zapomnieć o Rosji
Fot. Adobe Stock. Data dodania: 20 września 2022

O barierach, szansach i możliwościach zdobywania rynków wschodniej Azji i Afryki rozmawiano podczas debaty pt. Daleki Wschód zastąpi Rosję? Polscy eksporterzy żywności szykują się do skoku na rynki Chin, Indii, Wietnamu. A może Afryka?, która odbyła się na III Wschodnim Kongresie Gospodarczym w Białymstoku.

Pierwszym poruszonym tematem, było rosyjskie embargo. Paneliści zastanawiali się, czy rynki dalekowschodnie będą mogły zastąpić zamknięty dla nas obecnie rynek rosyjski.

- Znaleźliśmy się w takiej sytuacji, w której musimy szukać nowych rynków, sprzedawać nasze artykuły rolno-spożywcze gdzie indziej. Musimy jednak zdać sobie sprawę, że w 100 procentach nie da się zastąpić rynku rosyjskiego – mówił Witold Karczewski, prezes, Izba Handlowo-Przemysłowa w Białymstoku, Wiceprezes Zarządu, Contractus Sp. z o.o. W jego opinii, kolejnym zmartwieniem jest to, że w Rosji pojawili się inni, nowi gracze, nowi dostawcy. - Nie wiemy, czy po powrocie odzyskamy naszą poprzednia pozycję – zauważył prezes Karczewski. Mówił, iż warto odnotować, że obecne wyniki eksportowe nie są złe, chociaż rentowność mogłaby być lepsza. - Wiele czynników utrudnia wejście polskiej żywności na rynki dalekiego wschodu, czy w ogóle na nowe rynki. Jednym z takich czynników jest ASF. Jesteśmy w województwie, gdzie ASF się najbardziej rozwija. To nie pomaga w rozwoju eksportu. Przykład jabłek - rynek rosyjskich wymagał jabłek wielokolorowych, natomiast rynek azjatycki wymaga jabłek jednokolorowych. Nowe sady to długotrwała inwestycja – mówił prezes Izby Handlowo-Przemysłowej w Białymstoku. Podkreślił, iż zostaliśmy zmuszeni do szukania nowych rynków, one są, ale nigdy nie zastąpią nam rynku rosyjskiego.

Zdaniem Wojciecha Dąbrowskiego, prezes zarządu, firmy Edpol Food & Innovation Sp. z o.o., rosyjskie embargo, to dobra okazja, abyśmy szukali swoich szans na wschodzie, ale także na sąsiednich rynkach.

- Mam na myśli kraje takie jak Uzbekistan, Tadżykistan, czy inne odległe byłe republiki radzieckie. Uważam, że rynki Rosji kiedyś do nas wrócą. Nie mamy wpływu kiedy to nastąpi, ale uważam, że mentalnie i fizycznie jest nam blisko do Rosjan. Znamy kulturę tych regionów – mówił prezes Edpol. Zwrócił uwagę, że starając się zdywersyfikować kierunki eksportu, firma wielokrotnie brała udział w targach np. Sial w Szanghaju, w Wietnamie, w Indiach, Indonezji. - Sam byłem wiele tygodni w Tokio. Są to rynki bardzo interesujące, ale jest nam jeszcze stosunkowo daleko do nich. Daleko mentalnie, także fizycznie, bo wiele produktów nie jest w stanie przetrwać drogi morskiej. Cały proces poznania tych rynków, mentalności klientów, nisz jakie tam są, to proces, który trwa wiele lat – uważa Wojciech Dąbrowski. - Mam nadzieję, że rynki rosyjskie wrócą, powinniśmy jednak myśleć o jej rynkach ościennych jak Kazachstan. Powinniśmy także szukać coraz nowy rynków – reasumował prezes Dąbrowski.

Do wcześniejszych wypowiedzi odniósł się Zhang Yi – General Manager, China Merchants China-Belarus Commerce & Logistics Cooperation, CJSC. - Nas jest miliard 300 milionów i nie jest tak, że lubimy tylko jeden rodzaj jabłek. Naprawdę mamy zróżnicowane gusta i każdy znajdzie u nas klientów dla siebie – mówił Zhang Yi. Podkreślił przy tym, że aby jednak móc rozwijać eksport do Chin trzeba znaleźć dobrego partnera na miejscu, który pomoże nawiązać kontakty handlowe i je odpowiednio rozwinąć. - Moim zdaniem, pozyskanie odpowiedniego partnera chińskiego, kogoś kto zna lokalny rynek, jest absolutnie koniecznym warunkiem, aby rozwijać współpracę i wymianę handlową – mówił Zhang Yi.

Zgodził się z tym Witold Karczewski. - W Chinach bardzo istotną jest sprawa znalezienia stabilnego i odpowiedzialnego partnera. Jeżeli chodzi o kulturę, tradycję czy mentalność, to trzeba uzbroić się w cierpliwość, często i długo tam przebywać, aby się wzajemnie poznać. W naszymi bliskimi sąsiadami wschodnimi, dobrze się mamy, mamy wspólny język. Wiele firm otwiera swoje przedstawicielstwa, zatrudnia miejscowych pracowników i osiąga dobre rezultaty. Logistyka jest bardzo ważną sprawą we współpracy z krajami dalekiej Azji. To, że zaistnieliśmy w ogóle na tych rynkach, świadczy o tym, że potrafiliśmy się odnaleźć – uważa prezes, Izba Handlowo-Przemysłowa w Białymstoku.

Na dywersyfikację rynków zbytu zwrócił uwagę Piotr Soroczyński, główny ekonomista, Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych SA. - Uczymy się, że nasi odbiorcy powinny zdywersyfikowani. Myśląc o Rosji, myślimy przede wszystkim o embargu na żywność. Musimy pamiętać, że rynek rosyjski bardzo zubożał. To nie tylko kwestia żywności, ale ogólnej współpracy z odbiorcami rosyjskimi. Remedium na te trudności jest posiadanie, czy poszukiwanie różnych partnerów handlowych. To trudne, jeśli długo miało się jednego partnera, który odbierał większość naszego towaru. Myślę, że rynki dalekowschodnie są bardzo dla nas obiecujące. Nie chodzi tylko o ogólną liczbę mieszkańców Chin, ale jeżeli wziąć tylko pod uwagę bogatszą warstwę społeczną, to otrzymamy 200 tysięcy bogatych konsumentów – mówił Piotr Soroczyński. Zaznaczyła także, że kuchnia dalekowschodnia dużo łagodniejsza, coś co produkujemy dobrze musimy przeobrazić pod smak i gust docelowych odbiorców.

Aspekt przewag konkurencyjnych poruszył prezes Dąbrowski. - Chciałbym podzielić się refleksją, kiedyś najważniejsza była cena. Obecnie na rynkach europejskich także konkurujemy ceną. Ale coraz częściej konkurujemy także wysoką jakością naszych towarów. Obecnie jakością i relatywnie niską ceną możemy na wielu rynkach, ale boli mnie fakt, że nasz eksport jest w dużej mierze oparty o surowce. Chwalimy eksporterów wyrobów mlecznych czy mięsa. Ale moim zdaniem powinniśmy myśleć w coraz większym stopniu o eksporcie produktów wysoko przetworzonych – uważa prezes firmy Edpol.

Wskazał, że musimy szukać nisz rynkowych na tych dalekich rynkach. Aby było to możliwe, musimy przestać myśleć o sprzedaży tego co mamy, ale musimy zacząć wytwarzać to czego oczekują lub szukają potencjalni odbiorcy. - To jest podejście, o którym powinniśmy myśleć już teraz, aby być obecnymi na rynkach azjatyckich jutro i pojutrze – powiedział Wojciech Dąbrowski. Zauważa przy tym, że często nasz przemysł bazuje na surowcach pochodzenia azjatyckiego. Tylko dzięki naszej technologi i innowacjom możemy te surowce przerabiać. - Myślę o technologii, o produktach innowacyjnych – także tych starych, ale dostosowanych do nowych potrzeb nowych odbiorców – dodał.

Zhang Yi zapytany, jakie firmy mają największe szanse odnaleźć dobrych partnerów na rynku chińskim i co powinny zrobić, aby to się im udało, powiedział, że nie tylko duże podmioty mogą skutecznie eksportować.

- Wielkość nie ma specjalnego znaczenia. Jak mówiłem wcześniej, najważniejsze jest znalezienie partnera w Chinach, który pozwoli rozwinąć współpracę. Oczywiście dużym firmom jest łatwiej, mają do dyspozycji większe zasoby, mogą sobie pozwolić na większe koszty pozyskania partnerów i rozpoznania rynku – powiedział dyrektor chińsko-białoruskiego parku przemysłowo-handlowego w Mińsku.

Drugim potencjalnie interesującym rynkiem dla polskich eksporterów jest Afryka. Piotr Soroczyński zauważył, że polscy przedsiębiorcy mieli obawę, że nie będą umieli poruszać się w innym kręgu kulturowym. - Ekspansja polskich firm dlatego nie była szczególnie silna. Afryka to nie jeden kraj. To dziesiątki krajów. To jak wyglądają potrzeby rynków, gospodarki jest silnie zróżnicowane. Najczęściej Polacy byli obecni na rynkach Afryki Północnej. Mieliśmy tam pewne tradycje z czasów PRL jak duże kontrakty elektrotechniczne. Także RPA była przyczółkiem gospodarki, która jest dla nas zrozumiała. Pozostałe kraje nie były dotykane, bo nie wiadomo było jak się tam poruszać. Obecnie to się zmienia – zauważa główny ekonomista KUKE. Po pierwsze firmy samodzielnie pozyskują tam kontakty i ich partnerzy wykorzystują je aby tam wejść. - Obecnie patrząc na statystyki handlu zagranicznego mamy eksplozję sprzedaży do krajów Zatoki Perskiej. Jest ich więcej niż logicznie można by uplasować na tamtych rynkach. Oni bardzo dużą cześć kupowanych od nas towarów dystrybuują dalej, np. do Afryki. Tak więc także w tamtym rejonie pojawia się kwestia znalezienia miejscowego partnera – podkreśla Soroczyński. - Oczywiście, musimy podzielić się czasem niską marżą. Ale jeśli chcemy klienta przyzwyczaić do naszych towarów warto to zrobić – uważa. Dodaje, że partnerzy z Chin bardzo dobrze poruszają się po rynku Afryki, bo są tam od dziesiątek lat. - Chińczycy mają dobre rozeznanie. Tak więc będąc na rynku chińskim mamy szanse wejść do Afryki – dodał Piotr Soroczyński. Do tej wypowiedzi nawiązał Zhang Yi, który zauważył, iż park przemysłowo handlowy w Mińsku ma także swoje przedstawicielstwa w Afryce. - Chętnie pomagamy wszelkim partnerom w ich działalności na tamtym rynku – podkreślił Zhang Yi.

- Mój pogląd na Afrykę jest odmienny. Intensywnie rozwijają się Etiopia, Kenia, Tanzania, Senegal. Możemy współpracować przez bliski wschód, marżą można się dzielić, ale lepiej jeśli zostaje ona w naszych firmach. Rynek afrykański jest głodny nowych technologii przetwórstwa, rozwoju hodowli, rolnictwa. Tutaj polska ma duże pole do popisu i może bardzo szybko zaistnieć w afryce – uważa Witold Karczewski. W jego opinii, trzeba kilku lat żeby polskie firmy dobrze tam funkcjonowały. Oczywiście trzeba uwzględnić odmienną kulturę i klimat. Obecnie poruszanie się po tym rynku nie jest trudne i jest to jeden z najbardziej perspektywicznych rynków. Są tam ci, którzy mieli kolonie, ale my musimy tam znaleźć swoje miejsce i to dla nas ważna alternatywa – podkreśla prezes, Izba Handlowo-Przemysłowa w Białymstoku.

Poruszono również kwestie protekcjonizmu w Europie. - Europa jest otwarta, ale każdy stara się chronić swój rynek. Mamy przykład w Czechach, gdzie są rozpoznawalne marki artykułów mleczarskich czy mięsnych. My reagujemy prawidłowo, bo jest kontrreakcja. Oni mają u nas ciągnik Zetor. Wiele było postulatów żebyśmy wprowadzili trudności dla nich, ale tego nie zrobiliśmy. Warto pamiętać, że polskie przedsiębiorstwa eksportują do Czech żywność, ale Czesi do nas chociażby ciągniki Zetor – zauważył prezes Karczewski.

Wiele uwagi poświęcono również wsparciu dla eksportu ze strony rządu czy organizacji administracji. - Mamy sporą drogę przed sobą do rozwinięcia odpowiednio scentralizowanej pomocy państwa w zakresie promocji i tworzenia marek, które moglibyśmy pokazywać jako polskie. Niektóre kraje mają jedną markę żywności, pod którą sprzedają wszyscy producenci. Jest wtedy o wiele prościej ją promować – uważa ekspert KUKE. Podkreślał, że my konkurujemy nie na poziomie całego narodu, ale między koncernami. Nasi producenci są mniejsi i krócej na rynku, a więc mają trudniej. - Co do zasady w Europie nie ma żadnych barier. Natomiast skuteczną ochroną jest to, że klient jest lojalny wobec swoich wyrobów. Na zachodzie podstawą jest to co można kupić od lokalnego przedsiębiorcy i jeśli ktoś tak nie robi to jest wytykany palcami – uważa Piotr Soroczyński. Nawiązał także do polityki sieci handlowych w tym zakresie. - Pragmatyką sieci jest sprzedaż na danym rynku wyrobów z tego rynku, bo są dopasowane smakiem, lojalnością. Sieci mogą być naszą forpocztą, ale jeśli mają operacje w wielu krajach kupując na każdym rynku towary mają nadwyżkę i redystrybucją ją po innych rynkach, jako żywność egzotyczną. Czasami część towarów „egzotycznych” zaczyna być tak popularna, że trafiają już na te półki podstawowe. Dzięki temu jest lepiej widziana przez lokalnych konsumentów, jak w Niemczech czy Wielkiej Brytanii – powiedział główny ekonomista KUKE.

 – Marzy mi się, aby park przemysłowo handlowy w Mińsku stał się centrum połączeń pomiędzy Polską, Europą z Chinami. Chciałbym aby pociągi jeździły wypełnione w obie strony i wierzę, że możemy w tym pomóc z obopólną korzyścią dla wszystkich – puentował debatę Zhang Yi. Natomiast Piotr Soroczyński podkreślał rolę smaków i dostosowania ich do lokalnych potrzeb i preferencji. Zdaniem Witolda Karczewskiego powinniśmy robić ekspansję na rynki afrykańskie czy dalekowschodnie, ale nie możemy zapominać o rynku rosyjskim. - Musimy zrobić wszystko, aby móc tam wrócić. Nie możemy sobie pozwolić na jego ostateczne stracenie – podkreślił. Z kolei Wojciech Dąbrowski apelował, abyśmy jako polskie firmy konkurowali nie tylko ceną i wysoką jakością, ale także innowacyjnym produktem. - Nie traktowałbym innowacji jakoś górnolotnie, ale mam tu na myśli dostosowanie do lokalnych potrzeb – dodał.
×

DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU JEST DOSTĘPNA DLA SUBSKRYBENTÓW STREFY PREMIUM PORTALU WNP.PL

lub poznaj nasze plany abonamentowe i wybierz odpowiedni dla siebie. Nie masz konta? Kliknij i załóż konto!

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu

Podaj poprawny adres e-mail
W związku z bezpłatną subskrypcją zgadzam się na otrzymywanie na podany adres email informacji handlowych.
Informujemy, że dane przekazane w związku z zamówieniem newslettera będą przetwarzane zgodnie z Polityką Prywatności PTWP Online Sp. z o.o.

Usługa zostanie uruchomiania po kliknięciu w link aktywacyjny przesłany na podany adres email.

W każdej chwili możesz zrezygnować z otrzymywania newslettera i innych informacji.
Musisz zaznaczyć wymaganą zgodę

KOMENTARZE (0)

Do artykułu: Eksportując do Azji nie możemy zapomnieć o Rosji

NEWSLETTER

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

Polityka prywatności portali Grupy PTWP

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!