Według naszych wstępnych szacunków, w 2016 roku padł kolejny, niechlubny rekord w Polsce. "Wyprodukowano" ponad 30 tys. stron maszynopisu aktów prawnych. To najwyższa liczba od 1918 roku. Zjawisko to wymknęło się polskiemu państwu spod kontroli - mówi Przemysław Polaczek, partner zarządzający w firmie audytorsko-doradczej Grant Thornton.
- Nasze wyliczenia, choć mrożą krew w żyłach, i tak są dość ostrożne. W istocie nie pokazują one pełni skali grozy - mówi Przemysław Polaczek. - Są bowiem takie dziedziny, jak prawo podatkowe, gdzie jest szereg innych regulacji, które pracodawca powinien znać, np. interpretacje podatkowe czy orzeczenia sądowe, które również są w pewnym sensie źródłem prawa podatkowego w Polsce.
Z „Barometru stabilności otoczenia prawnego” wynika, że z rosnącą inflacją prawa w Polsce mamy do czynienia od dwóch dekad.
W pierwszych latach transformacji, na początku lat 90., w życie wchodziło mniej niż 5 tys. stron nowego prawa rocznie. Dekadę później przyjmowano średnio już po 16,5 tys. stron przepisów, a w kolejnej ponad 20 tys. Kolejna bariera, ponad 30 tys. stron, padła w 2016 r. W porównaniu tylko z 2000 r. opublikowano ponad czterokrotnie więcej stron ustaw i rozporządzeń.
O tym, że może być inaczej, świadczą porównania międzynarodowe. Okazuje się, że są kraje w Unii Europejskiej, w których powstaje minimalna liczba stron nowych aktów. Pod względem stabilności prawa wyróżnia się m.in. Szwecja, a można tu mówić także o Wielkiej Brytanii i - z kręgu Europejskiego Obszaru Gospodarczego - Szwajcarii.
Niestety, Polska ma obecnie najbardziej zmienne prawo ze wszystkich państw unijnych. Jak wynika z obliczeń Grant Thornton, tylko w latach 2012-14 produkowała średnio w roku prawie 56-krotnie więcej przepisów niż Szwecja, 11-krotnie więcej niż Litwa i 2-krotnie więcej niż Węgry.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Tworzenie prawa wymknęło się spod kontroli