- Zachowaliśmy się w minionym roku jak skończone barany. W tej chwili niczego bardziej nie żałuję niż utworzenia Opery 4 lata temu - napisał w liście do klientów Maciej Kwiatkowski, założyciel Opera TFI. Nie przeszkadza mu to jednak szukać kolejnych klientów
Rzeczywiście wyniki inwestycyjne flagowego funduszu prowadzonego przez towarzystwo Kwiatkowskiego były fatalne. W ciągu ostatniego kwartału Opera FIZ stracił prawie połowę kapitału, a od początku roku straty „zjadły” dwie trzecie kapitału funduszu. Obecnie fundusz jest ponad 35 proc. poniżej wartości, z którą startował cztery lata temu.
Dla porównania mający zbliżoną strategię działania fundusz Investor FIZ zamknął zeszły rok stratą nieznacznie przekraczającą 10 proc., a od 2005 roku dał swoim klientom ponad 135 proc. zysk.
Dlaczego w takim razie Opera FIZ poniosła tak dotkliwe straty? - Splot niekorzystnych dla nas wydarzeń był aż nieprawdopodobny. Można powiedzieć, że traciliśmy na wszystkim i wszędzie — informuje klientów z niezwykłą szczerością Maciej Kwiatkowski.
Przyczyn klęski funduszu wymienia kilka. Główne to obstawianie dalszych giełdowych spadków po październikowym krachu, przecena inwestycji private equity oraz gwałtowne odwrócenie trendu na polskim złotym. Zawiódł również hedging, czyli zabezpieczanie pozycji, który w efekcie zwiększał straty zamiast je kompensować.
Straty Opera FIZ to również uderzenie w prywatne finanse Macieja Kwiatkowskiego. - Nie umorzyłem ani jednego z moich certyfikatów funduszu, nawet pomimo, że kredyt w BRE zaciągnięty pod te certyfikaty prawie mnie wyzerował — pisze w liście.
Chociaż szef Opera TFI przyznaje, że odrabianie strat nie będzie procesem łatwym i tym bardziej szybkim to prosi o zaufanie klientów i... liczy na nowych. W dniach 7-23 stycznia, mimo ogromnych strat z zeszłego roku, przeprowadzi kolejną emisję certyfikatów Opera FIZ.