Konflikt rosyjsk-ukraiński nie tylko zburzył stabilność polityczną w regionie, ale też mocno nadszarpnął regionalne więzi gospodarcze. Jak w nowych warunkach ułożyć sobie współpracę gospodarczą i czy jest możliwość powrotu do sytuacji sprzed rosyjskiej agresji?
- Ucichły armaty, jest względny spokój, natomiast pytanie jak długo potrwa. Ale to tylko pozorna stabilizacja. Jeśli zliczyć ilość ukraińskich żołnierzy, którzy zginęli w ciągu roku, to nie można mówić o stabilizacji.- mówił Andrzej Drozd, wiceprezes Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej.
Zwracał również uwagę, że jeżeli mówić o pewnej stabilizacji za naszą wschodnią granicą, to jej podstawą jest bardzo nienaturalna sytuacja. - Na terenie Ukrainy powstał duży obszar wyłączony spod jurysdykcji ukraińskich władz. To sytuacja wpływa na gospodarkę Ukrainy, a trzeba jeszcze do tego doliczyć dotychczasowe straty w wyniku tego konfliktu i koszty prowadzenia wojny - stwierdził Drozd.
Wiele wskazuje na to, że owa nienaturalna sytuacja utrzyma się przez bliżej nieokreślony czas, nic nie wskazuje bowiem na to, by Rosja zamierzała ustąpić w kwestii ukraińskiej, a to zdaniem Jarosława Niewierowicza, byłego ministra energetyki Litwy i szefa Polsko-Litewskiej Izby Handlowej, jest warunkiem koniecznym normalizacji stosunków.
- Nie ma możliwości usankcjonowania obecnego stanu. Rosja musi zaakceptować europejskie wartości i europejskie podejście do biznesu - podkreślał Niewierowicz, dodając, że takie stanowisko nie przekreśla współpracy na szczeblu biznesowym. - Natomiast Rosja powinna zaakceptować, że jeśli chce współpracować z Europą w dziedzinach strategicznych, powinna się dostosować do europejskich zasad - dodał były litewski minister.
Co dalej na Wschodzie?
Co do scenariuszy na przyszłość zdania były jednak podzielone. Jarosław Niewierowicz prezentował ostrożny optymizm, jeśli chodzi o skuteczność zachodnich sankcji wobec Rosji.
- Rozmawiałem z wieloma ludźmi w Rosji, którzy patrzą na sytuację gospodarczą, na coraz bardziej napięty budżetem, na to jak się walą kolejne projekty i to oni mówią, że może przyjść taki dzień, gdy Rosja odda Krym. Sytuacja może być dla tego kraju tak trudna, że taki scenariusz może być niewykluczony - mówił Jarosław Niewierowicz.
Inni nie byli tak optymistyczni w swoich przewidywaniach i wskazywali na szybko zmieniającą się sytuację geopolityczną i zaangażowanie Rosji w Syrii, które może zmienić nastawienie Zachodu do konfliktu na Ukrainie.
- Kwestia konfliktu ukraińsko-rosyjskiego będzie w najbliższym czasie petryfikowana. Może zwyciężyć myślenie, że skoro Rosja jest nam potrzebna w Syrii, to nie będziemy rozpalali i eskalowali konfliktu na wschodzie Europy nie wykluczał Sławomir Majman, prezes Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych.
- Myślę, ze dojdzie do normalizacji stosunków z Rosją. Europa ma wiele innych problemów na głowie i te embarga zostaną zniesione - zgadzał się z nim Witold Karczewski, prezes Izby Przemysłowo-Handlowej w Białymstoku.
Uczestniczący w debacie przedstawiciele biznesu nie byli też przekonani co do skuteczności zachodnich sankcji i katastrofalnego stanu rosyjskiej gospodarki. - Chyba nie jest tak źle, skoro tydzień temu szefowa centralnego banku Rosji została uznana przez Euromoney bankierem roku - mówił Jan Mikołuszko, przewodniczący rady nadzorczej firmy budowlanej Unibep. Wskazywał też, że Rosja nie jest całkiem bezradna wobec obecnej sytuacji. - Kraje, które maja kłopoty z gospodarką, a mają swoją walutę, standardowo przeprowadzają jej dewaluację i to właśnie nastąpiło w Rosji. Dzięki temu rusza produkcja wewnętrzna wypierając droższy import - mówił Mikołuszko. - Nie wiemy jednak, czy to wystarczy, by ta gospodarka złapała oddech - przyznawał jednak.
Rozczarowanie Ukrainą
Z drugiej strony słychać było również pierwsze oznaki rozczarowania sytuacją na Ukrainie i postawą ukraińskich władz. - Na Ukrainie dzieje się źle - nie idzie to wszystko w dobrym kierunku. W stylu rządzenia nic się nie zmieniło, trudno mówić o zmianach systemowych, na razie wygląda na to, że tylko przyszła inna ekipa - mówił Witold Karczewski.
Na Ukrainie da się robić biznes
Wydawałoby się zatem, że w tych warunkach robienie biznesu na Wschodzie będzie bardzo skomplikowane. To prawda, jest trudniej, ale z debaty jednoznacznie wynikało, że to możliwe.
Henryk Owsiejew, szef rady nadzorczej firmy Malow, która ma swoje zakłady w okolicach Charkowa, niedaleko terenów opanowanych przez tzw. separatystów przyznawał, że na początku było ciężko. - Nasze zdolności produkcyjne spadły o połowę - stwierdził, dodając jednak, że obecnie sytuacja na tyle się ustabilizowała, że obecnie zakłady mają dwa razy większe obroty niż przed kryzysem i aneksją Krymu.
Skąd takie odbicie? - Natychmiast przeorientowaliśmy się z rynku rosyjskiego, a z myślą o nim stawialiśmy tamte zakłady, na eksport i widać, że są możliwości działania - opowiadał Owsiejew. Nie bez znaczenia był też wpływ - tym razem pozytywny - wielkiej polityki.
- Unia Europejska zrobiła wspaniałą rzecz dla Ukrainy, dzięki układowi stowarzyszeniowemu eksport ukraiński nie jest obłożony cłem. Co więcej w Europie Zachodniej powstał dobry klimat dla Ukrainy - stwierdził szef rady nadzorczej Malow. - Można pracować i żyć - dodał.
Przykład tej firmy, ale i parę podobnych świadczy jednak o tym, że mimo całego swojego dramatyzmu konflikt na Ukrainie jest nieco demonizowany. - Byłem niedawno w zakładach włoskiej firmy zlokalizowanej dosłownie kilka kilometrów od obszaru zajętego przez separatystów. Obejrzeliśmy zakłady, nowe linie produkcyjne, rozmawialiśmy o handlu i biznesie i nie padło ani jedno słowo o wojnie. A gdy ostatnio organizowałem wyjazd polskich przedsiębiorców do Lwowa, czyli do odległej od obszaru konfliktu Zachodniej Ukrainy, słyszałem często odmowę, ze względu na to, że „tam jest wojna” - opowiadał Andrzej Drozd. - Nasza obecność na wschodzie jest wciąż za mała. Inni jadą, a my się boimy - dodał wiceszef Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej.
Nie tylko Ukraina
Dyskusja o rynkach wschodnich koncentruje się w ostatnich miesiącach na Rosji i Ukrainie. Tymczasem to nie jedyne kraje w których można robić biznes. Ze szczególnym uznaniem przedstawiciele biznesu o ostatnich deklaracjach Białorusi. - Bardzo podoba mi się pomysł Białorusi na gospodarkę - mówił Jan Mikołuszko, odnoszą się do deklaracji białoruskich władz, że kraj ten chce pozostać pomostem między Unią Europejską a Unią Euroazjatycką.
- Na Białorusi jest rozwinięty mały średni prywatny biznes, ale jest dużo firm państwowych, z którymi interes jest bezpieczny - mówił Witold Karczewski, dodając, że działania w tym kraju wiążą się z coraz mniejszym ryzykiem. - Polski system dobrze się dostosował do rynku wschodniego, mamy przy pomocy BGK różne instrumenty, którymi zabezpieczamy interes - stwierdził szef białostockiej Izby Handlowo-Przemysłowej.
Przedstawiciele biznesu przyznawali jednak, że biznesowa współpraca z partnerami białoruskimi ma też swoje cienie. - Mamy problem z partnerami zagranicznymi, bo oni nie mają zdolności kredytowej w stosunku do swoich banków. Banki białoruskie te należności, które maja w stosunku do polskich podmiotów regulują jak w zegarku. To nie jedyny problemy na tym rynku, jednym z głównych jest wzajemna certyfikacja towarów - mówił Karczewski.
Na problem protekcjonizmu na rynku białoruskim zwracał uwagę Henryk Owsiejew. Eksportujemy meble metalowe do wszystkich krajów Europy poza jednym - Białorusią. Podczas jednej z konferencji biznesowych pytałem młodych białoruskich ekonomistów dlaczego tak się dzieje. Odpowiedzieli, że jeżeli są tam producenci białoruscy, to nie ma szans zaistnieć na tym rynku - stwierdził Owsiejew.
Jego zdaniem sytuację mogłoby zmienić jeszcze większe wsparcie ze strony administracji. - Firmy francuskie i turecki mają na tym rynku znacznie większą pomoc. Bez wsparcia polskie firmy będą nadal w drugiej albo trzeciej dziesiątce - powiedział szef rady nadzorczej Malow.
Kierunek - Azja
Z debaty wynikało jednak, że pod tym względem nastąpiła jednak duża poprawa. Dla polskich firm słowem przyszłości mogą być rynki środkowoazjatyckie i trzeba przyznać, że Ministerstwo Gospodarki i PAIiIZ czynią duże wysiłki by zwiększyć obecność polskich firm - mówił Andrzej Drozd. - Natomiast inni też nie śpią na tych rynkach jest bardzo duża konkurencja - podkreślał.
- Nie mamy co się ścigać o złoty czy srebrny medal na rynkach środkowoazjatyckich. Potencjał np. Turcji na tych rynkach jest znacznie większy niż nasz. Co nie oznacza, że mamy z tych rynków rezygnować - wciąż widzimy możliwość mocnego zaistnienia na tych rynkach. Intensywnie walczymy o takie projekty jak rozbudowa metra w Baku dostawa taboru do miast w Kazachstanie - zapewniał Sławomir Majman, prezes PAIiIZ.
- Od 2-2,5 roku wielu przedsiębiorców odczuwa pozytywne działanie pionu ekonomicznego MSZ - potwierdzał Jan Mikołuszko, zwracając jednak uwagę, że mimo widocznej poprawy wciąż kuleje współpraca między podległymi MSZ ambasadorami a podległymi resortowi gospodarki WPHI. Szef rady nadzorczej Unibep wyraził nadzieje, że po wyborach nie powróci atmosfera nieufności do biznesu. - Polityka musi być otwarta dla biznesu, nie można widzieć w przedsiębiorcach tylko takich którzy złożą ofertę korupcyjną. To normalni partnerzy. Jeżeli nie będziemy się spotykać i rozmawiać, to nic z tego nie będzie - mówił Witold Karczewski.
Sławomir Majman zwracał uwagę, że wsparcie polityczna dla biznesu jest niezbędne i bywa bardzo skuteczne. - Dobrym przykładem jest były prezydent Bronisław Komorowski, a największym jego sukcesem była wizyta w Japonii. Wszyscy się śmiali z „szoguna”, a podczas tej wizyty było pięć dużych spotkań gospodarczych, które już przynoszą efekty - mówił Sławomir Majman. - Trzeba się modlić o to, żeby polscy politycy wybierając się za granice prezentowali interesy biznesu - podsumował prezes PAIiIZ.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Wschód wciąż czeka na biznesowe odkrycie