- Jeśli Wielka Brytania nie wyjdzie z UE 31 października, wyniki, które dziś widzicie w wyborach do Parlamentu Europejskiego powtórzą się w wyborach do Izby Gmin, na które się przygotowujemy - powiedział Nigel Farage po wyraźnym zwycięstwie jego nowej probrexitowej partii w wyborach do Parlamentu Europejskiego w Wielkiej Brytanii.
- Największymi przegranymi eurowyborów są konserwatyści, którzy stracili 15 mandatów.
- Zwycięzcami są zwolennicy brexitu za wszelką cenę, czyli partia Nigela Farage
- Theresa May odchodzi z rządu i partii 7 czerwca, a razem z nią prawdopodobnie porozumienie o wyjściu z UE
- Rośnie prawdopodobieństwo przyspieszonych wyborów parlamentarnych.
Przed ostatecznym podliczeniem głosów w Szkocji i Irlandii Północnej Brexit Party zdobyła 28 mandatów, wyprzedzając Liberalnych Demokratów (15 mandatów, poprzednio 1), Partię Pracy (10, poprzednio 18) i Partię Zielonych (7, poprzednio 3). Partia Konserwatywna, tymczasowo nadal prowadzona przez Theresę May, uzyskała tylko 3 mandaty, tracąc w porównaniu do wyborów w 2014 r. 15 miejsc w PE.
Niedzielne wyniki wyborów, traktowanych przez wielu jako zamiennik drugiego referendum w sprawie członkostwa Wielkiej Brytanii w UE, potwierdziły dobre notowania partii z wyraźnym przekazem w sprawie brexitu. Partie opowiadające się za no deal (Brexit Party i UKIP) zyskały łącznie około 35 proc. poparcia, zaś ugrupowania postulujące drugie referendum i deklarujące poparcie dla Remain (pozostanie w UE - red.) (Liberalni Demokraci, Partia Zielonych, SNP, Plaid Cymru, Change UK) blisko 40 proc. Dwie główne partie (torysi i labourzyści) zebrały niecałe 24 proc., choć dwa lata temu w wyborach do Izby Gmin głosowało na nie 85 proc. wyborców. Na dokładną analizę jest za wcześnie, ale z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że labourzyści nie mogący się zdecydować, czy poprzeć drugie referendum stracili głosy i zwolenników, i przeciwników brexitu, podczas gdy wyborcy torysów przenieśli sympatię przede wszystkim na Partię Brexitu.
Wiele wskazuje na to, że dla szykujących się do zmiany lidera torysów wynik eurowyborów był nie tylko barometrem nastrojów społecznych, ale też kierunkowskazem dla nowego lidera.
Starając się narzucić narrację od razu po ogłoszeniu wyników, była wiceminister brexitu i szefowa ultrasceptycznej frakcji European Research Group Suella Braverman mówiła podczas wieczoru wyborczego, ze wynik wyborów do PE to sygnał, że "wyborcy nie chcą kompromisu". Z drugiej strony bardziej umiarkowany poseł Tobias Ellwood wyraził obawę, że "wyniki tych wyborów spowodują, iż nowy lider skoncentruje się na zadowoleniu członków partii zamiast dbania o dobro kraju".
Ellwood należy do grona posłów podejrzewanych o możliwość wypowiedzenia lojalności partii, jeśli nowy lider opowie się za brexitem bez porozumienia 31 października. Nie wykluczył tego nawet kanclerz Philip Hammond w rozmowie ze SkyNews. Kilka dni wcześniej Dominic Grieve mówił: "zawsze byłem konserwatystą, ale nie przystanę na no deal". Grieve przyznał jednak, to co mówią praktycznie wszyscy, że następny lider torysów musi być "brexitowcem z krwi i kości”, który w referendum 2016 zagłosował za brexitem. "Przy obecnej konfiguracji nastrojów w partii szanse na to, żebym ja lub ktoś mojego pokroju wygrał wybory lidera są zerowe" - powiedział nieformalny lider obozu Remain w Partii Konserwatywnej.
Ostatnie dni May
Theresa May ogłosiła zamiar rezygnacji ze stanowiska liderki Partii Konserwatywnej i premier Wielkiej Brytanii w ostatni piątek po spotkaniu z przewodniczącym Komitetu 1922 reprezentującego interesy szeregowych posłów partii. Bezpośrednią przyczyną był sprzeciw części gabinetu wobec planów umieszczenia w projekcie ustawy ratyfikacyjnej brexitu – pomyślanej jako czwarta próba ratyfikacji dealu May - możliwości przyjęcia przez parlament drugiego referendum. Według brexitowców plany przedstawione przez May publicznie we wtorek szły dalej niż ustalono wcześniej na posiedzeniu gabinetu.W szerszej perspektywie zwolennicy twardszej opcji brexitu obawiali się, że małymi krokami May spróbuje wprowadzić do projektu ustawy także unię celną i przyjąć go głosami Labour. Do tego dochodziły podejrzenia, że mimo złożonej wcześniej obietnicy odejścia po ratyfikacji umowy, May będzie starała się pozostać na stanowisku dłużej i ograniczyć pole manewru swojemu następcy. Motywowany tym Komitet 1922 w środę po raz kolejny głosował nad zmianą partyjnych reguł dotyczących okresu ochronnego, w którym lider nie może zostać usunięty w procedurze partyjnego wotum nieufności. Wyniki miały zostać ogłoszone w piątek, gdyby May nie podała harmonogramu odejścia. Nad premier wisiała także perspektywa prawnie niewiążącego, ale politycznie zabójczego, głosowania wotum nieufności wśród zarejestrowanych działaczy Partii Konserwatywnej, planowanego na 15 czerwca.
Formalnie Theresa May odejdzie z funkcji lidera Partii Konserwatywnej 7 czerwca. Pozwoli jej to być gospodarzem podczas państwowej wizyty Donalda Trumpa w Wielkiej Brytanii. W poniedziałek 10 czerwca oficjalnie rozpoczną się wybory nowego lidera. Długość pierwszej fazy, w której głosują wyłącznie parlamentarzyści, zależy od liczby kandydatów. Szefostwo partii planuje wyłonić finałową dwójkę do końca czerwca. Na przekonanie jak największej liczby zarejestrowanych działaczy partii pretendenci będą mieli zapewne około 3-4 tygodni. Partia planuje, że nowy lider lub liderka przejmie funkcję premiera od Theresy May pod koniec lipca.
Brexit 31 października z umową lub bez?
Do wyścigu o fotel lidera torysów zgłosiło się na razie 6 kandydatów, może jeszcze ponad 10. Typowany na zwycięzcę Boris Johnson zapowiedział, że "Wielka Brytania wyjdzie z Unii Europejskiej 31 października z umową lub bez umowy". Zdaniem Johnsona Wielka Brytania powinna być gotowa na wyjście bez umowy, żeby dzięki takiej postawie negocjacyjnej wynegocjować lepszą umowę z UE. Podobne stanowisko prezentują Dominic Raab i Esther McVey.Była minister pracy powiedziała SkyNews, że 31 października jest „ustaloną datą brexitu” i „nie będziemy prosić o kolejne przedłużenie”. Zdaniem McVey to kluczowa data i „jeśli oznacza wystąpienie bez dealu, to to właśnie oznacza”. Dominic Raab, który poparł deal May w ostatniej próbie ratyfikacji, ale tylko pod warunkiem „renegocjacji z Brukselą” pisał w Daily Mail, że „doprowadzenie do brexitu będzie wymagało skupienia, dyscypliny i determinacji”.
Do startu przygotowują się także minister spraw zagranicznych, a wcześniej zdrowia Jeremy Hunt, który choć w 2016 roku głosował za pozostaniem w UE, a po referendum rozważał start pod hasłem budowy relacji z UE opartych na modelu norweskim, niedawno by zwiększyć szanse wśród ultrabrexiowców porównał Unię Europejską do ZSRR.
W niedzielę start potwierdził Michael Gove, filar rządu konserwatystów jeszcze za czasów Davida Camerona, w lutym 2016 niespodziewanie poparł brexit i głosił, że „kraj ma dość ekspertów”. Latem 2016 miał prowadzić kampanię Borisa Johnsona, jednak w ostatniej chwili sam zdecydował się na start, czym doprowadził do wycofania się Johnsona z wyjściu. Przez kilka miesięcy w opozycji badał szansę wystąpienia UK z UE bez dealu, po czym powrócił do rządu, stajać się najwierniejszym sojusznikiem May popierającym jej deal bez względu na kontrowersyjny backstop. W sobotę, odwołując się do pożegnalnego przemówienia May Gove powtórzył za May, że „kompromis to nie jest brzydkie słowo”.
Wśród poważnych kandydatów znajdują się jeszcze minister spraw wewnętrznych Sajid Javid oraz nieco niespodziewanie dotychczasowy szef Komitetu 1922 Graham Brady, który zrezygnował z szefowania szeregowym posłom, by nie blokować sobie opcji startu.
Po stronie obozu umiarkowanego, czyli One Nation Tories, oficjalne kandydatury zgłosili także niedawno mianowany minister rozwoju międzynarodowego, przedtem odpowiedzialny za więziennictwo, Rory Stewart oraz obecny minister zdrowia Matt Hancock. Liderką Partii Konserwatywnej nie chce zostać była minister spraw wewnętrznych i obecna minister pracy Amber Rudd, jedna z głównych twarzy opcji Remain przed referendum w 2016 roku. Rudd powiedziała Daily Telegraph, że nie wyklucza współpracy z Borisem Johnsonem jako minister w jego rządzie, bo jest pewna, że partia chce wybrać na lidera „entuzjastycznego brexitowca”.
Możliwe opcje
Pierwszym zadaniem nowego lidera będzie zabezpieczenie większości dla swojego rządu. Partia Konserwatywna ma obecnie 313 posłów. Robocza większość to 321 posłów. Theresa May podpisała w 2017 roku umowę koalicyjną z DUP, ta jednak została mocno nadszarpnięta kłótnią wokół backstopu w umowie brexitu. Z drugiej strony obranie przez nowego lidera ścieżki na no deal może skończyć się utratą lojalności kilku lub kilkunastu posłów z własnych szeregów. Wtedy nie pomoże nawet koalicja z DUP, a opozycja spróbuje przegłosować parlamentarne wotum nieufności. Po ogłoszeniu przez May zamiaru odejścia Jeremy Corbyn natychmiast zaapelował o nowe wybory.To znacznie zwiększa szansę na rozpisanie przyspieszonych wyborów parlamentarnych. Nowy lider, szczególnie jeśli będzie miał charyzmę Borisa Johnsona tuż po objęciu stanowiska mógłby wykorzystać wzrost wiary w partię i na nowo zmobilizować torysowskich aktywistów do prowadzenia kampanii. Jednakże wyniki eurowyborów jednoznacznie pokazują, że ani Partia Konserwatywna, ani Partia Pracy nie powinni spieszyć się do wyborów, gdyż grozi im utrata mandatów na rzecz Liberalnych Demokratów, Zielonych i the Brexit Party.
Inną opcją byłaby organizacja drugiego referendum. W stronę jednoznacznego poparcia tej opcji próbuje kierować po wyborach do PE Jeremiego Corbyna prounijna część gabinetu cieni, w tym szczególnie wiceprzewodniczący partii Tom Watson, minister spraw zagranicznych Emily Thornberry i minister brexitu Keir Starmer. Opcja drugiego referendum mogłaby znaleźć poparcie części torysów, ale chociażby frakcja szkocka jest temu zdecydowanie przeciwna, bojąc się, że otworzy to drogę do kolejnego referendum niepodległościowego w Szkocji.
Nowy lider i nowy premier zmierzy się z tymi samymi problemami, co Theresa May. Ponieważ konfliktu między nią a partią przyjął już charakter osobisty mówi się, że być nowy lider spróbuje przyjąć ten sam deal, ale przedstawiając go inaczej. To zapewne wiązałby się z prośbą o renegocjację z Brukselą. UE z jednej strony jednak nie zmienia zdania i gotowa jest wyłącznie na zmiany w deklaraji politycznej, a z drugiej będzie w najbliższych tygodniach zajęta wyborem nowych władz. Poza tym opcja szukania kompromisu zapewne prędzej czy później doprowadziłaby nowego premiera w to samo miejsce co Theresę May.
Rośnie więc prawdopodobieństwo no deal 31 października. Jest to nadal domyślna opcja prawna, która dojdzie do skutku, jeśli nie podjęte zostaną żadne działania ze strony brytyjskiej. Według S&P następca May przyjmie twardsze stanowisko wobec brexitu i będzie chciał użyć opcji no deal jako narzędzia w negocjacjach, choć niekoniecznie „może zrealizować swojej groźby”. Agencja oczekuje „trudności w przełamywaniu impasu przed końcem października”.
Także Goldman Sachs zwiększył szacowane prawdopodobieństwo brexitu bez porozumienia z 10 do 15 proc.. „Zakładamy uporządkowane wystąpienie z UE w końcówce 2019 lub na początku 202, ale nie mam co do tego dużej pewności” – napisał ekonomista banku Adrian Paul. “Zwiększamy nasze szacunki wystąpienia opcji no deal nie dlatego, że ten czy następny parlament może zgodzić się na jego realizację, ale dlatego, że ostatnie wyniki the Brexit Party I eurosceptyczne kwalifikacje nowego premiera mogę wzmocnić argumenty na rzecz włączenia “no deal” jako opcji w drugim referendum.
KOMENTARZE (1)
Do artykułu: BrexitBrief#34: "Twardy brexit" wygrywa eurowybory w Wielkiej Brytanii