Sport nie jest już rynkiem elit, wielkich drużyn i nadawców, a autentycznym rynkiem konsumenta, rynkiem wolnego czasu. Ta sfera wnosi niebagatelny aport do PKB każdego kraju - ocenił Robert Korzeniowski, mistrz olimpijski, manager Projektu Medycyna dla Sportu i Aktywnych Grupa LUX MED podczas sesji ''Sport i gospodarka'' na 10. Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach.
- Dostrzegam problem w kadrach mogących ten sport, będący potem dobrym biznesem, rozwijać. Mam na myśli bardzo słabe przygotowanie trenerów i instruktorów. Podczas rekrutacji do klubu, w którym pracujemy z dziećmi i młodzieżą, praktycznie nie sposób znaleźć kompetentnego trenera dla młodych ludzi w wieku lat 6-12 - wyjaśnił Korzeniowski.
Podkreślił, że sport młodzieżowy, dziecięcy, masowy jest równie istotny dla gospodarki co sport wyczynowy. Jak wyliczył, to m.in. miliony sprzedanych butów, strojów sportowych, sprzętu sportowego oraz miliony osobodni spędzonych na sportowych obiektach i aktywnych weekendach.
- To ma przełożenie na biznes, na gospodarkę - dodał mistrz olimpijski.
Jako osoba odpowiedzialny za projekt medycyny sportowej w LUX MED zwrócił też uwagę na inne ograniczenie dla rozwoju sportu - związane z biznesem i bezpieczeństwem.
- Mamy w Polsce ustawę o sporcie, która dopuszcza sportowców do udziału w zawodach na podstawie orzeczenia sportowo-lekarskiego. Dotyczy to sportowców zrzeszonych w klubach i biorących udział w rywalizacji sportowej. Muszą mieć oni również ubezpieczenie NNW. Zawodnik, który jest amatorem i bierze udział w biegach masowych i o którym często dowiadujemy się z mediów, że zmarł albo miał poważny problem zdrowotny - podpisuje na starcie deklarację, że jest w dobrym stanie zdrowia i robi to na własną odpowiedzialność. Gdzie tu jest problem biznesowy? Znam firmy, które promują bieganie i miały ofiary śmiertelne tego typu wypadków wśród swoich pracowników - mówił Korzeniowski.
Dodał, że organizatorzy imprez uważają, iż badania lekarskie sprawią, że znacznie spadnie liczba uczestników.
- W trzech krajach europejskich, które mają się bardzo dobrze, jeśli chodzi o sport masowy i turystykę - we Włoszech, Francji i Hiszpanii - są wymagane odpowiednie certyfikaty medyczne i nie ma problemów frekwencyjnych. Mamy też problem biznesowo-prawny, jeśli chodzi o orzeczenia medyczne w przypadku dzieci i młodzieży. Dostęp do lekarzy, którzy mają te uprawnienia jest nikły i mamy do czynienia z ''doktorem pieczątką'', który ma taki biznes, że w szatni stempluje orzeczenia za 20 zł. Jeśli mówimy o budowie sportu, który jest tożsamy z bezpieczeństwem, z fair play to mamy jeszcze wiele do zrobienia - podsumował.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Polski sport hamują braki kadrowe