„Reforma finansów publicznych” to sformułowanie-wytrych. Niesprowadzone do działań operacyjnych, do konkretu stawia fałszywą, prostą diagnozę: zreformujemy finanse, będzie łatwiej bilansować budżet - mówi przewodniczący Rady Gospodarczej przy Prezesie Rady Ministrów Jan Krzysztof Bielecki w rozmowie z Nowym Przemysłem.
- Reformę OFE wkalkulowano w budżet 2014, ale i tak musimy wyłuskać jeszcze oszczędności w stosunku do złożonego w parlamencie projektu, by zaspokoić oczekiwania Komisji Europejskiej. Tym bardziej irytuje intelektualny chaos: mnóstwo osób powtarza, że jeżeli przesunie się aktywa z OFE do ZUS, czyli 150 mld zł, no to rząd wzbogaci się o tę kwotę i będzie miał z czego wydawać. Absurdalne i przerażające, że ekonomiści mogą używać takiego argumentu... W roku 2015, chcąc wyjść z procedury nadmiernego deficytu, musimy dokonać kolejnego dostosowania: albo przyciąć budżet, albo zwiększyć podatki - na poziomie mniej więcej 17 mld zł.
To może wreszcie pora na radykalne zmiany?
- „Reforma finansów publicznych” to sformułowanie-wytrych. Niesprowadzone do działań operacyjnych, do konkretu stawia fałszywą, prostą diagnozę: zreformujemy finanse, będzie łatwiej bilansować budżet. Po prostu - policzmy.
Słychać: w samym KRUS można zaoszczędzić kilkanaście miliardów. Ale to czysta demagogia, bo kilkanaście miliardów można uzyskać tylko wtedy gdyby 1,4 mln rolników, którzy już pobierają emerytury, odebrać te świadczenia. A niby dlaczego? Gdzie tu sprawiedliwość? A jeżeli myśleć w przód to można wprowadzić Podatek dochodowy dla zamożniejszych rolników. Ale to „tylko” miliard złotych na plus dla budżetu. Jeżeli górnik dołowy nie musi mieć prawa do wcześniejszej emerytury (a jestem głęboko przekonany, że to jeden z najuczciwszych przywilejów w Polsce), to oszczędności sięgną 200-300 mln zł w skali rocznej.
Dorzućmy do tego przywileje sędziów i prokuratorów - w sumie to redukcje raczej z kategorii „sprawiedliwość społeczna” niż „poważne efekty dla finansów publicznych”. Służby mundurowe… Rząd wydłużył okres minimalnego stażu przedemerytalnego z 15 do 25 lat. I jakoś nie widzę w parlamencie sił, lansujących jeszcze poważniejsze zmiany. Widać więc, że reforma finansów publicznych polegająca na cięciu przywilejów nie rozwiązuje najważniejszych problemów budżetowych.
Polskie wydatki w relacji do PKB są na poziomie 44 proc.; w tym współfinansowanie do środków unijnych i finansowanie reformy emerytalnej stanowią rocznie niecałe 5 proc. PKB (urosły już do 24 mld zł plus koszty obsługi – czyli do ponad 30 mld zł). No i zostajemy z wydatkami na poziomie 40 proc… Wśród państw OECD należymy do krajów z najmniejszą redystrybucją.
Z pana wywodu wynika, że zrównoważenie finansów publicznych wydaje się właściwie niemożliwe.
- Co najmniej: bardzo trudne. Skuteczniejsza niż wielkie reformowanie (koszmarnie trudno zdefiniować, co po stronie wydatków mocno i wystarczającym stopniu ściąć) jest reguła wydatkowa, zakładająca, że budżet państwa nie rośnie szybciej niż PKB, niż przychody.
Wchodzimy w fundamentalną dyskusję: co państwo powinno finansować.
- W najnowszym raporcie OECD „Government at a Glance” widać, że w zasadzie procentowo mamy podobne wydatki, jak średnia krajów OECD - z jednym wyjątkiem: na opiekę zdrowotną wydajemy mniej. Z mowy liczb wynika, że nie ma miejsca na cuda, magiczne zmiany.
A skala obciążenia podatkowego? Nie jesteśmy nadmiernie opresyjni – Polska tkwi w pierwszej siódemce krajów OECD. Najzwyczajniej: nasz budżet nie jest taki duży; nominalnie wzrósł o 100 mld zł przez ponad 10 lat.
Całość z rozmowy z Janem Krzysztofem Bieleckim – w styczniowym numerze Miesięcznika Gospodarczego Nowy Przemysł.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: J. K. Bielecki: cięcie przywilejów nie uratuje budżetu