Przyrost inwestycji w PKB do 25 proc. w horyzoncie do 2030 r. to cel do realizacji przez kilka rządowych kadencji. Zadanie niekolizyjne bez względu na poglądy polityczne tych, którzy akurat sprawują rządy. Wręcz interes narodowy - wskazuje Jerzy Kwieciński, minister inwestycji i rozwoju, w rozmowie z Nowym Przemysłem.
- W rankingach atrakcyjności inwestycyjnej zazwyczaj plasujemy się w europejskiej czołówce. Analitycy (i inwestorzy) biorą tu pod uwagę kluczowe kwestie - m.in. rozwój i perspektywy wzrostu danego kraju, stopień otwartości gospodarki, infrastrukturę. No i możliwość pozyskania kadr.
I co, jest nieźle?
- Owszem. Nawet zapóźnioną przez lata infrastrukturę powoli, krok po kroku, przekształcamy w nasz atut.
Pierwszy raz od dawna w zasadzie na całym kontynencie narodowe gospodarki dziś rosną, co stymuluje popyt na pracę i na dobre kadry. I to może być u nas w przyszłości ograniczenie... Bezrobocie rejestrowane spadło już w Polsce poniżej 6 proc., a tzw. BAEL-owskie (Badanie Aktywności Ekonomicznej Ludności - przyp. red.) nawet poniżej 4 proc. Wyzwaniem dla naszego kraju jest też posiadanie przez pracowników potrzebnych kompetencji. No i niski jest też w Polsce poziom zatrudnienia: plus minus 10 proc. mniejszy niż w najbardziej zaawansowanych gospodarczo państwach Unii, szczególnie wśród osób starszych.
Fundamentalnym pozostaje pytanie, jaki model rozwoju dla naszego kraju przyjmujemy... Czy taki, gdy będziemy w praktyce niemal bez reszty zależeli od inwestycji zagranicznych i eksportu, czy chcemy też mocno dbać o rynek wewnętrzny i o rodzime inwestycje?
Coś mi się widzi, że rząd już odpowiedział - sobie i innym - na to pytanie...
- Polska jest szóstą co do wielkości gospodarką na Starym Kontynencie. Rynek wewnętrzny znaczy przy tym niemało - i stale rośnie, jeśli uwzględnić wzrost gospodarczy, realne dochody i siłę nabywczą.
Czechy są czterokrotnie od nas mniejsze (nie mówiąc już o krajach bałtyckich), więc by się rozwijać, bezwzględnie muszą patrzeć na obce rynki. Logiczne zatem, że przy tym relatywnie silnym rynku wewnętrznym - nie zaniedbując wzrostu eksportu czy ekspansji zagranicznej - chcemy, by nasze firmy tu się rozwijały. Mają na to widoki.
Ale to greenefieldowe inwestycje Daimlera, Rolls-Royce’a czy Lufthansy trafiały w minionym dwuleciu na transparenty, którymi chwali się rząd. Na podobnej zasadzie do publicznej świadomości z naszych firm trafił wtedy właściwie tylko przypadek Forte.
- Tak, spektakularne, wielkie inwestycje są dziełem międzynarodowych korporacji. Wspomniana inwestycja w fabrykę silników do mercedesa w Jaworze oznacza wydatek 500 mln euro i owocuje 500 miejscami pracy.
W sektorze produkcyjnym - w przeciwieństwie do energetycznego - aż tak dużych inwestycji rodzimych firm nie widać. Bo na razie nie ma w Polsce gigantów w globalnej skali. Także dlatego chcemy tworzyć warunki, by małe firmy przekształcały się w średnie, średnie w wielkie, a te - w przyszłości - powszechniej w znaczących, mocnych graczy, przynajmniej w europejskiej skali.
Jakąś receptą na wzrost w przyszłości - i PKB, i samych firm - są m.in. intensywniejsze inwestycje w licznym u nas sektorze małych i średnich firm.
- Racja. W latach 2016-17 już ponad połowa inwestycji w ramach SSE była dziełem naszych przedsiębiorstw (wcześniej 70-80 proc. inwestycyjnego kapitału w strefach pochodziło spoza Polski).
Wprowadziliśmy zmiany: taka sama pomoc jak dla firm zagranicznych stała się też dostępna dla przedsiębiorstw rodzimych. Aż tyle i tylko tyle, bo - znów to dobitnie podkreślam - nadal mocno nam zależy na inwestycjach zagranicznych, szczególnie tych nowoczesnych - z silnym pierwiastkiem technologicznym.
Premier w rozmowie ze mną za przykłady świetnych, innowacyjnych polskich firm jeszcze nie tak dawno podał Solarisa i Delphia Yachts. Obie właśnie przejęli potężni, strategiczni inwestorzy - z Hiszpanii i Francji.
- Lepiej byłoby, gdyby owe firmy pozostały w polskich rękach. Ale to - przypominam - prywatni właściciele decydują, czy i na jakich warunkach chcą sprzedać przedsiębiorstwa. Często o przyszłości przesądzają rozmaite uwarunkowania: bieżąca sytuacja rodzinna, kwestie organizacyjne czy finansowe. Ważne w przypadku takich zmian właścicielskich, by brand, produkcja, zatrudnienie mogły się nadal rozwijać w naszym kraju.
W dalszej części rozmowy
- O ulgach i ułatwieniach dla firm, które stawiają na progresywny rozwój
- Jaka rola państwa w stymulowaniu procesów gospodarczych
- Jak zmieniają się ramy prawne dla działalności biznesowej
KOMENTARZE (8)
Do artykułu: Jerzy Kwieciński: Trzeba myśleć o ściąganiu perspektywicznych specjalistów. To nie fanaberia