Kilka tygodni temu wicepremier Mateusz Morawiecki obwieścił założenia Konstytucji dla biznesu, która ma ponownie pobudzić polską przedsiębiorczość. Wypada życzyć powodzenia. Ale entuzjazm stygnie, gdy przypomnieć, że Morawiecki nie jest pierwszym politykiem, który chce ulżyć życia przedsiębiorcom. I bądźmy realistami: zapewne nie ostatnim.
Patrząc na historię gospodarczą ostatnich 27 lat, trudno znaleźć polityka, który nie deklarowałby zmniejszenia biurokratycznych obciążeń, wprowadzenia jednoznacznego prawa i ułatwień dla przedsiębiorców. I bynajmniej nie są to gołosłowne obietnice: każdego roku pojawiają się kolejne akty prawne firmowane (lub nie) nazwiskami polityków, które mają przedsiębiorcom ułatwić życie. A jednak przedsiębiorcy narzekają i tęsknią do tzw. ustawy Wilczka (od nazwiska jej inicjatora, ówczesnego ministra przemysłu) uchwalonej w schyłkowym PRL. Skąd to niezadowolenie, skoro ustawa Wilczka jest uznawana do dziś za niedościgły ideał, a każda kolejna zmiana prawa miała poszerzać zakres wolności gospodarczej? Ano właśnie. Politycy chcieli dobrze. Nawet za dobrze. I za dobrze im wyszło.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa
regulamin.
Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Przedsiębiorcy zagłaskani (prawie) na śmierć - 27 lat rządowych „ułatwień” dla biznesu