Plan Junckera ma wesprzeć takie projekty, które są zbyt ryzykowne dla banków komercyjnych. Zdaniem uczestników panelu „Plan Inwestycyjny dla Europy – nowe rozwiązania w zakresie finansowania przedsiębiorstw” problemem nie jest brak finansowania, lecz odpowiedniej jakości projektów, nadających się do wsparcia.
Zdaniem Witolda Słowika, podsekretarza stanu w Ministerstwie Rozwoju, istnieje ścisły związek między planem rządu a planem Junckera, w którym jest mowa o branżach innowacyjnych, mających na celu pobudzenie rozwoju. Cele planu rządu są analogiczne.
Kim Kreilgaard, specjalista ds. bankowości, kierownik wydziału przedsiębiorstw na Polskę i Kraje Bałtyckie w Europejskim Banku Inwestycyjnym zauważył, że Polska nie inwestuje tyle ile powinna, żeby dogonić stare kraje Unii Europejskiej. Stwierdził, że w najnowszej wersji planu możliwe jest wsparcie nie tylko dużych przedsięwzięć, ale także mniejszych – próg kredytu spadł z 20 mln euro do 7,5 mln euro.
Z tej zapowiedzi zadowolony był zwłaszcza Tomáš Novotný, wiceminister przemysłu i handlu ds. funduszy unijnych, wspierania prac badawczo-rozwojowych, inwestycji i innowacji Czech, gdzie małe i średnie firmy dominują w gospodarce. Obawiał się on, że czeskie przedsiębiorstwa mogą stracić zbyt wiele czasu na przekonanie się do kredytów oferowanych w ramach planu Junckera, zwłaszcza że były przyzwyczajone do subsydiów. - Pamiętam jak długo firmy uczyły się obecnej struktury finansowania z funduszy europejskich, boję się, że większość finansów z planu Junckera zdąży odpłynąć do krajów tzw. starej unii - powiedział Novotný.
Mirosław Panek, prezes Banku Gospodarstwa Krajowego, nie boi się braku funduszy, lecz niewystarczającej liczby projektów, które będzie można sfinansować. - Europa straciła wiarę w swoją przyszłość. Z powodów demograficznych straciła optymizm. Plan Junckera ma rozdmuchać ogniska optymizmu - powiedział Mirosław Panek. Jego zdaniem przewaga planu Junckera nad dotacjami polega na tym, że te ostatnie wydaje się raz, a fundusze z kredytów wracają do kredytodawcy i można skorzystać z nich wiele razy.
Zobacz także: P.o. prezesa BGK: pieniądze na inwestycje są, potrzebne pomysły
Podobne opinie prezentowali także inni uczestnicy panelu. Alina Wołoszyn, partner w KPMG, szef Zespołu Finansowania i Infrastruktury w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej uważa, że inwestycje w infrastrukturę to bardziej konsumpcja, choć sprzyja ona rozwojowi gospodarki. Teraz jednak potrzeba następnego kroku – stworzenia koncepcji tego biznesu, który ma powstać, wskazania działalności, która będzie o co będzie generowała popyt za 20-30 lat.
Michał Popiołek, członek zarządu mBanku odpowiedzialny za finansowanie strukturalne, także podkreślał, że pieniędzy jest dużo w różnej formie – kredytów, wsparcia, czy funduszy private equity. Brakuje natomiast odpowiedniej liczby projektów, które mają sens i wpisują się w długoterminowe plany rozwoju. Jako jedną z barier rozwoju wskazał niepewność wynikającą głównie z kwestii regulacyjnych - przedsiębiorcy muszą czuć stabilność sytuacji. Ciągłe zmiany utrudniają ocenę ryzyka.
Marek Wadowski, wiceprezes zarządu ds. ekonomiczno-finansowych w Tauron Polska Energia stwierdził, że jego firma może dzięki wykorzystaniu wsparcia instrumentów planu Junckera prowadzić inwestycje, których nie mogłaby oprzeć tylko o finansowanie banków komercyjnych, dla których polska energetyka oparta o węgiel kamienny przestała być atrakcyjnym partnerem.
Dariusz Pietrzak, wiceprezes Enterprise Investors wskazał z kolei na to, że plan Junckera może ułatwić inwestowanie np. w OZE. Wiele projektów w tym segmencie może się stać komercyjnie inwestowalnych, ale to jeden z obszarów bardzo nastawiony na ryzyko zmian legislacyjnych, więc dodatkowe źródło inwestowania może zmniejszyć ryzyko dla komercyjnych inwestorów.