Polski sektor spożywczy musi postawić na dywersyfikację rynków zbytu

Polski sektor spożywczy musi postawić na dywersyfikację rynków zbytu
Fot. Adobe Stock. Data dodania: 20 września 2022

Poszukiwanie nowych rynków zbytu to dobry pomysł na kryzys w unijnym i polskim sektorze eksportu żywności, ale jest to zadanie na lata, a nie na miesiąc czy dwa. Musimy próbował swoich sił, rozsyłać oferty, ale nie zapominajmy o rynku rosyjskim, ponieważ embargo nie będzie trwało wiecznie. To politycy wywołali ten kryzys, więc powinni teraz pomóc sektorowi rolno-spożywczemu - mówili eksperci obecni na panelu "Ekspansja zagraniczna polskiego sektora spożywczego. Dywersyfikacja rynków zbytu", który został zorganizowany w ramach Wschodniego Kongresu Gospodarczego w Białymstoku.

Dyskusję na temat zagranicznej ekspansji polskich producentów żywności rozpoczęła Agnieszka Rembisz, dyrektor biura współpracy międzynarodowej Agencji Rynku Rolnego, która właśnie wróciła do kraju z targów World Food Moscow. Jest ona zdania, że mimo wprowadzonego embarga, Rosja jest ważnym dla polskich producentów żywności partnerem handlowym. - Mimo zakazu na wwóz polskiej żywności na teren Rosji, zorganizowaliśmy w tym roku polskie stanowisko na targach World Food Moscow. Jest to bardzo ważna impreza wizerunkowa, a obecność tam pozwala nawiązać relacje, dzięki którym można wprowadzić żywność na wiele rożnych rynków, nie tylko do Rosji. Poza tym Rosja cały czas jest bardzo ważnym partnerem handlowym dla Polski w wielu grupach produktowych. Trzeba z tym partnerem rosyjskim nadal należy rozmawiać, mimo, że nie można na razie mu niczego sprzedać. Na moskiewskich targach obecni są przedstawiciele firm z całego świata, co otwiera możliwości rozwoju polskim przedsiębiorcom - mówiła

O wieloletniej budowie dobrych relacji gospodarczych między Polską a Rosją mówił także Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP, poseł na Sejm.

- Embargo kiedyś się skończy, więc trzeba nadal podtrzymywać te dobre relacje. Tego samego zdania są nasi rosyjscy partnerzy, którzy na sprzedaży polskiej żywności robili świetne interes - powiedział.

- Dobre relacje między polskimi dostawcami, a odbiorcami z Rosji budowaliśmy przez ostatnie kilka lat promując na tym rynku naszą markę jabłek. Wykreowaliśmy popyt i zadbaliśmy o podaż. Polscy sadownicy zakładali nowe plantacje z myślą o konsumentach z Rosji, dobierając pod ich gusta specjalne odmiany. Te działania nie poszły na marne - przyznał Maliszewski.

- Życzymy sobie, żeby wielka polityka nie przeszkadzała w robieniu dobrego biznesu - komentował Mirosław Maliszewski.

Do dyskusji włączył się również obecny na panelu Edward Bajko, prezes firmy Spomlek, która była dużym eksporterem produktów mleczarskich do Rosji. Prezes Spomleku również jest świadomy wartości rosyjskiego rynku. - Nie zamierzamy rezygnować z rynku rosyjskiego, choć uważam, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Moim zdaniem embargo Rosji, poza politycznym wymiarem, zawiera również aspekt gospodarczy - mówił prezes Spomleku.

Jego zdaniem gospodarka rosyjska traci dystans technologiczny i zakaz Rosji być może jest próbą zmobilizowania własnej gospodarki oraz próbą ochrony jej. Prezes obawia się, że jakby produkty kierowanej przez niego firmy miały wrócić do Rosji za kilkanaście miesięcy, po zniesieniu embarga, to Spomlek zastałby inną rzeczywistość rynkową. Do tego Rosjanie w czasie zakazu mogą zapomnieć o polskich markach.

- Myślę, że jest zagrożenie, że białoruskie firmy zajmą naszą pozycję na rynku rosyjskim, zwłaszcza, że Białoruś może produkować z polskiego mleka przetwory mleczarskie. Białoruś uzyskała dostęp do dobrego polskiego surowca, po atrakcyjnych dla siebie cenach, a do tego ma możliwość działania na pustym, chronionym rynku zbytu. Myślę, że to nie jest przypadek, ale element przemyślanej strategii. Oczywiście docelowo będziemy się starali na rynku rosyjskim być i wrócić na niego ale może to nie być łatwe - dodał Edward Bajko.

Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności winą za obecny kryzys obarcza polityków. - Producenci żywności muszą o wiele uważniej kontrolować polityków, ponieważ obecny kryzys jest wywołany ewidentnie przez ich działania. Trzeba zadawać im wcześniej pytania, żądać scenariuszy wydarzeń i działań - powiedział Andrzej Gantner.

Jego zdaniem, obecny kryzys spowodowany embargo pokazuje, że ani Polska, ani cała Unia Europejska nie jest przygotowana na tego typu sytuacje. - Świadczy to też o tym, że w Unii nie przykłada się wielkiej wagi do produkcji i zbytu żywności. Producenci żywności muszą więc o wiele uważniej kontrolować polityków, ponieważ obecny kryzys jest wywołany ewidentnie przez ich działania. Trzeba zadawać im wcześniej pytania, żądać scenariuszy wydarzeń i działań. Wszyscy wiedzieli, że embargo się zbliża, ale nikt nie mówił co zrobić, jak się to już stanie. A obecna sytuacja to nie tylko kryzys gospodarczy - to dramaty przedsiębiorców - komentował Andrzej Gantner.

Jak dodał, trzeba domagać się rekompensat i to nie z pieniędzy pochodzących z budżetów klęskowych, ale z kasy unijnej. - Producenci żywności nie mogą płacić za ten kryzys z własnych kieszeni - dodaje.

Uczestnicy panelu przyznali wspólnie, że producenci nie poradzą sobie sami z kryzysem jakie wywołało rosyjskie embargo. - To politycy powinni obrobić lekcję i wyciągnąć wnioski - powiedział Krzysztof Borkowski, prezes zarządu ZM Mościbrody.

- Komisja Europejska musi zadbać o wspólny rynek i dopłacić do produkcji żywności, którą można przeznaczyć na cele charytatywne - nie tylko w Polsce, ale także w Afryce czy na Ukrainie. Bezczynność i zastój psują rynek i wygaszają produkcję na lata. Sztuczne jej podtrzymywanie pozwoli zachować miejsca pracy i utrzyma wpływy z podatków. W ramach działań antykryzysowych musimy także zoptymalizować zarządzanie funduszami promocji, tak by stały się one jak najbardziej efektywne- komentował Krzysztof Borkowski.

Jego zdaniem, wiele też zależy od działających przy ambasadach oddziałach WPHI, skąd firmy powinny czerpać informacje o możliwości zdobywania nowych rynków.

Agnieszka Rembisz potwierdziła, że ARR wspiera polskich przedsiębiorców w związku z embargiem Rosji. - Uruchomiliśmy instrument zwany „formularzem eksportera”, który przedsiębiorcy mogą wypełnić i dodać informacje dotyczące tego, jakie dany przedsiębiorca ma produkty do zbycia. Te formularze trafiają do potencjalnych odbiorców zagranicznych zainteresowanych polskimi produktami. Poza tym do placówek dyplomatycznych rozsyłamy również informacje o nadwyżkach produktów, jakie polscy przedsiębiorcy mają do zaoferowania - powiedziała Agnieszka Rembisz.

ARR prowadzi działania skierowane głównie do małych i średnich przedsiębiorstw, ukierunkowane główne na badaniu nowych rynków zbytu. - Agencja organizuje narodowe misje gospodarcze, które towarzyszą imprezom targowo-wystawienniczym, tak jak ostatnio np. np. w Algierii, kraju bardzo perspektywicznym. Dzięki temu polskie firmy mają okazję zaprezentować się, ocenić i poznać lokalne sklepy i ceny produktów spożywczych, a także spotkać się z potencjalnymi lokalnymi partnerami. Dajemy przedsiębiorcom możliwość zbadania potencjalnych, nowych rynków zbytu - mówi Agnieszka Rembisz. W najbliższym czasie ARR planuje misję w Kazachstanie.

Nowe rynki zbytu to także myśl przyświecająca Związkowi Sadowników RP, ale - jak dodał prezes Maliszewski - trudno to robić w sytuacji kryzysowej. - Wiemy, że świat jest poukładany, a popytu nie można wykreować na zawołanie - powiedział.

- To, że nie da się zdobyć nowego rynku w krótkim czasie dobrze widać to na przykładzie rynku indyjskiego, z którym prowadzimy rozmowy w kontekście eksportu jabłek. Zainteresowanie jest, ale nie ma pewnych partnerów, rozwiniętego rynku dystrybucji i handlu, warunków transportowych czy choćby przepisów fitosanitarnych- dodał prezes Związku Sadowników RP.

Jego zdaniem, zdobywaniu nowych rynków nie sprzyja także fakt, że owoce nie są produktami pierwszej potrzeby. - Eksport trzeba kierować na bogate rynki, a te są obecnie już nasycone. Teraz będziemy wypierać naszych dotychczasowych konkurentów tylko ceną. Już dziś wiemy, że zepsujemy wiele rynków, ale nie mamy wyjścia - mówił Maliszewski.

Jak przyznaje, sieci handlowe w Europie Zachodniej przestały zamawiać jabłka w Polsce. - Bronią się przed naszymi produktami, ocalając swoje rynki - dodał.

Jak tłumaczył poseł Maliszewki, Związek Sadowników przygotowuje także kampanię promującą polskie jabłka w Chinach. Będę to podobne działania, które przez ostatnie lata czyniono w Rosji w ramach promocji „Jabłka każdego dnia”. - Mamy nadzieję, że powtórkę scenariusza rosyjskiego i zbudowanie silnych biznesowych relacji z partnerami z rynku chińskiego - podsumował.

Tymczasem w obecnej kryzysowej sytuacji ZM Mościbrody stawiają na budowę polskiego i unijnego rynku. - Mamy własne sklepy, choć rozwój sieci jest kosztowne. W ekspansji nie pomijamy także sąsiadów. Chcemy wrócić na Ukrainę. Planujemy także podbój rynków dalekich, takich jak arabskie, azjatyckie, Algieria czy kraje WNP niezrzeszone w unii celnej - podsumował Krzysztof Borkowski.

Jednak nie wszyscy perspektywicznie patrzą na możliwości pozyskania nowych rynków.

Dyrektor PFPŻ zwrócił uwagę, że nowe rynki zbytu nie są rozwiązaniem na obecny kryzys. - Dywersyfikacja rynków jest ważna, ale to nie jest takie proste do wykonania, szczególnie pod presją czasu. Logiczne jest, że sprzedajemy tam, gdzie jest popyt - mówił Gantner.

Jego zdaniem, Polska powinna położyć także duży nacisk na promocję polskiej żywności, ale nie tylko przez targi i jednorazowe imprezy. - To powinna być długofalowa strategia gospodarki żywnościowej. Obecnie nie ma planu rozwoju polskiej gospodarki. To liczący na fuks proceder - dodał.

Głos w dyskusji zabrał także Bartosz Sokół, Menedżer Projektu Enterprise Europe Network, która organizuje międzynarodowe targi i spotkania branżowe. - Zrzeszamy partnerów w różnych branżach, w tym w sektorze rolno-spożywczym. W tym roku wsparliśmy już organizację 47 imprez branżowych, do końca roku odbędzie się ich jeszcze 13. W ramach tych wydarzeń duży nacisk kładziemy na spotkanie kooperacyjne B2B. Kojarzymy partnerów i umawiamy ich na 30-minutowe rozmowy. Takie nawiązywanie kontaktów zawsze przynosi wymierne efekty - tłumaczy Bartosz Sokół.

Krzysztof Jedziniak, dyrektor ds. inwestycji, UKTI Central and Eastern Europe, zapewniał podczas debaty, że dobrym kierunkiem i podpowiedzią dla polskich producentów spożywczych jest budowanie silnego brandu, który jest rozpoznawalny, co można robić np. przez dywersyfikację produktową. Jego zdaniem kraje zachodniej Europy są dobrym przykładem jeśli chodzi o pozycjonowanie swoich brandów.

- Celem naszego urzędu jest promowanie brytyjskich firm w poszczególnych krajach a także pozyskiwanie lokalnych partnerów, którzy mogą być dostawcami dla tych firm. Daje to szereg możliwości dla polskich przedsiębiorców, by połączyć się z potencjalnymi partnerami z Wielkiej Brytanii. Brytyjski rząd wspiera, za darmo, na lokalnych rynkach firmy, które są zainteresowane ekspansją na rynek Wielkiej Brytanii. Brytyjski rząd widzi sens wspierania zagranicznych biznesów, które mogłyby zaistnieć w Wielkiej Brytanii. Poza tym współpracujemy z Brytyjską Izbą Biznesu, która wspiera polskich przedsiębiorców w pozyskiwaniu partnerów handlowych. Są polskie firmy, które wykorzystują wiedzę o rynku brytyjskim, po to, by z sukcesem rozwijać się w tym kraju - dodał Krzysztof Jedziniak.

W komfortowej sytuacji jest firma Suempol, która zajmuje się produkcją i dystrybucją łososia wędzonego i od początku swojej działalności postawiła na rozwój na rynkach Europy Zachodniej. - Zajmujemy się specyficznym produktem luksusowym, i celowo skupiliśmy się na budowie i rozwoju marki w zachodniej Europie, gdzie konsumpcja tego produktu tam jest znacząco większa niż w Polsce - mówiła Monika Siecińska-Jaworowska, prezes Suempol.

Suempol działa dzisiaj na takich rynkach jak: Niemcy, Holandia, Włochy, Portugalia czy Hiszpania. Planuje rozwój również w Japonii i Stanach Zjednoczonych. 20 proc. swojej produkcji Suempol lokuje na rynku polskim, 80 proc. trafia na rynki Europy Zachodniej.

- Wejście na kluczowe europejskie rynki to była bardzo trudna i mozolna praca, która jednak dała satysfakcjonujące efekty. Dzisiaj jesteśmy w stanie normalnie prowadzić biznes, bez ryzyka związanego z embargiem. W przeszłości rozważaliśmy wejście na rynek rosyjski, jednak nie zdecydowaliśmy się na ten krok. Nie chcieliśmy ryzykować uzależnienia od politycznej gry. Budujemy firmę nie na parę lat, ale dla kilku pokoleń, dlatego zależało nam na zbudowaniu długoterminowej współpracy i rzetelnych relacji. Chcemy wyeliminować ryzyka, z jakimi mamy dzisiaj do czynienia w kontekście Rosji - podkreślała prezes Suempolu.

- Mamy aspiracje, żeby zdobyć pozycję lidera na rynku wędzonego łososia na rynku niemieckim. Moim zdaniem innowacyjna, polska firma, oferująca produkty odpowiednio wysokiej jakości, ma szansę zaistnieć na każdym światowym rynku - dodała Monika Siecińska-Jaworowska.
×

DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU JEST DOSTĘPNA DLA SUBSKRYBENTÓW STREFY PREMIUM PORTALU WNP.PL

lub poznaj nasze plany abonamentowe i wybierz odpowiedni dla siebie. Nie masz konta? Kliknij i załóż konto!

SŁOWA KLUCZOWE I ALERTY

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu

Podaj poprawny adres e-mail
W związku z bezpłatną subskrypcją zgadzam się na otrzymywanie na podany adres email informacji handlowych.
Informujemy, że dane przekazane w związku z zamówieniem newslettera będą przetwarzane zgodnie z Polityką Prywatności PTWP Online Sp. z o.o.

Usługa zostanie uruchomiania po kliknięciu w link aktywacyjny przesłany na podany adres email.

W każdej chwili możesz zrezygnować z otrzymywania newslettera i innych informacji.
Musisz zaznaczyć wymaganą zgodę

KOMENTARZE (0)

Do artykułu: Polski sektor spożywczy musi postawić na dywersyfikację rynków zbytu

NEWSLETTER

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

Polityka prywatności portali Grupy PTWP

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!