Od kilku dni na rynku walutowym wyraźnie widać osłabienie złotego. To dobre wieści dla polskich eksporterów. Osłabienie polskiej waluty pozytywnie wpływa na gospodarkę i jej wzrost. Ale słaby złoty to też wyższe raty kredytów walutowych. Zdaniem analityków w przyszłym roku inwestowanie w waluty będzie wiązało się z koniecznością wzięcia pod uwagę dużego ryzyka osłabienia złotego.
Marcin Mróz, główny ekonomista Grupy Copernicus uważa, ze po tym jak amerykański Fed zakończy program skupu obligacji i będzie podwyższał stopy procentowe, kapitał będzie prawdopodobnie wycofywany z rynków wschodzących, a więc też z Polski. Czynnikiem, który może zahamować poważniejsze spadki wartości złotego, będą działania EBC.
- Do tej pory podczas dużego dodruku pieniądza, dokonanego właśnie przez Fed, byliśmy jednym z istotnych odbiorców globalnej nadpłynności, czyli tej dodatkowej sumy pieniądza, która pojawiła się światowym sektorze finansowym - mówi Marcin Mróz.
Jego zdaniem główne ryzyko odnosi się przede wszystkim do waluty. Złoty może wyraźnie ucierpieć, gdyby okazało się, że w gospodarce amerykańskiej jest dobrze, Fed zaczyna podwyższać stopy i zaczyna się stopniowe wycofywanie z rynków wschodzących, również z Polski. Głównym czynnikiem ryzyka w przyszłorocznych inwestycjach jest więc kurs złotego, który i tak już stracił do dolara od czerwca ponad 10 proc. (skok z 3 zł do 3,35 zł). Znacznie mniej dotkliwy był spadek na euro, które także osłabiło się do dolara. Kurs tej waluty może - zdaniem ekonomisty - osiągnąć poziom ok. 4,25 zł. Obecnie jest to ok. 4,20 zł - od początku roku złoty do euro stracił bardzo nieznacznie, a był czas w czerwcu gdy euro kosztowało poniżej 4,10 zł.
- To nie jest duża deprecjacja z historycznego punktu widzenia, ryzyko kursowe wskazałbym jednak jako główny obszar związany z normalizacją polityki pieniężnej w Stanach - dodaje rozmówca Newserii.
Przeciwwagą dla tej polityki banku centralnego USA może być działanie Europejskiego Banku Centralnego, który właśnie zaczyna program skupowania aktywów w celu zwiększenia płynności na rynku strefy euro.
Grecja znów straszy inwestorów
Przyczyną sytuacji na rynku walutowym jest znowu obawa o bankructwo Grecji i skokowy wzrost rentowności greckich obligacji.
Konrad Białas z Domu Maklerskiego TMS Brokers uważa, że złoty jest pod wpływem globalnego sentymentu, który zdecyduje, czy EUR/PLN ucieknie powyżej 4,2350.
- Osobiście sądzę, że powtórka zawirowań z lat 2011-2012 nam nie grozi i ryzyko rozprzestrzenienia się paniki z rynku greckiego na pozostałe kraje peryferyjne Eurolandu na ten moment wydaje się niewielkie. Ale seria gorszych danych makro z Eurolandu może nakręcać spiralę wycofywania kapitału z europejskiego rynku długu - twierdzi Konrad Białas.
Już teraz widzimy, że korzystnie na sytuacji wychodzi funt (w tamtym okresie brytyjski rynek długu stanowi „bezpieczną przystań” dla europejskiego kapitału).
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Euro coraz droższe