Na pierwszych w tym roku aukcjach Ministerstwo Finansów sprzedało obligacje skarbowe za 6 mld złotych, choć inwestorzy mieli znacznie większy apetyt. Zdaniem ekonomistów wyniki świadczą o tym, że inwestorzy zagraniczni wracają na polski rynek długu.
W pierwszym czwartkowym przetargu inwestorzy objęli pięć rodzajów obligacji skarbowych o zapadalności od dwóch do dziesięciu lat za łączną kwotę 5 mld zł, przy popycie sięgającym prawie 13 mld zł. W uzupełniającym przetargu MF sprzedało jeszcze papiery za miliard złotych przy popycie przekraczającym dwa miliardy.
- Zainteresowanie inwestorów oferowanymi w czwartek przez resort finansów obligacjami było bardzo duże - ocenił w komunikacie przesłanym PAP wiceminister finansów Piotr Nowak. Zaznaczył, że ministerstwo ma już sfinansowane ok. 29 proc. tegorocznych potrzeb pożyczkowych.
"Dzisiaj przeprowadziliśmy pierwszy przetarg sprzedaży obligacji w tym roku. Zainteresowanie inwestorów było bardzo duże" - uważa Nowak. Wyjaśnił, że była to pierwsza aukcja przeprowadzona z wykorzystaniem nowego sposobu ustalania struktury papierów oferowanych na przetargu.
"Wygląda na to, że została ona pozytywnie odebrana przez inwestorów. Obecnie na przetargach oferujemy pełną gamę bieżących benchmarków, co w założeniu powinno przyczynić się do mniejszej zmienności cen obligacji na rynku wtórnym w poszczególnych segmentach krzywej, w szczególności bezpośrednio przed aukcjami, oraz wyeliminować ryzyko niedopasowania oferty - ustalanej z pewnym wyprzedzeniem - do bieżącego popytu rynkowego" - wyjaśnił Nowak.
Poinformował, że popyt zgłoszony w czwartek przez inwestorów był w miarę równomiernie rozłożony na wszystkie papiery - po niemal 3 mld zł na poszczególne obligacje stałokuponowe i ok. 2-2,5 mld zł na zmiennokuponowe. Ostateczna struktura sprzedaży była wypadkową zgłoszonych cen oraz założeń strategii zarządzania długiem, zgodnie z ramowymi wytycznymi zasygnalizowanymi przez MF przy komunikowaniu nowej formuły określania podaży.
"Po tym przetargu stopień sfinansowania tegorocznych potrzeb osiągnął poziom ok. 29 proc., co pozwala nam z dużym spokojem obserwować rozwój sytuacji na rynkach finansowych w nadchodzących miesiącach" - podkreślił.
Analityk z banku Pekao Arkadiusz Urbański ocenił w rozmowie z PAP, że zainteresowanie emitowanymi w czwartek obligacjami było pozytywnym zaskoczeniem. "Początek roku nie był najlepszy dla długu w regionie, także w Polsce. Były obawy, które zresztą objawiły się zmniejszeniem podaży, o popyt oraz o ceny" - tłumaczy Urbański. Wyjaśnił, że w październiku i listopadzie kapitał zagraniczny wycofywał się z Polski, a wynik czwartkowej aukcji świadczy o tym, że inwestorzy z zagranicy brali w niej udział.
"Zainteresowanie dłuższymi papierami, które są najbardziej ryzykowne, było solidne, co świadczy o tym, że nierezydenci wracają do Polski" - dodał analityk. Jego zdaniem część inwestorów mogła uznać, że wzrost rentowności polskich średnioterminowych i długoterminowych papierów, który w ostatnich tygodniach miał miejsce, jest atrakcyjną alternatywą dla inwestowania w innych częściach świata.
Jego zdaniem sprzedaż właśnie takich obligacji jest - z punktu widzenia resortu finansów - bardzo dobrym rozwiązaniem. "Wynik pierwszej w tym roku aukcji to dobry sygnał. O ile w piątek dane ze Stanów dotyczące przyrostu zatrudnienia nie zaskoczą bardzo pozytywnie, to możliwe, że mamy szansę na kilkudniową odwilż na naszym rynku obligacji" - uważa Urbański. Według niego rentowności polskich obligacji mogą spadać, ale zapewne nie na długo.
"Optymizm po tej aukcji może nie trwać długo, bowiem na horyzoncie są czarne chmury" - powiedział. Wskazał, że wkrótce czeka nas bowiem porcja danych z krajowej gospodarki oraz decyzje ratingowe Moody's i Fitch, co rodzi niepewność na rynku.
Także ekonomista z ING Banku Śląskiego Piotr Popławski ocenił w rozmowie z PAP, że popyt na papiery oferowane przez resort finansów był "całkiem solidny", zwłaszcza jeśli chodzi o obligacje dwuletnie i pięcioletnie. Zwrócił uwagę na zainteresowanie papierami dziesięcioletnimi, co jest szczególnie istotne biorąc pod uwagę trudne warunki na rynku.
"Ministerstwo Finansów starało się głównie uplasować na rynku dłuższe papiery. W przypadku np. obligacji dwuletnich popyt sięgnął 2,8 mld zł, a sprzedano obligacje za niecały miliard. Natomiast w przypadku dziesięcioletnich, przy popycie prawie 2,8 mld, sprzedano papiery za ponad 1,5 mld zł. Widać, że resort na tyle, na ile był w stanie, starał się wydłużyć zapadalność oferowanych obligacji" - wyjaśnił Popławski.
Jego zdaniem w wynikach aukcji widać duży popyt na nasze papiery ze strony inwestorów zagranicznych, co oznacza, że powoli wraca zainteresowanie rynkiem długu. "Rynki trochę miej się boją tego, co dzieje się w Stanach" - ocenił. Dodał, że rynek polskich obligacji w ostatnich miesiącach dotknęła mocna przecena, w związku z tym dochodowości naszych papierów są atrakcyjne.
"Zdziwiłbym się jednak, gdyby nastąpiło jakieś większe umocnienie, bowiem scenariusz wzrostu inflacji w Europie jest cały czas dominującym, co pcha dochodowości np. niemieckiego bunda (obligacji niemieckich - PAP) w górę" - powiedział Popławski.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Resort finansów sprzedał obligacje za 6 mld zł; inwestorzy wracają do Polski