Mimo że niedzielne wybory do parlamentu mogą mieć decydujący wpływ na przyszłość Grecji nie tylko w strefie euro, ale i w całej Europie, niewiele na ulicach ateńskiego śródmieścia wskazywało na fakt, iż za ścianami punktów wyborczych pisze się historia.
Czytaj także: W Grecji, według sondaży exit poll, wybory wygrała lewicowa SYRIZA
"Od dwóch lat już tak mieszkam" - mówi PAP 51-letni Dimitris, który kiedyś pracował na lewo jako recepcjonista w małym hotelu niedaleko placu Omonia.
Kiedy w Atenach zaczęły się demonstracje i turyści przestali przyjeżdżać, hotel zbankrutował. Dimitrisowi po jakimś czasie skończyły się pieniądze i wylądował na ulicy.
Teraz od czasu do czasu pracuje dorywczo na parkingu, który należy do znajomego. Ale na wynajem nowego mieszkania go nie stać.
Jak mówi, liczył na wygraną Aleksisa Ciprasa, lidera lewicowej, populistycznej Partii SYRIZA, który "obiecuje, że sytuacja w Grecji zmieni się teraz na lepsze". "Bo jak na razie, jest beznadziejnie. Tak jak jeszcze nigdy nie było" - zaznacza Dimitris, który w Salonikach ma byłą żonę i córkę, ale wstydzi się do nich zadzwonić.
Nieopodal, w małej kawiarni, przy plastikowym stole siedzi grupa starszych mężczyzn grających w karty. "Ludzie są zmęczeni" - mówi PAP jeden z nich, Stelios. "Zmęczeni politykami, zmęczeni kryzysem. Wszyscy kłamią - (premier Antonis) Samaras, (wicepremier, szef MSZ Ewangelos) Wenizelos, Cipras. Już widzę, jak Cipras dotrzymuje wszystkich tych obietnic, których narobił przez ostatnie lata. Osobiście nie wierzę, żeby jego rząd przetrwał nawet kilka miesięcy" - przekonuje.
Stelios jest w lepszej sytuacji niż większość jego kolegów. Po pierwsze, przez lata mieszkał w Stanach Zjednoczonych i otrzymuje stamtąd emeryturę, która pozwala mu na wygodne życie. Po drugie, także tu w Atenach ma dodatkową, też dobrze płatną pracę. Mimo to nie jest zadowolony.
"Wystarczy popatrzeć, gdzie mieszkam. To była kiedyś jedna z najładniejszych dzielnic Aten. A teraz? Ani nie mogę sprzedać mojego mieszkania, ani wynająć. Ulice tutaj są pełne imigrantów. Nie żebym był rasistą. Ale mam po prostu dosyć" - tłumaczy. Dodaje, że w dzielnicy zostali ci, którzy nie mają dokąd pójść, a połowa domów stoi pusta"
Stelios nie chce się przyznać, na kogo głosował, bo to "jego prywatna sprawa". Chce natomiast opowiedzieć o swojej filozofii głosowania.
"Ja nigdy nie głosuję na główne partie. No, kiedyś, dawno temu głosowałem na Nową Demokrację, ale teraz nie mogę patrzeć na Samarasa. Teraz głosuję na tych, których główne partie się boją. Bo to jedyny sposób na tych złodziei, żeby coś z tym krajem zrobili. Oni muszą się bać" - wyjaśnia.
W pewnym sensie podobnie myśli Filippos, właściciel kiosku z gazetami, kilka ulic dalej. Filippos ma dwójkę kilkunastoletnich dzieci i narzeka na podatki. Rocznie musi zapłacić 40 proc. od swoich dochodów, czyli około czterech tysięcy euro.
"Kiosk jest mały, to nie fabryka, łatwo skalkulować, że to, co nam zostaje, nie wystarcza na przeżycie" - przyznaje Filippos, który głosował na nowo powstałą, umiarkowaną To Potami, bo wierzy, że jest to partia, której można zaufać i która ma szansę wejść w koalicję z SYRIZĄ.
"Stawros Teodorakis (lider To Potami) to rozsądny człowiek. Może mieć dobry wpływ na Ciprasa. Bo z Ciprasem nic nie jest pewne. Ktoś powinien patrzeć mu na ręce" - tłumaczy Filippos, który jeszcze trzy lata temu był członkiem socjalistycznej PASOK.
Przechodząca obok para, Jannis i Panajota, głosowali na SYRIZĘ. Oboje mają pracę - Jannis jest współwłaścicielem małej drukarni, a Panajota pracuje w administracji państwowej.
"Jest ciężko" - tłumaczy Jannis. "Razem z bratem zatrudniamy 20 osób i postanowiliśmy na początku kryzysu, że nikogo nie zwolnimy. Od sześciu lat się borykamy z problemami, jak wszystkich utrzymać przy pracy. Nie wierzę, żeby Cipras mógł dokonać cudów, ale także nie uważam, aby chciał zerwać z euro. Europa musi nam dać szansę, czas na zmiany. Popatrz wokół, ilu mamy bezrobotnych. My Grecy potrzebujemy pracy, to jest najważniejsze" - mówi.
30-letni Stawros też głosował na Ciprasa i . "Mnie akurat w ciągu ostatniego roku życie się poprawiło" - mówi Stawros. "Filmuję wesela i miałem bardzo dużo zamówień. Widać było, że gospodarka się poprawia, bo ludzie zaczęli wydawać trochę więcej pieniędzy. Mimo to wybrałem SYRIZĘ, bo fakt, że mnie jest lepiej, to wyjątek. Większość moich przyjaciół jest nadal bezrobotnych. Sporo wyjechało" - opowiada.
Nie zgadza się z nim jednak 60-letni Andreas, w marynarce, z bujną czupryną siwych włosów, sympatyk Nowej Demokracji.
"To prawda, że dla większości Greków ostatnie dwa lata nie przyniosły żadnej poprawy, a na dodatek w ciągu ostatnich kilku miesięcy Samaras nie zrobił kompletnie nic, ale boję się, po prostu boję się SYRIZY i co może się stać z Grecją za jej rządów. Dlatego mimo wszystko będę głosować na konserwatystów" - zauważa.
Ponad 20 tysięcy Greków jest bezdomna, pół miliona żywi się w kuchniach dla biednych, tysiącom nie przysługuje nawet minimalna opieka zdrowotna czy zapomogi, 18 proc. żyje poniżej granicy ubóstwa, 25 proc. jest bezrobotna. Wśród młodych ponad 50 proc. nie ma szans na znalezienie pracy.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Zmęczenie, depresja, gniew, lęk - co czuli Grecy przy urnach wyborczych