W Polsce mamy do czynienia ze strukturą przemysłu kraju peryferyjnego. Ten przemysł może od nas uciekać. Nie chodzi o to, by przeciwdziałać temu, co już się stało, ale temu, co się stać może - wskazuje prof. Ryszard Bugaj, ekonomista w rozmowie z Jackiem Ziarno.
- Latami do politycznego programu sił prawicowych czy lewicowych można było z grubsza przypisać odpowiedni program gospodarczy. A potem reguły tego przyporządkowania straciły na znaczeniu. Jakby taktyka zastąpiła strategię, a utylitarny dobór argumentów, umożliwiający zdobycie czy zachowanie władzy, wypierał wielkie, spójne programy ideologiczne, obejmujące też gospodarkę. Co się stało?
- Wkrótce po wojnie utarł się konsensus: zachodnia Europa i USA uznały, iż kapitalizm nie ma alternatywy. Ale, oczywiście, nie ustrój w XIX-wiecznym wydaniu czy nawet sprzed II wojny światowej, lecz z rozbudowanym państwem opiekuńczym i aktywną rolą państwa w stymulowaniu procesów gospodarczych. Taka wizja dobrze się sprawdzała przez jakieś 30 lat, zwłaszcza w okresie 1950-75, i owocowała doskonałą stopą wzrostu gospodarczego, nie za wysokim bezrobociem i relatywnie niskimi nierównościami społecznymi.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Trafić przynajmniej w ósemkę