Komisarz UE ds. handlu Cecilia Malmstrom i amerykański przedstawiciel ds. handlu Robert Lighthizer rozpoczęli 14 listopada w Waszyngtonie rozmowy na temat współpracy handlowej. Celem planowanych na najbliższe pół roku negocjacji, nie ma być obszerne porozumienie (jak zarzucone przez administrację amerykańską TTIP), lecz ograniczony zakres wymiany towarowej między UE i USA, obejmujący towary przemysłowe. Jeśli dojdzie do retorsji, polski sektor moto straci miliony.
- Kością niezgody pozostaje kwestia nałożenie przez USA taryf celnych na europejskie auta i części.
- Malmstrom zapowiada odwet UE (cła na amerykańskie produkty), jeśli administracja Donalda Trumpa nie zrezygnuje z uderzenia w europejską motoryzację.
- Według szacunków Polskiego Instytutu Ekonomicznego amerykańskie cła przyniosłyby polskiej branży moto prawie 180 mln USD strat.
- Nowe porozumienie handlowe UE-USA nie obejmie produktów rolnych, ani współpracy energetycznej, w tym gazowej.
Na konferencji prasowej komisarz ds. handlu poruszyła kwestie ceł na europejski sektor motoryzacyjny, których nałożenie zapowiedział prezydent Donald Trump. Zdaniem Cecilii Malmstrom Bruksela jest "gotowa" do odwetu, gdyby Waszyngton zdecydował się na nałożenie nowych taryf celnych na samochody produkowane w Europie. Bruksela już pracuje nad "zrównoważoną listą" amerykańskich towarów, które stałby się przedmiotem działań odwetowych, gdyby administracja Trump przystąpiła do stosowania taryf samochodowych.
Lista obejmie "wiele różnych sektorów" i będzie "zgodna" z zasadami handlu światowego. "Mogłyby to być wszelkiego rodzaju kwestie, mogłyby to być samochody, mogłoby to być rolnictwo, produkty przemysłowe... Mamy nadzieję, że nie będziemy musieli się do tego zabierać" – powiedziała dziennikarzom Malmstrom.
"Uważamy, że te taryfy byłyby bardzo szkodliwe nie tylko dla gospodarki europejskiej, ale również dla gospodarki amerykańskiej, a posiadając pozytywny program można wiele więcej zyskać" - dodała.
Czytaj też: Kolejne sankcje USA na Iran. UE szuka sposobu ich obejścia
Opłaty od pojazdów i części uderzyłyby szczególnie mocno w producentów samochodów w Niemczech, Wielkiej Brytanii i we Włoszech. W marcu departament handlu zainicjował badanie importu samochodów w celu ustalenia, czy stanowi on zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego USA, torując drogę dla wprowadzenie taryf, których opracowanie jest bliskie ukończenia.
Jak pisze FT, w tym tygodniu zespół ds. handlu Donalda Trumpa spotkał się w celu dokonania przeglądu ustaleń i podjęcia decyzji, czy kontynuować prace nad przygotowywaniem taryf - czemu przeciwni mają być kluczowi członkowie gabinetu - czy też porzucić je. Obserwatorzy uważają, że brak decyzji jedynie ją opóźni, a kwestia powróci do porządku obrad przed końcem roku.
31 tysięcy miejsc pracy
W opublikowanym w tym tygodniu raporcie Tax Foundation, think-tanku ekonomicznego z siedzibą w Waszyngtonie, szacuje się, że 25-procentowa taryfa celna na 56,3 mld USD rocznego eksportu samochodów do USA doprowadziłaby do utraty ponad 31 000 miejsc pracy w Europie.
Ucierpiałaby na tym Japonia, która podobnie jak UE stara się uniknąć tego scenariusza. Inni eksporterzy samochodów i części samochodowych, Kanada i Meksyk, byłyby chronione przed taryfami w ramach nowej (w miejsce NAFTA) umowy handlowej zwanej USMCA, uzgodnionej z Trumpem we wrześniu.
Czytaj też: Nie żyje NAFTA! Niech żyje USMCA!
Od czasu objęcia urzędu Donald Trump nałożył już cła na importowaną stal i wyroby aluminiowe, co spowodowało napięcia polityczne, ale bez większych konsekwencji gospodarczych. Takie samo postępowanie w przypadku samochodów stanowiłoby jednak realne zagrożenie dla gospodarki.
Według szacunków Polskiego Instytut Ekonomicznego nałożenie 25 proc. cła na auta i części do nich przyniosłoby Polsce prawie 180 mln USD strat, ze względu na udział polskich firm w łańcuchach produkcyjnych europejskiego sektora motoryzacyjnego. Najwięcej straciliby Niemcy (11 428,0 mln USD), Wielka Brytania (3 602,9 mln USD), Włochy (2 191,6 mln USD) i Szwecja (60,4 mln USD).
Spór o rolnictwo
Malmstrom zapewniła, że jakiekolwiek porozumienie w sprawie współpracy regulacyjnej w celu ułatwienia handlu lub w sprawie zakupów soi i skroplonego gazu ziemnego przez UE odbywałoby się poza negocjacjami handlowymi, w ramach dobrowolnego porozumienia stron.Głównym problemem dla negocjacji będzie rozstrzygnięcie kwestii handlu produktami rolnymi. Administracja amerykańska domaga się, aby przyszłe porozumienie obejmowało także ten sektor. Przeciwna temu jest jednak UE, a zwłaszcza Francja.
Aby rozpocząć formalne negocjacje ze Stanami Zjednoczonymi, Komisja Europejska potrzebuje mandatu od rządów UE. Lighthizer obecnie konsultuje się z Kongresem w sprawie negocjacji UE, które nie mogą rozpocząć się przed upływem 90-dniowego okresu "szybkiej ścieżki" notyfikacji, który upływa w styczniu 2019 r.