Do uzgodnienia warunków rozwodu Wielkiej Brytanii z UE pozostało niewiele ponad rok, a wciąż nie znamy scenariusza operacji. Tym trudnej przewidywać jej skutki dla gospodarki i biznesu. Ale spróbujmy.
Wydarzenia późniejsze, w tym nieudane dla premier Theresy May przyspieszone wybory, potwierdziły, że Brytyjczycy odrzucają strategię twardej linii negocjacji pani premier. To ociepliło nieco atmosferę rozmów, co jednak zasadniczo nie zmienia sytuacji. Obie strony z góry określiły najważniejsze punkty obrony i kluczowe warunki rozstania. Rada Europejska zalicza do nich cztery generalne sprawy wymagające rozstrzygnięć.
Po pierwsze, Wielka Brytania musi się rozliczyć ze swoich zobowiązań. Chodzi także o to, aby płaciła składki nie tylko po formalnym opuszczeniu UE (czyli tylko do 2020 r.), ale do końca 2023 r., kiedy do Brukseli spłyną wszystkie faktury dotyczące współfinansowania projektów z perspektywy finansowej 2014-20. Gra toczy się o 60 mld euro rocznie, które trzeba (?) dopisać do rachunku za brexit.
Po drugie, rząd brytyjski musi przedstawić gwarancje prawne dla trzech milionów Europejczyków, którzy mieszkają w Zjednoczonym Królestwie. „Bez porozumienia o utrzymaniu tych samych praw, posłowie zagłosują przeciwko tekstowi z propozycjami konkluzji negocjacji” - stwierdził podczas jednego z publicznych wystąpień w czerwcu przewodniczący Parlamentu Europejskiego Antonio Tajani.
Po trzecie, UE chce wymóc na Wielkiej Brytanii, aby ta utrzymała jak najwięcej regulacji w swoim porządku prawnym. Ma to zapobiec powstaniu próżni prawnej, gdy już przestaną obowiązywać unijne traktaty.
Po czwarte, na tym etapie rozmów powinna zostać też rozstrzygnięta kwestia, jak będzie wyglądać granica między Irlandią Północną a Irlandią, która stanie się zewnętrzną granicą Unii.
W przybliżeniu właśnie takie warunki leżą na stole, do którego siadają unijni i brytyjscy negocjatorzy.
Ich bardziej szczegółowa analiza w artykule "Rachunek za brexit". W sumie i najprościej rzecz ujmując: Wielka Brytania, składając pozew rozwodowy, chce wytargować jak najwięcej niezależności i jak najmniej stracić ze wspólnego majątku. Unia natomiast chce czegoś wprost przeciwnego. Kolizja interesów jest jasna i oczywista. Co wyniknie z tej próby pogodzenia wody z ogniem? Zamiast odpowiedzi: "Minister Davis nie przywiózł do Brukseli żadnej konkretnej oferty dotyczącej uregulowania rachunków wobec budżetu UE".
Patrz punkt pierwszy. I następne...
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Rachunek za brexit. Wersja "hard" dla polskiego biznesu