Skandal z udziałem miliardera Nirava Modiego wstrząsnął światowym rynkiem diamentów oraz indyjskim sektorem bankowym. Przez Surat w zachodnich Indiach przechodzi ponad 90 proc. światowej podaży diamentów, które często używane są do prania brudnych pieniędzy.
- Indyjskie targowisko Mahidharpur jest sercem światowego rynku diamentów.
- Przez ten bazar przechodzi 90 proc. światowych diamentów.
- Handlarze diamentami to całe rodziny, to klanowy biznes.
- Nikt z zewnątrz nie jest dopuszczany, bo stawka jest zbyt wielka.
W Mahidharpurze, w wąskich uliczkach dzielnicy Suratu, diamenty przechodzą z rąk do rąk wprost na chodniku, na schodach kamienic i siedzeniach motocykli.
Mahidharpur jest sercem światowego rynku diamentów. Przez ten bazar przechodzi 90 proc. światowych diamentów. Co roku w Suracie w ponad 3 tys. warsztatów przerabianych jest około 35 ton nieoszlifowanych diamentów. Sam Mahidharpur jest targowiskiem jakich wiele w Indiach, z tą różnicą, że sprzedawcy doskonale się znają i nikt z zewnątrz nie ma wstępu. Nie ma tu oszustów, bo za szwindel grozi banicja ze wspólnoty.
- Handlarze diamentami to całe rodziny, to klanowy biznes. Nikt z zewnątrz nie jest dopuszczany, bo stawka jest zbyt wielka - tłumaczy Jagdish, który diamentami handluje w Delhi. - Wszystko opiera się na bezwzględnym zaufaniu. Diamenty przekazywane są na słowo honoru, a kurierzy przewożą jednorazowo między miastami, bez obstawy, w walizkach i saszetkach diamenty o wartości nawet miliona rupii (ok. 52 tys. zł) - podkreśla handlarz, który nie chce podać nazwiska.
Jagdish mówi o mieszkańcach Palanpuru w dystrykcie Banaskantha na północy stanu Gudźarat. Pionierami diamentowego biznesu była społeczność wyznająca dźinizm, religię bliską buddyzmowi, lecz o surowszych regułach. Dźiniści nie zabijają zwierząt, nie spożywają jajek oraz warzyw takich jak ziemniaki, które rosną pod ziemią.
Dźiniści, znani z samodyscypliny, na początku XX w. zajęli się szlifowaniem diamentów i w latach 70. zaczęli przybywać do Antwerpii, stolicy światowych diamentów. Wyparli z biznesu żydowskich kupców dotąd dominujących na tym rynku, oferując nowe techniki szlifierskie oraz tanią siłę roboczą w Indiach. W szlifierniach pracują często dzieci, które lepiej radzą sobie z najmniejszymi diamentami. Bazą handlarzy na subkontynencie stał się nadmorski Surat, oddalony od Palanpuru o niemal 600 km. Mimo że w biznes weszły inne społeczności, palanpurskie klany wciąż rozdają karty na światowym rynku.
- Przez Nirava Modiego i ten przekręt jesteśmy teraz na celowników mediów i służb specjalnych - tłumaczy. Firma Modiego, który nie jest spokrewniony z urzędującym premierem, zdefraudowała 2 mld dolarów, wyłudzając pieniądze z państwowego Narodowego Banku Pendżabu.
O sprawie czytaj więcej: Miliarder podejrzany o oszustwo o wartości 1,8 mld dolarów
W 2017 r. Nirav Modi był na 57. miejscu listy najbogatszych Indusów magazynu "Forbes". Jego rodzina pochodzi z Palanpuru. Jego dziadek w latach 30. handlował diamentami w Singapurze, a ojciec już w Antwerpii. Nirav Modi, dorastając w belgijskim portowym mieście, uczył się rodzinnego fachu. Jednak największy wpływ na młodego Nirava miał wujek Mehul Choksi, który w Bombaju stworzył markę Gitanjali. Biżuterię Gitanjali noszą największe gwiazdy Bollywood z Priyanką Choprą na czele oraz amerykańska aktorka Dakota Johnson.
To właśnie Choksi pociągnął za sobą Nirava na dno. Przedsiębiorstwo Choksiego, powiązane z Firestar Diamond Nirava Modiego, uzyskiwało gwarancje bankowe na sprowadzanie diamentów od Narodowego Banku Pendżabu bez żadnego zabezpieczenia. Przekręt odkryto w połowie lutego br., gdy na emeryturę odszedł pracownik jednego z oddziałów banku w Bombaju.
- Biznes diamentów zawsze był podejrzany. To jest pralnia pieniędzy - tłumaczy Anil Seth, jubiler z ulicy Dariba Kalan w starym Delhi. - Bankierzy dają gwarancje bankowe na diamenty, których nigdy nie widzą na oczy, na podstawie trefnej dokumentacji - dodaje.
Diamentowy biznes opiera się na certyfikatach importowych, które mają odsiać nielegalne "krwawe diamenty" finansujące działalność lokalnych armii w Afryce. Takie certyfikaty są wielokrotnie używane w kontaktach z bankami. Eksperci zgodnie twierdzą, że dzięki nieformalnej naturze handlu diamentami w Indiach, legalne diamenty mieszają się z nielegalnymi.
- Srebrna biżuteria jest wysadzana diamentami. Ponieważ trudno wycenić taką biżuterię, jest ona eksportowana do Dubaju lub Hongkongu, a potem przetapiana, by oddzielić srebro od diamentów - tłumaczy tajniki handlu Surendra Mehta, sekretarz Indyjskiego Stowarzyszenia Jubilerów, indyjskiemu dziennikowi "Business Standard".
- Klienci przestają kupować diamenty, które w przeciwieństwie do złota i tak trudniej później sprzedać - mówi jubiler Seth. - A za handlarzy diamentów może wreszcie wezmą się władze - kończy.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Mahidharpur, serce światowego rynku diamentów, na celowniku służb specjanych