W 2017 r. na świecie wdrożono 467 nowych środków protekcjonistycznych. Chociaż ich tempo jest wolniejsze w porównaniu z rokiem 2016 (827), to ich liczba się jednak kumuluje. Co istotne, obok środków „oficjalnych” jest szereg innych, które skutecznie bronią dostępu do rynków krajowych. Dotyczy to także polskich towarów na rynkach UE.
Protekcjonizm w handlu pozostaje kluczowym ryzykiem, który może negatywnie wpłynąć na zaufanie, inwestycje i miejsca pracy. Np. rządy w krajach produkujących stal powinny uniknąć eskalacji i opierać się na światowych rozwiązaniach, by rozwiązać kwestię nadprodukcji w globalnym przemyśle stalowym.
Utrzymanie międzynarodowego systemu handlu (...) jest istotne, by uniknąć negatywnego wpływu na perspektywy wzrostu w długim terminie, co mogłoby zmaterializować się po odejściu od otwartego rynku - twierdzi OECD.
Czy problem rzeczywiście jest aż tak duży?
Liczba decyzji o protekcjonizmie w handlu zagranicznym maleje na świecie. W 2014 roku było ich 1122, rok później – 1023, w 2016 r. – 827, w ubiegłym – 467. Kłopot w tym, że są bardzo ważne kraje, które wprowadziły w ub. roku więcej środków chroniących własny rynek – np. USA. , najbardziej „aktywni” na tym polu są też nasi sąsiedzi Niemcy, ale też Szwajcaria i Wielka Brytania.
Sposoby na ochronę własnego rynku są zresztą coraz bardziej wyrafinowane. Mimo pozornej swobody wymiany towarów, polscy eksporterzy napotykają w UE na dużą liczbę formalnych i nieformalnych instrumentów ochrony rynków krajowych.
Kto cierpi najbardziej, co powinien w tej sytuacji zrobić polski rząd i czy Komisja Europejska jest wyczulona na sprawy polskich firm? Czytaj cały raport w strefie premium WNP.PL.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Protekcjonizm na świecie (raport)