W 2017 roku eksport firm z woj. podlaskiego wzrósł o 7,7 proc., a udział produktów rolno-spożywczych w eksporcie regionu wyniósł 37 proc. i był o 4,5 proc. mniejszy niż w 2015 roku. - W potocznym przekonaniu podlaskie jest województwem rolniczo-spożywczym. W eksporcie to nieprawda - podkreślił Wojciech Winogrodzki, wiceprezes Podlaskiego Związku Pracodawców Konfederacji Lewiatan.
- W 2017 roku eksport firm z woj. podlaskiego po trzech latach stagnacji wzrósł o 7,7 proc., ale, jak można by sądzić po potocznej opinii o regionie, bynajmniej nie ciągnął go sektor rolno-spożywczy.
- Wojciech Winogrodzki, wiceprezes Podlaskiego Związku Pracodawców Konfederacji Lewiatan, wskazuje, że w 2017 roku tylko 37 proc. eksportu Podlasia to były wyroby, które cokolwiek wspólnego mają ze "spożywką".
- Eksport Podlasia do Rosji i Białorusi wyniósł w 2017 roku łącznie 6,5 proc. eksportu ogółem; Witold Karczewski, prezes IP-H w Białymstoku wskazuje, że po wprowadzeniu sankcji Rosja szybko odbudowuje swój potencjał rolno-spożywczy.
- W 2017 roku największym rynkiem eksportowym firm z woj. podlaskiego były rynki UE (73,4 proc.); inne istotne rynki oprócz wschodnich to m.in. Azja (4,7 proc.), Ameryka Północna (2,9 proc.) oraz Afryka (2,3 proc.).
Eksport jako motor rozwoju polskiej gospodarki ma oczywiście także swoje regionalne wymiary. Na temat m.in. ekspansji na zagraniczne rynki firm z Podlasia dyskutowano podczas V Wschodniego Kongresu Gospodarczego.
Czytaj także: Polska Wschodnia nadrabia zaległości w rozwoju infrastruktury logistycznej
Podlasie nie jest gigantem eksportu, bo jak wskazuje Wojciech Winogrodzki, wiceprezes Podlaskiego Związku Pracodawców Konfederacji Lewiatan, w 2017 roku cały polski eksport (obroty towarowe) sięgnął 203,7 mld euro, a udział woj. podlaskiego w tym eksporcie wyniósł 0,97 proc.
Wojciech Hann, członek zarządu Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK), który to bank wspiera eksport i ekspansję zagraniczną polskich firm, zwraca uwagę, że w całej Polsce, a może szczególnie na Podlasiu, istotne jest to, żeby dostrzec, iż jesteśmy w specyficznej fazie nie tylko cyklu koniunkturalnego, ale cyklu rozwoju polskiej ekonomii.
Czytaj również: Przybywa inwestycji prywatnych w Polsce Wschodniej
- Polskie firmy w tej chwili zauważają, że polski rynek może być za mały, chociaż dla wielu z nich wystarczał bardzo długo. Tylko niewiele firm zorientowało się w czasie naszej niepodległości po 1989 roku, że trzeba wychodzić na zewnątrz - wskazał Wojciech Hann.
- To jest taki moment dla firm budowlanych, że na fali wielkiego programu inwestycyjnego w Polsce mogą wyrosnąć duże firmy, które w tej chwili powinny szukać swojej obecności na rynkach zagranicznych. Jak teraz jej nie poszukają, to za kilka lat będzie za późno. To jest ten moment – ocenił Wojciech Hann.
Jan Mikołuszko, przewodniczący rady nadzorczej Unibepu i prezes zarządu Polskiego Klastra Budownictwa, generalnie zgodził się z tezą Wojciech Hanna dotyczącą ekspansji firm budowlanych, ale ocenił, że wręcz tragicznie jest z wykonaniem, m.in. z powodu sytuacji krajowej budowlanki.
- Eksport to większy poziom ryzyka i firma musi być do tego przygotowana. Niestety, mamy fatalną powtórkę z rozrywki. Branża budowlana jest w gigantycznych kłopotach. Ja nie widzę ani jednej firmy, która by urosła na tej koniunkturze, a widzę olbrzymią liczbę takich, które ledwo żyją – wskazywał Jan Mikołuszko, podając m.in., że w I półroczu 2018 aż 80 proc. giełdowych firm budowlanych poniosło straty.
Mówiąc o eksporcie firmy Unibep, Jan Mikołuszko wskazał, że jednym z jego kierunków jest wschód i ocenił, że nie byłoby tego, gdyby nie wspólne działanie z BGK i KUKE.
- Tak naprawdę to standard światowy. To nie jest nasz wymysł, że my z tego korzystamy. Wielkie firmy budowlane, kilkadziesiąt razy większe od nas, chodzą po świecie z finansowaniem. Jeżeli macierzysty system finansowy potrafi wygenerować takie bezpieczne finansowanie, to jesteśmy w domu - stwierdził Jan Mikołuszko.
Na uwagę zasługuje to, że zdaniem przynajmniej części przedsiębiorców firmy mające za zadanie wspierać polski eksport od jakiegoś czasu lepiej pełnią swoją rolę, ale można było odnieść wrażenie, że towarzyszy temu obawa, czy nie stracą swojego misyjnego charakteru.
- BGK dostosował się do realiów, dostosował się do rzeczywistości i jest pomocny przedsiębiorcom. Za to dziękujemy, ale nie zwalniajcie tempa. Zaczynacie się w innych swoich usługach trochę upodabniać do banków komercyjnych. Nie zapominajcie, że jesteście bankiem misyjnym - zaapelował Witold Karczewski, prezes Izby Przemysłowo-Handlowej w Białymstoku.
Wojciech Winogrodzki podał, że tylko 17 proc. firm z woj. podlaskiego zajmuje się eksportem, ale jak wynikało z wypowiedzi Adriana Malinowskiego, zastępcy dyrektora Departamentu Handlu i Współpracy Międzynarodowej Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii, w skali całej Polski też brakuje, można powiedzieć, zacięcia eksportowego.
- W Polsce takie podejście, żeby próbować swoich sił poza granicami Polski, nie jest czymś naturalnym. Jesteśmy takim krajem, w którym jedynie 20 proc. firm, które funkcjonują na polskim rynku, w ogóle ma konotacje z rynkami zagranicznymi, chce wychodzić gdzieś dalej, działać w sposób, który doprowadziłby je do internacjonalizacji - wskazywał Adrian Malinowski.
Wojciech Winogrodzki stwierdził, że wbrew potocznym, a rozpowszechnionym opiniom o podlaskiej gospodarce w przypadku eksportu to nie jest województwo rolniczo-przemysłowe, lecz przemysłowo- rolnicze.
- W potocznym przekonaniu podlaskie jest woj. rolniczo-spożywczym. W eksporcie to nieprawda. Tylko 37 proc. eksportu to są wyroby, które cokolwiek wspólnego mają ze „spożywką” i ten udział w ciągu ostatnich dwóch lat spadł o 4,5 proc., więc bardzo poważnie. Udział produktów rolno-spożywczych w eksporcie spada, natomiast rośnie produkcja przemysłowa przetworzona. Prawie w dwóch trzecich w części rozwijającej się gospodarki jesteśmy województwem przemysłowym – dowodził Wojciech Winogrodzki.
- W interesie tych, którzy rozwijają się, czyli przedsiębiorstw przemysłowych, jest budowanie wizerunku województwa podlaskiego jako nowoczesnego, przemysłowego, technologicznego, bo to jest przestrzeń rozwoju – przekonywał Wojciech Winogrodzki.
Według danych przekazanych przez Wojciecha Winogrodzkiego (publikacja w Biuletynie Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego w Białymstoku) w 2017 roku podlaski eksport kierowany był przede wszystkim na rynki UE – 73,4 proc., a w dalszej kolejności m.in. na rynki Rosji i Białorusi (łącznie 6,5 proc.), Azji ( 4,7 proc. udziału ) i Ameryki Północnej ( 2,9 proc.) oraz Afryki (2,3 proc. udziału w eksporcie).
- Idziemy do UE, ale nie traćmy innych rynków. Rynek afrykański jest kapryśny, ale tam, gdzie jest duże ryzyko, tam są duże pieniądze i to też jest ważne. Jeśli chodzi o Rosję i Białoruś, to politycznie ograniczyliśmy ten rynek, a w związku z tym nie można mówić, że się skurczył. Skurczyliśmy go sobie sami - komentował Witold Karczewski, którego zdaniem na wschód nie wrócimy, ponieważ Rosja po wprowadzeniu sankcji szybko odbudowuje swój potencjał rolno-spożywczy i będzie samowystarczalna.
Wojciech Hann wskazał kilka regionów świata, które notują dwucyfrową dynamikę polskiego eksportu (m.in. Afryka, Azja Wschodnia, Meksyk i Ameryka Środkowa), ale podkreślił, że to nie oznacza, że wskazane rynki są dobre dla wszystkich krajowych przedsiębiorstw. Podobnie patrzy sam biznes na możliwości ekspansji.
- Trzeba szukać takich rynków, gdzie warunki pozwalają na to, żeby sprzedawać efektywnie. Przewagi kosztowe się skończyły. Ciągle musimy odnawiać nasze przewagi konkurencyjne na rynkach eksportowych, a także na rynku wewnętrznym. My jesteśmy obecni na wielu rynkach i UE mamy rozpracowaną, ale nigdy nie wejdziemy do Skandynawii, bo tam nasz produkt się nie sprzeda, a sprzeda się w Algierii – tłumaczyła Katarzyna Rutkowska, prezes firmy AC.
Kierowany przez minister Jadwigę Emilewicz resort przedsiębiorczości i technologii stara się poznawać faktyczne potrzeby przedsiębiorców i widzi swoją rolę, jak się wydaje, zdecydowanie jako służebną, ukierunkowaną na realizację oczekiwań przedsiębiorców m.in. przez nich samych wskazywanych.
- Chcielibyśmy usłyszeć, co powinniśmy zrobić i tak też działamy we współpracy z przedsiębiorstwami, dowiadując się, co działa, co nie działa; budując sferę potrzeb, sferę odwagi, której bardzo często troszeczkę jeszcze nam brakuje, a z drugiej strony szukając partnerów, których powinniśmy dostarczyć de facto do naszych przedsiębiorstw w Polsce - wyjaśniał Adrian Malinowski.
W tekście zostały wykorzystane informacje i opinie przedstawione podczas debaty "Wsparcie eksportu" przeprowadzonej podczas V Wschodniego Kongresu Gospodarczego w Białymstoku.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Tylko 37 proc. eksportu Podlasia to produkty rolno-spożywcze