Państwa strefy euro uzgodniły w poniedziałek pakiet działań, które mają w krótkim horyzoncie czasowym przynieść ulgę spłacającej kredyty Grecji. Nie przewidują one umorzenia żadnych zobowiązań, lecz raczej wydłużenie terminów spłacania pożyczek.
Z informacji przekazanych przez szefa eurogrupy Jeroena Dijsselbloema wynika, że kraje strefy euro zgodziły się podjąć w przyszłym roku kroki, które w krótkoterminowym horyzoncie czasowym mają poprawić sytuację Grecji pod względem obsługi kredytów.
Szef Europejskiego Mechanizmu Stabilności (EMS) Klaus Regling tłumaczył na konferencji prasowej w Brukseli, że chodzi m.in. o wydłużenie terminu spłaty kredytów przyznanych w ramach tymczasowego mechanizmu wspierania krajów potrzebujących pomocy EFSF do 32,5 lat. Teraz średni okres spłaty tych pożyczek wynosi 28 lat.
Kredytodawcy zrezygnują też z części odsetek, jakie Grecja miała im zapłacić w przyszłym roku, a ponadto papiery dłużne przeznaczone na dokapitalizowanie banków ze zmienną stopą oprocentowania zostaną zamienione na instrumenty o stałym oprocentowaniu.
Ustępstwa te nie spowodują kosztów dla podatników w krajach, które są wierzycielami Grecji (co jest szczególnie ważne w Niemczech), ale będą też miały ograniczony wpływ na całkowite zadłużenie tego kraju. Dług publiczny Aten jest najwyższy w całej UE i sięga 180 proc. PKB.
Kolejne średnioterminowe działania, które miałyby poprawić sytuację Grecji, będą uzgodnione po zakończeniu realizacji programu pomocowego, w ramach którego pożyczkodawcy przekazują Grecji potrzebne jej środki w zamian za wymagane przez nich reformy.
"Europejski Mechanizm Stabilności w ramach swojego mandatu może zaprojektować i wdrożyć średnioterminowe działania, które jesteśmy gotowi wykorzystać, jeśli będzie to konieczne pod koniec realizacji programu pomocowego w drugiej połowie 2018 r." - powiedział na konferencji prasowej Dijsselbloem.
Szef eurogrupy zaznaczył, że wejście Międzynarodowego Funduszu Walutowego do programu możliwe jest po osiągnięciu porozumienia ws. drugiego przeglądu realizacji refom przez Grecję. Kredytodawcy liczyli na to, że zakończy się on jeszcze w grudniu, ale Dijsselbloem przyznał, że są małe szanse, by stało się to przed końcem roku.
Jak zaznaczył, Grecy wciąż mają jeszcze reformy do wdrożenia, zwłaszcza jeśli chodzi o rynek pracy. W zamian za pomoc finansową wierzyciele domagają się m.in. wprowadzenia ułatwień dla firm w zwalnianiu pracowników i ograniczenia niektórych przywilejów związków zawodowych.
Przeprowadzeniu tzw. haircutu na greckim długu, czyli jednorazowemu obniżeniu nominalnej wartości wszystkich obligacji wyemitowanych przez grecki rząd (innymi słowy umorzeniu części długu), zdecydowanie sprzeciwiają się Niemcy.
Powrót do kwestii rozwiązań średnioterminowych, które miałyby ulżyć Grecji, dopiero pod koniec realizacji programu pomocowego pozwoli kredytodawcom wymusić na Atenach wdrożenie reform. Dla Niemiec oznacza to z kolei, że drażliwa z punktu widzenia ich opinii publicznej debata odbędzie się już po przyszłorocznych wyborach parlamentarnych w tym kraju.
Grecja jest zależna od pomocy międzynarodowych kredytodawców od 2010 roku. Obecny, trzeci już program pomocowy jest częścią pakietu, którego łączna wartość wynosi do 86 mld euro
Euroland odrzucił propozycje KE ws. wydatków Niemiec i Holandii
"Ministrowie finansów strefy euro nie poparli w czasie spotkania propozycji Komisji Europejskiej" - oświadczył szef eurogrupy, jednocześnie szef resortu finansów Holandii Jeroen Dijsselbloem.Jak zaznaczył, możliwości budżetowe są w tych krajach strefy euro, które w tej chwili niekoniecznie potrzebują stymulacji za pomocą wydatków z kasy państwa.
Tłumaczył, że przed dojściem do wspólnego zarządzania gospodarczego eurolandem potrzebna jest dalsza polityczna i ekonomiczna integracja strefy. "Uważamy, że sytuacja fiskalna wielu krajów zmienia się na korzyść, a to otwiera możliwości przyznawania pierwszeństwa inwestycjom" - podkreślił Dijsselbloem.
W połowie listopada Komisja przy okazji oceny projektów budżetów poszczególnych państw zaleciła ekspansję budżetową - czyli zwiększanie wydatków - w wysokości do 0,5 proc. PKB w 2017 r. dla całej strefy euro, wskazując jednocześnie, że te państwa, którym zalecane jest zaciskanie pasa, nie powinny z tego rezygnować.
W praktyce oznacza to, że na zwiększenie wydatków budżetowych mogłyby sobie pozwolić jedynie Niemcy i Holandia, a także kilka małych gospodarek eurolandu, jak Luksemburg czy Słowacja. KE chodziło o to, by niemieckie czy holenderskie wydatki przyczyniły się do zwiększenia inwestycji i wzrostu gospodarczego w innych krajach strefy euro, które choć chętnie same zaczęłyby wydawać więcej, to nie mogą, bo ograniczają je unijne zasady oszczędnościowe.
Francja, druga gospodarka eurolandu, objęta jest procedurą nadmiernego deficytu. Włochy, choć poza tą procedurą, i tak muszą redukować swój drugi co do wielkości w UE (po Grecji) dług publiczny.
Dijsselbloem podkreślił, że zaproponowana przez KE ekspansja fiskalna o 0,5 proc. nie została poparta przez ministrów finansów państw strefy euro.
Z takiego obrotu sprawy nie jest zadowolona Komisja Europejska. "Człowiek zawsze jest rozczarowany, jeśli jego rady nie są wysłuchiwane" - powiedział unijny komisarz ds. gospodarczych i walutowych Pierre Moscovici.
Propozycja zwiększenia wydatków przez państwa, które na to stać, wywołała napięcia na linii Bruksela-Berlin. Minister finansów Niemiec Wolfgang Schaeuble, który jest orędownikiem oszczędnościowej polityki, mówił, że Niemcy zwiększyły inwestycje w ostatniej dekadzie bardziej niż średnio cała strefa euro. "Sądzę, że rekomendacje Komisji są adresowane do nieodpowiedniego kraju" - wskazywał w listopadzie w Bundestagu Schaeuble.
Z kolei na zorganizowanym przez dziennik "Sueddeutsche Zeitung" forum gospodarczym w Berlinie Schaeuble zarzucił KE, że jej zalecenia w sprawie polityki finansowej są sprzeczne z obowiązującym prawem unijnym i zmniejszają nacisk na państwa, które jeszcze nie zrealizowały celów budżetowych i nie wprowadziły reform.
W wydanym w poniedziałek oświadczeniu ministrowie finansów państw strefy euro zgodzili się, że Niemcy, Holandia, Słowacja, Estonia i Luksemburg mogłyby skorzystać ze swojej pozytywnej sytuacji budżetowej w celu wzmocnienia popytu krajowego i potencjału wzrostu gospodarczego, ale ich decyzje zależeć będą od konkretnych okoliczności, w jakich znajduje się każde z tych państw.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Strefa euro ulży Grecji w spłacaniu zadłużenia, ale nie umorzy go