Centralny Port Komunikacyjny (CPK) to konieczność - wskazuje rząd. To także projekt ponad podziałami, bo potrzebę dostrzegła i pierwsze analizy zleciła poprzednia władza. Za czasów gabinetu Zjednoczonej Prawicy przedsięwzięcie zyskało polityczne wsparcie. Wątpliwości pozostały.
Dobre funkcjonowanie "Chopina" można przedłużyć o kilka lat kosztem kilkuset milionów złotych (w efekcie powiększyć do 50 liczbę operacji na godzinę) oraz wyprowadzając na inne lotnisko na Mazowszu część lotów niskokosztowych i czarterowych. Jednak przy podwojeniu liczby pasażerów (co spodziewane jest już na początku lat 30.) nie będzie to już możliwe. Stołecznego lotniska nie da się aż tak rozbudować, bo brakuje terenów.
- CPK jest narzędziem globalnej konkurencji dla polskiego lotnictwa, gdzie walczymy o udział w rynku światowych, długodystansowych lotów, by Polacy zamiast wybierać zachodnie huby mogli korzystać z rodzimego i abyśmy stali się wrotami do Europy dla pasażerów z Azji - mówił Rafał Milczarski, prezes zarządu PLL LOT. - To wielka gra, która w mniejszym stopniu oddziałuje na porty regionalne.
Prezes narodowego przewoźnika stawia fundamentalne pytanie: czy LOT urośnie do 2027 roku do skali, aby wypełnić pasażerami nowe lotnisko? I odpowiada: to będzie niełatwy proces, ponieważ mamy ograniczenia w rozwoju połączeń hubowych z portu Chopina.
Tymczasem prócz starych pojawiły się nowe okoliczności, jak protesty mieszkańców dwóch gmin. Być może część z zastrzeżeń czy wątpliwości wyjaśni postępujący tok prac przygotowawczych lub dodatkowe, bardziej szczegółowe analizy.
Ale jest też kilka pytań i wątpliwości, które stawiają nie tylko krytycy projektu, ale i obserwatorzy rynku pozytywnie do niego nastawieni. Piszemy o nich w dalszej części artykułu.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Los lotniska Chopina jest przesądzony. CPK jedyną alternatywą?