Rośnie poczucie braku istotnych zmian, które pchnęłyby gospodarkę na ścieżkę szybszego wzrostu. Czego nam trzeba? Kto zrobi to, co konieczne?
Nastroje społeczne są złe, choć Polska od kilkunastu lat notuje nieustanny wzrost gospodarki. Narodowe malkontenctwo? Nie tylko. Bezrobocie jest dwucyfrowe i w prognozach nie spada. Polacy pracują najdłużej w Europie, lecz z każdą dodatkową godziną gospodarka nie podrywa się do większego wzrostu - jakby ugrzęzła w niestabilnym gruncie. Osiągnęliśmy stabilizację, ale doszliśmy do nowego muru, pod którym grozi nam stabilizacja na niskim poziomie.
Dotychczasowe motory wzrostu zgasły lub osłabły, a brakuje nowego napędu. Brakuje narzędzi, by przebić mur i wejść do elity.
Można założyć, że "wszystkiemu winien" jest rząd koalicyjny PO-PSL. Tak, odpowiada on za zaniechania i odstępstwa od wielu działań, także zaprojektowanych przez siebie.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa
regulamin.
Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Wzrost, czyli racja stanu