Dla rosyjskich biznesmenów wzmianka w ujawnionych przez media dokumentach z rajów podatkowych, tzw. Paradise Papers, może okazać się "toksyczna"; informacje z tych dokumentów mogą być wykorzystane przez USA podczas rozszerzania sankcji.
- Usługami kancelarii rejestrującej aktywa w rajach podatkowych posługiwali się tacy rosyjscy biznesmeni jak bracia Arkadij i Boris Rotenbergowie czy Oleg Deripaska, a także Marina Sieczyna, była żona szefa koncernu Rosnieft Igora Sieczyna.
- Obecnie resort finansów USA przygotowuje raport dla Kongresu na temat oligarchów i urzędników w Rosji aktywnych w polityce zagranicznej i będzie w tym celu oceniał zagraniczne aktywa tych osób i ich powiązania z rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem.
- Te informacje mogą być wykorzystane do tworzenia nowych list osób objętych sankcjami. W tym świetle wzmianka w Paradise Papers może okazać się nadzwyczaj toksyczna.
- To, że należący do Jurija Milnera i Aliszera Usmanowa fundusz DST Global w latach 2009-2010 kupował akcje Facebooka i Twittera za pieniądze Gazprom Investholding i VTB, wygląda poprzez pryzmat skandalu dotyczącego rosyjskiego śladu w wyborach amerykańskich o wiele bardziej dramatycznie, niż mogłoby się wydawać jeszcze półtora roku temu - zauważają wtorkowe "Wiedomosti".
Jak dodają, w komentarzu dla "NYT" fundusz zapewnił, że część akcji sprzedał w 2012 roku i że "to był tylko biznes". - Jednak dla prasy amerykańskiej są to tak czy inaczej złowieszcze "pieniądze Kremla" - wskazuje gazeta.
Przypomina, że obecnie resort finansów USA przygotowuje raport dla Kongresu na temat oligarchów i urzędników w Rosji aktywnych w polityce zagranicznej i będzie w tym celu oceniał zagraniczne aktywa tych osób i ich powiązania z rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem. - Te informacje mogą być wykorzystane do tworzenia nowych list osób objętych sankcjami. W tym świetle wzmianka w Paradise Papers może okazać się nadzwyczaj toksyczna - oceniają "Wiedomosti".
Jak relacjonują, z ujawnionych dokumentów wynika, że usługami kancelarii rejestrującej aktywa w rajach podatkowych posługiwali się tacy rosyjscy biznesmeni jak bracia Arkadij i Boris Rotenbergowie czy Oleg Deripaska, a także Marina Sieczyna, była żona szefa koncernu Rosnieft Igora Sieczyna.
Dziennik przyznaje, powołując się na ocenę komentatorów, że praktycznie wszystkie opisywane transakcje są legalne. Przedstawiciel międzynarodowej organizacji walczącej z korupcją Transparency International Ilja Szumanow powiedział "Wiedomostiom", że bez ujawniania takich spraw obywatelom trudno byłoby sobie wyobrazić, "jak budowany jest system globalnych pieniędzy i podwójnych standardów".
- W 2017 roku nie można postrzegać dokumentów z rajów podatkowych tylko jako sieci powiązań komercyjnych. Świat teraz musi patrzeć na nie poprzez pryzmat polityki - oceniają "Wiedomosti".
Jak zauważają, dziś "rzeczywistość rajów podatkowych to oddzielny świat", gdzie mogą spotkać się tacy ludzie jak minister handlu USA Wilbur Ross i firmy, których akcjonariusze bliscy są prezydentowi Rosji. - W rzeczywistości nigdy się oni nie spotkali (...), ale to nie jest potrzebne - do takich spotkań służy rzeczywistość rajów podatkowych - zauważają "Wiedomosti".
Dziennik przypomina publikację Panama Papers w 2016 roku i ocenia, że wówczas "w Rosji reakcja była skromna". Jak relacjonuje gazeta, Putin potwierdził, że jeden z bohaterów Panama Papers, wiolonczelista Siergiej Rołdugin - według dokumentów miliarder - jest jego przyjacielem, ale jest on wyłącznie mecenasem sztuki.
W rozmowie z "Wiedomostiami" Szumanow podkreślił, że rezultaty śledztwa w sprawie Panama Papers, zapowiedzianego przez prokuraturę generalną Rosji, nie są znane. W czerwcu br. prokuratura poinformowała, że nie będzie ujawniać wyników śledztwa w tej sprawie, argumentując, że dokumenty zawierają informacje poufne.
Bracia Rotenbergowie i Igor Sieczyn zostali objęci sankcjami USA już w 2014 roku, po aneksji Krymu przez Rosję.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Paradise Papers mogą zaszkodzić rosyjskim biznesmenom