Przed rozpoczynającym się w piątek dwudniowym 43. szczytem przywódców G7 starożytna Taormina na Sycylii zamieniła się w twierdzę. Nad bezpieczeństwem czuwać będzie ponad 7 tysięcy policjantów i żołnierzy. Miasto zostało zamknięte.
W mieście, które Goethe nazwał "największym dziełem sztuki i natury", uruchomiono machinę bezpieczeństwa, jakiej nigdy nie było na całej wyspie - podkreślają włoskie media.
Wraz z policjantami i karabinierami okolicę będzie patrolować także kontyngent 2900 żołnierzy i funkcjonariusze Gwardii Finansowej.
Duża część miasta z jego centrum została zamknięta w poniedziałek, na 4 dni przed szczytem, a prawo pobytu w nim mają wyłącznie mieszkańcy i wszyscy, którzy otrzymali specjalne przepustki.
Prasa odnotowuje, że niemal całkowicie niedostępna Taormina stała się swoistą dodatkową atrakcją turystyczną, oglądaną jednak z daleka. Wielu zagranicznych turystów przybyło w dniach poprzedzających szczyt, aby zobaczyć otoczone kordonem bezpieczeństwa pełne punktów kontrolnych miasto.
Zasieki i punkty służb patrolowych ustawione zostały także na drogach prowadzących do tej perły Sycylii. Wojsko stacjonuje również w sąsiednich miejscowościach.
Wokół miejsc obrad i pobytu uczestników szczytu powstała tzw. czerwona strefa. Został nią objęty starożytny amfiteatr grecki, gdzie w piątek odbędzie się ceremonia otwarcia obrad oraz koncert orkiestry mediolańskiego teatru La Scala.
Zamknięte będą szkoły oraz cmentarz.
Od poniedziałku do niedzieli zamknięta jest wielka atrakcja turystyczna w tej części Sycylii - linowa kolejka napowietrzna z Taorminy do Mazzaro. Turyści nie mogą wejść na skały, z których rozciąga się widok na okolicę - jeden z najpiękniejszych krajobrazów na Sycylii.
Szczególne kroki podjęto w związku z zapowiedzianą na sobotę manifestacją przeciwników szczytu. W demonstracji "No summit" ma uczestniczyć kilka tysięcy osób, wywodzących się z różnych środowisk: przeciwników NATO i baz wojsk USA na wyspie, stowarzyszeń obrońców przyrody, skrajnej lewicy.
Pochód odbędzie się na nabrzeżu pobliskiej miejscowości Giardini-Naxos. Lokalne władze i policja ogłosiły, że manifestanci nie będą mogli nawet zbliżyć się do czerwonej strefy w Taorminie.
Szef włoskiej policji Franco Gabrielli zapewnił: "Zagwarantujemy spokojny przebieg szczytu, a także prawo do pokojowej manifestacji".
"Powstrzymamy natomiast tych, którzy myślą, że przemoc jest jedynym sposobem wyrażenia braku zgody" - oświadczył.
Lokalizacja manifestacji wywołała protesty lokalnych branż turystycznej i handlowej, które boją się skutków protestu i liczą się ze stratami, jakie mogą ponieść w wyniku zamknięcia sklepów i lokali na czas przemarszu demonstrantów. Hotelarze protestują, ponieważ stracili wielu klientów. Niektóre hotele i pensjonaty zamknięto na tydzień, bo nie wolno przyjmować w tym czasie turystów.
Faktycznie, jak zauważono na łamach magazynu dziennika "La Repubblica", na miesiąc zamknięto całą "machinę turystyczną" w rejonie odwiedzanym co roku przez 1,3 miliona osób.
Regionalna służba zdrowia oświadczyła, że została postawiona w stan gotowości także na wypadek ataku biologicznego i chemicznego. Zostaną rozstawione namioty przeznaczone do dekontaminacji.
Nadzwyczajnym krokom na lądzie towarzyszą też specjalne środki na morzu. Wprowadzono ograniczenia kąpieli w morzu w Giardini-Naxos.
Również ze względów bezpieczeństwa od początku tygodnia do portów na Sycylii nie wpływają statki i okręty z migrantami ratowanymi na Morzu Śródziemnym. Wszystkie jednostki kierowane są w tych dniach na Sardynię i do Kalabrii.
Burmistrz Taorminy Eligio Giardina, mówiąc o przygotowaniach do szczytu, oświadczył: "Uczyniliśmy możliwym to, co było niemożliwe".
Przypomina się zarazem, że to miasto od dawna uchodzi za idealne miejsce spotkań wielkich osobistości i światowych przywódców. To właśnie tam prezydent USA Franklin Delano Roosevelt chciał zorganizować konferencję Wielkiej Trójki, która ostatecznie odbyła się w Jałcie.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Szczyt G7 na Sycylii z zaostrzonymi rygorami bezpieczeństwa