Bank PKO BP oczekuje, że w 2019 roku jego koszty ryzyka ukształtują się na stabilnym poziomie - poinformował Piotr Mazur, wiceprezes PKO Banku Polskiego. Zapewnił też, że proces sprzedaży wierzytelności przez PKO BP jest bardzo transparentny, a różnice cenowe pomiędzy ofertami wygrywającymi a kolejnymi są niewielkie.
- "Gazeta Wyborcza" napisała, że pod koniec 2017 roku spółka windykacyjna GetBack czyściła głównie państwowe banki ze złych długów.
- "Współpraca z GetBackiem wyglądała identycznie jak ze wszystkimi innymi firmami, które nabywały wierzytelności" - oznajmił Piotr Mazur.
- Wiceprezes podkreślił, że sprzedaż wierzytelności nie jest to główną działalnością banku.
Widać, że gospodarka będzie miała lekkie spowolnienie wzrostu w roku 2019 i 2020, natomiast my po naszych wynikach nie widzimy na razie złych symptomów. Raczej powinny być to stabilne poziomy" - powiedział Piotr Mazur.
"Podchodzimy do ryzyka w sposób bardzo zrównoważony i ostrożny. Stąd w ciągu ostatnich kilku lat spadek kosztu ryzyka w PKO BP był najszybszy ze wszystkich bankach w Polsce. To ostrożne i transparentne podejście staramy się stosować również w sprzedaży wierzytelności" - dodał.
"W przypadku naszego banku najpierw ogłaszamy w mediach informację o tym, że bank będzie dokonywał sprzedaży wierzytelności. Następnie jest dość długi okres, kiedy potencjalni nabywcy mają możliwość zapoznania się z całą dokumentacją związaną z tymi wierzytelnościami. Po tym czasie następuje proces składania ofert pisemnych. Z reguły są to największe polskie spółki zajmujące się obrotem wierzytelnościami. Oferty są komisyjnie otwierane i sprawdzane, jakie są propozycje cenowe" - powiedział Mazur.
"Następnie dochodzi przed komisją i przed notariuszem do ustnego przetargu. Nie ma możliwości, że ktoś wywinduje cenę w jakiś nierynkowy sposób dlatego, że zawsze na drugim, trzecim miejscu jest kolejna firma, która oferowała cenę minimalnie niższą niż ta, która ostatecznie wygrywa" - dodał.
Mazur poinformował, że taki proces daje komfort wszystkim zainteresowanym, że ostateczna cena za wierzytelności jest ustalana rynkowo. "Co najważniejsze ta cena jest ustalana w sposób publiczny" - podkreślił.
Nieprecyzyjny przekaz
Wiceprezes powiedział, że cena za wierzytelności nie jest indywidualnie negocjowana pomiędzy bankiem a nabywającą spółką.
"To jest główna przesłanka, która powoduje, że wrzucanie naszego banku do grupy banków i pokazywanie na podstawie jednej transakcji, że wszystkie banki dokonywały sprzedaży i sprzedawały po cenach zawyżonych jest wysoce nieuprawnione i moim zdaniem krzywdzące, ponieważ proces, który jest u nas, a myślę że także w większości innych banków, ewidentnie wskazuje na to, że nie może dojść do takiej sytuacji" - powiedział Mazur.
"Obserwując ostatnie różne artykuły prasowe mam wrażenie, że nie do końca ten proces jest rozpoznany przez opinię publiczną i w tym przypadku bank jest łączony z transakcjami, które w PKO BP nie mogłyby mieć miejsca" - dodał.
Na początku lutego tego roku "Gazeta Wyborcza" napisała, że pod koniec 2017 roku spółka windykacyjna GetBack czyściła głównie państwowe banki ze złych długów. Według gazety kupowała pakiety wierzytelności ze zobowiązaniami nie do zwindykowania i świadomie przepłacała, nawet o 60 proc. Jak informowała gazeta z 642 mln zł, jakie w tym czasie GetBack wydał na portfele wierzytelności, 70 proc. trafiło do: Alior Banku, Pekao i PKO BP.
"Współpraca z GetBackiem wyglądała identycznie jak ze wszystkimi innymi firmami, które nabywały wierzytelności. GetBack wchodził dokładnie w ten proces publicznej sprzedaży wierzytelności. Nie było dokonywanych indywidualnych procesów sprzedaży. Dokonaliśmy weryfikacji i okazało się, że średnio różnica pomiędzy ceną, którą oferował GetBack, na przykład wtedy, kiedy wygrywał, a ceną, którą oferował drugi zainteresowany nie przekraczała 3 proc. " - powiedział Mazur.
Wiceprezes podkreślił, że sprzedaż wierzytelności nie jest to główną działalnością banku, gdyż ponad 99 proc. klientów, którzy mają zaciągnięte w banku kredyty spłaca je w terminie.
"Tylko w przypadku bardzo niewielkiej części z nich, z uwagi na nasze zasady zarządzania ryzykiem, dochodzi do sytuacji, kiedy klienci nie spłacają kredytów. To jest około 1 proc. populacji" - wyjaśnił.
Dodał, że również z klientami, którzy mają kłopoty ze spłatą kredytów bank próbuje dojść do porozumienia. "W znacznej liczbie przypadków udaje nam się zrestrukturyzować zadłużenie, dojść do takich parametrów, które klient jest w stanie spełnić. Z reguły to jest wydłużenie terminu spłaty" - stwierdził Mazur.