Potwierdzenie zarzutów, które wiceprezes Jerzy Pruski wysuwa wobec szefa NBP, może oznaczać dla Sławomira Skrzypka poważne kłopoty. Łącznie z wnioskiem o postawienie go przed Trybunałem Stanu.
Zarówno politycy PO, jak i PSL domagają się wyjaśnienia tych zarzutów. O ewentualnej odpowiedzialności konstytucyjnej Skrzypka na razie nie chcą się wypowiadać. Ale to właśnie ona pojawia się na horyzoncie. Odpowiedzialność karna nie wchodzi bowiem w tym wypadku w rachubę.
Konstytucja przewiduje, że za naruszenie ustawy w związku z zajmowanym stanowiskiem prezes NBP odpowiada przed Trybunałem Stanu. Konstytucjonaliści zwracają przy tym uwagę, że wystarczy tu nawet nieumyślne złamanie przepisów. Ewentualne potwierdzenie zarzutów przez Trybunał oznacza utratę stanowiska - wyjaśnia dziennik.
Do sformułowania wniosku o postawienie przed Trybunałem wystarczy zebranie podpisów 115 posłów. Sama Platforma Obywatelska ma ich 209. Wniosek taki może złożyć również prezydent, choć trudno się spodziewać, by skorzystał z tego uprawnienia - Sławomir Skrzypek został powołany na jego wniosek.
Po ewentualnym zebraniu podpisów i złożeniu wniosku do marszałka Sejmu trafia on do rozpatrzenia przez Sejmową Komisję Odpowiedzialności Konstytucyjnej. Ta zaś po zbadaniu sprawy przyjmuje sprawozdanie o wystąpieniu do Sejmu o pociągnięcie urzędnika do odpowiedzialności przed Trybunałem lub o umorzenie sprawy. W komisji tej koalicja ma równo połowę głosów.
Ostateczna decyzja o ewentualnym postawieniu przed Trybunałem Stanu należy do Sejmu. Do jej podjęcia wystarczy jednak poparcie połowy posłów obecnych na sali. Gdyby więc zapadła taka polityczna decyzja, koalicji wystarczy głosów - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Zobacz więcej na ten temat: Spór w NBP szkodzi wizerunkowi polskiej gospodarki
Karuzela w NBP Pruski odchodzi, Wiesiołek przychodzi
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Zarzuty wobec szefa NBP mogą oznaczać kłopoty