Objęcie przez Mateusza Morawieckiego funkcji premiera opróżniło dwa ministerialne stanowiska. Jako kandydaci na zwolniony przezeń fotel szefa resortu rozwoju wymieniani są Paweł Borys i Jadwiga Emilewicz.
- Objęcie przez Mateusza Morawieckiego funkcji premiera oznacza zwolnienie fotela ministra rozwoju.
- Poważnymi kandydatami na to stanowisko są popierana przez wicepremiera Jarosława Gowina wiceminister Jadwiga Emilewicz i szef PFR Paweł Borys.
- Do obsadzenia będzie też ministerstwo finansów, które może objąć Paweł Borys, Paweł Gruza lub Teresa Czerwińska.
Wśród kandydatów na następcę Morawieckiego w fotelu szefa resortu rozwoju coraz częściej wymienia się Jadwigę Emilewicz, która obecnie jest wiceministrem tego resortu. Jej konkurentem do tego stanowiska ma być Paweł Borys, obecnie szef Polskiego Funduszu Rozwoju. Typowany do niedawna na to stanowisko Jerzy Kwieciński może być oddelegowany na szefa resortu infrastruktury i budownictwa.
Jadwiga Emilewicz cieszy się poparciem wicepremiera Jarosława Gowina – to on polecił ją Mateuszowi Morawieckiemu. Kilka tygodni temu Gowin nieco zaskoczył PiS, zgłaszając Emilewicz jako kandydatkę Zjednoczonej Prawicy na prezydenta Krakowa. We wcześniejszych spekulacjach na temat rekonstrukcji wiceminister rozwoju była też wymieniana jako przyszła minister środowiska.
Paweł Borys jest bliżej związany z Morawieckim – wicepremier tworząc PFR „wyciągnął” go ze stanowiska głównego ekonomisty PKO BP (gdzie skądinąd prezesem jest też znajomy Morawieckiego Zbigniew Jagiełło, który tylko dzięki temu jako jedyny prezes dużej firmy państwowej przetrwał czystką kadrową, jaka przetoczyła się przez spółki w połowie ubiegłego roku, a którego nazwisko też przemknęło niedawno jako kandydata na szefa resortu rozwoju).
Na pierwszy rzut oka – jeżeli Mateusz Morawiecki miałby decydować o tym, kto otrzyma po nim ministerialny spadek – logika wskazywałaby na Borysa. Ale Emilewicz nie jest pozbawiona szans – zbiera dobre opinie w środowisku biznesu, a poparcie Gowina nie musi być wcale bez znaczenia.
Przez dwa lata funkcjonowania obecnego rządu Morawiecki i Gowin całkiem zgodnie współpracowali w naturalnym dla obu resortów obszarze innowacyjności i współpracy między nauką a biznesem. Dla Morawieckiego jako premiera bez zaplecza politycznego każdy sojusznik w rządzie będzie bardzo cenny, tym bardziej, że zapewne będzie nadal koncentrował się na sprawach gospodarki.
Sojusz dpremiera i wicepremiera, może być jednak zbyt małą siłą, by przeforsować tę kandydaturę. Z jednej strony Jadwiga Emilewicz jest wiceprezesem koalicyjnej partii, z drugiej jednak w tej koalicji PiS rozdaje karty, i kolejna osoba "z zewnątrz" może nie być najlepiej przyjęta. A "życzliwi" zawsze mogą przypomnieć partyjnym dołom, że Emilewicz była bodaj obok Jarosława Gowina jedynym członkiem rządu, który pochwalił prezydenta za weta wobec ustaw o KRS i Sądzie Najwyższym.
Gdyby jednak rzeczywiście udało się przeforsować jej kandydaturę, co stanie się z Pawłem Borysem? Może pozostać na stanowisku szefa PFR, które wszak jest jedną z najważniejszych funkcji w kraju, może też – wedle innych spekulacji – zostać szefem resortu finansów. Z obsadą tego ministerstwa też nie powinno być szczególnego problemu – w ministerialnym fotelu równie dobrze mogą zasiąść obecni wiceministrowie Teresa Czerwińska lub Paweł Gruza.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Rekonstrukcja rządu: kolejne nazwiska na giełdzie