A co jeśli eliminując podstawowe umiejętności urzędnicze robotyzacją i algorytmami oraz asystentami głosowymi sprawimy, że ludzie pracujący zostaną pozbawieni umiejętności manualnych( owszem może pewne czynności są rutynowe i powtarzalne, ale jest to praca urzędnika, nie po to człowiek studiował by być przez maszynę zastąpiony niemal całkowicie i przez algorytmy) oraz pozbawieni tzw. umiejętności miękkich( rozmowy z klientem, kultury osobistej, umiejętności doradzania i chęci pomocy w problemie) przez algorytmy i asystentów głosowych?. To nie wpłynie pozytywnie na rynek pracy - wręcz przeciwnie - wyeliminuje miejsca pracy, a ludzie trafią na bruk. Maszyna się nie męczy, algorytmy lepiej szacują rozwiązania, asystenci głosowi oraz boty potrafią lepiej nawiązywać dialog z rozmówcą. W postępie cyfrowo-technologicznym zmierzamy chyba do punktu, w którym człowiek będzie niemalże niepotrzebny. A jeśli chodzi o banki to zdecydowanie najlepszą opcją było jak dawniej czyli nie trzeba było zakładać kont online, podawać dane, pamiętać loginy i hasła itp. człowiek przychodził do banku, a on na jego oczach robił przelew i sprawa załatwiona. A tu ciach! Banki się wycwaniły i powiedziały - ludziska sami se róbcie przelewy przez internet i jakoby wymusiły ten trend informatyzacji, ale co gorsza ten trend rozprzestrzenił się na służbę zdrowia, oświatę. Każda usługa, każdy dokument, każdy aspekt życiowy ma jakoby podlegać informatyzacji, czyli ludzie mają być zawsze i wszędzie mobilni - mają mieć przy sobie dostęp do internetu w postaci smartfona a jakże i załatwiać sprawy online. Ale mi wygoda - dla tych co wprowadzają informatyzację różnych sektorów to jest spoko bo mają wszystko przejrzyste i jak na tacy podane, a całe masy ludzi muszą się pierniczyć, pamiętać loginy, hasła, zakładać nowe konta, rejestrować się online. Nazywajmy rzeczy po imieniu: smartfony -niewolnictwo, informatyzacja usług i dokumentów - niewolnictwo, uzależnianie od bycia mobilnym zawsze i wszędzie - niewolnictwo. A idź pan w uj z taki postępem, a kysz! :)