Uszczelnienie systemu poboru podatku VAT uznaje się za jeden z głównych sukcesów rządzącej ekipy. Liczby przekonują, zamiary niepokoją. Szare strefy, karuzele, patologie i walka z nimi. Dzieje tego podatku to niezwykła lekcja ekonomii.
Były bowiem lata wysokiego wzrostu gospodarczego, kiedy wpływy z VAT rosły raczej mizernie, czy wręcz spadały. Wolniejszy wzrost wpływów z VAT przy stosunkowo szybkim rozwoju gospodarki da się od biedy wytłumaczyć. Wiele bowiem zależy od struktury wzrostu gospodarczego. Pamiętajmy, że wpływy z VAT generuje przede wszystkim sprzedaż i konsumpcja. Podatek ten płacimy, gdy przy codziennych (i mniej codziennych) zakupach. VAT płynie do budżetu również (a przynajmniej powinien) od zakupu usług takich jak np. remont mieszkania czy naprawa samochodu.
Gdy po wybuchu kryzysu w 2008 roku nasza gospodarka była ciągnięta przede wszystkim przez eksport, mniejsza dynamika wpływów podatkowych może wydawać się zrozumiała. Tym bardziej, że punkt odniesienia był bardzo wyśrubowany - na fali gorączki zakupów po wejściu Polski do UE z jednej strony i ogólnoświatowej hossy gospodarczej z drugiej – w latach 2005-2007 Polska notowała imponujący, dwucyfrowy wzrost wpływów z VAT. W 2005 roku było to nawet 20 proc. - to przy stosunkowo niskim (przyzwoitym, ale nie imponującym) wzroście gospodarczym - 3,5 proc. i przy spadku sprzedaży detalicznej.
W dalszej części tekstu:
- Mechanizmy szarej strefy. Jak oszukiwano państwo i uczciwych przedsiębiorców
- Uszczelnianie systemu, czyli gra o miliardy w budżecie
- Czy to już koniec? Jak duża jest skala patologii?
- Pomysły i kolejne regulacje. Jak uszczelniać, by nie zadusić?
- Co na to gospodarka? Co na to firmy?
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Najtrudniejszy podatek. Pokrętna historia i nieznana przyszłość VAT-u